Sąd: Wałęsa ma przeprosić byłego pracownika stoczni. M.in. za nazwanie go "tajnym współpracownikiem SB"

Polska
Sąd: Wałęsa ma przeprosić byłego pracownika stoczni. M.in. za nazwanie go "tajnym współpracownikiem SB"
PAP/Roman Jocher

Lech Wałęsa ma przeprosić byłego pracownika Stoczni Gdańskiej, Henryka Jagielskiego za nazwanie go tajnym współpracownikiem SB, za zarzucenie mu pobicia kolegi w stoczni oraz że należał do "tajnego stowarzyszenia" - orzekł w czwartek gdański sąd. Wałęsy nie było w czwartek w sądzie. Pełnomocnik byłego prezydenta, mecenas Maciej Prusak odmówił komentarza do orzeczenia sądu.

Sąd Okręgowy w Gdańsku w czwartek ogłosił wyrok w procesie o naruszenie dóbr osobistych z powództwa byłego pracownika Stoczni Gdańskiej Henryka Jagielskiego przeciwko Lechowi Wałęsie. Jagielski domagał się przeprosin, 20 tys. zł zadośćuczynienia i zaprzestania rozpowszechniania informacji. Pełnomocnik Wałęsy domagał się oddalenia powództwa w całości.

 

Sąd orzekł, że Lech Wałęsa ma przeprosić Henryka Jagielskiego "za bezpodstawne oskarżenie Henryka Jagielskiego" na twitterze, na portalach gazeta.pl i dziennik.pl oraz listownie. Były prezydent został też zobowiązany do zapłacenia 15 tys. zł wraz z odsetkami od czerwca 2017 r., pokrycia kosztów procesu oraz zaprzestania rozpowszechniania tych informacji.

 

Cenckiewicz potwierdził rejestrację Jagielskiego jako TW "Rak"

 

Henryk Jagielski pozwał Lecha Wałęsę do sądu - za nazwanie go tajnym współpracownikiem SB. W toku procesu powód zarzucił pozwanemu także mówienie nieprawdy o jego przynależności do "jakiegoś dziwnego stowarzyszenia o zbrodniczym charakterze" oraz, że "pobił kolegę w stoczni w latach 70."

 

Pełnomocnik pozwanego, mecenas Maciej Prusak podczas wygłoszonej w ubiegły piątek mowy końcowej wniósł o oddalenie powództwa w całości i zasądzenia od powoda zwrotu kosztów zastępstwa procesowego. Proces toczył się od maja ubiegłego roku przed Sądem Okręgowym w Gdańsku.

 

Rejestrację Jagielskiego potwierdził na pierwszej rozprawie, dyrektor Wojskowego Biura Historycznego Sławomir Cenckiewicz. Przyznał wówczas, że pracując wraz z Piotrem Gontarczykiem nad książką "SB a Lech Wałęsa" (wydana w 2008 r. przez IPN) odkrył, że SB zarejestrowała Jagielskiego w latach 60. jako swojego tajnego współpracownika o pseudonimie "Rak".


"Daleko idąca lekkomyślność"


Dyrektor biura Lecha Wałęsy, Adam Domiński poinformował, że nie będzie komentarza "do czasu otrzymania pisemnego uzasadnienia orzeczenia sądu". - Dopiero po otrzymaniu pisemnego uzasadnienie skomentujemy orzeczenie i poinformujemy o dalszym postępowaniu w tej sprawie - wyjaśnił.

 

W ocenie sądu, "twierdzenie jedynie na tej podstawie (rejestracji Jagielskiego w latach 60. jako swojego tajnego współpracownika o pseudonimie "Rak", bez dowodów na jego działalność operacyjną – red.), że ktoś był agentem SB, jest zbyt daleko idące i pozwany wykazał się tutaj daleko idącą lekkomyślnością opierając na tym swoje przekonanie o współpracy powoda z SB".

 

- Niezrozumiałe jest, że osoba taka jak Lech Wałęsa, świadoma tego, jakie warunki trzeba spełnić, żeby uznać daną osobę za współpracownika tajnych służb, formułuje publiczne twierdzenia wobec Jagielskiego jedynie na podstawie wzmianki na temat rejestracji - podkreślił sąd. - Takiej wypowiedzi nie można traktować inaczej niż pomówienie, i to pomówienie hańbiące powoda - podkreślił sędzia Piotr Kowalski w ustnym uzasadnieniu.

 

"Dość poważne pomówienia"


W odniesieniu do zarzutu o pobiciu kolegi, sąd na podstawie zeznań świadków uznał, że „przebieg tego zajścia jest daleki od nazwania tego incydentu pobiciem”. - Jeżeli chodzi o udział w związku antykomunistycznym, to pozwany Lech Wałęsa również nie wykazał, aby Jagielski był członkiem takiego stowarzyszenia oraz że zdradził swego kolegę - mówił sędzia.

 

- Żaden z zarzucanych powodowi właściwości nie został potwierdzony i próba wykazania przez pozwanego prawdziwości swoich twierdzeń zakończyła się fiaskiem. Mamy do czynienia z pomówieniami dosyć poważnymi, wyrażonymi publicznie - zaznaczył sędzia.

 

- Istotą wypowiedzi jest przedstawienie osoby powoda w jak najgorszym świetle. W powszechnym przekonaniu tajny współpracownik SB to kapuś, współpracujący z opresyjnym reżimem, samo donoszenie władzom jest traktowane przez polskie społeczeństwo jako czyn naganny - uzasadniał sędzia.

 

- Wreszcie zaczyna zwyciężać prawda - powiedział komentując wyrok obecny w sądzie 84-letni Henryk Jagielski. - Pieniądze nie mają znaczenia tylko prawda - powiedział dziennikarzom.

 

PAP

prz/
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Komentarze

Przeczytaj koniecznie