Chcieli wspólnie spędzić Wigilię. Zginęli w katastrofie samolotu
Pięć osób zginęło w katastrofie samolotu na Florydzie (USA) w niedzielę rano czasu lokalnego. Samolot ruszył z pasa startowego, lecz po chwili rozbił się i stanął w płomieniach. Maszynę pilotował 70-latek, który podróżował wspólnie z dwiema córkami, zięciem i przyjaciółką rodziny.
Do zdarzenia doszło ok. godz. 7:30 w niedzielę na lotnisku Bartow. Samolot uniósł się nad pasem startowym, lecz z powodu gęstej mgły zaczął tracić wysokość. Po kilku sekundach od startu samolot uderzył w ziemię i stanął w płomieniach.
Horrible news this morning . A plane crashed at Bartow airport as it was trying to take off. @PolkFire told us at least four people are dead. @BN9 pic.twitter.com/xVQbLx6RXZ
— Stephanie Claytor (@ClaytorReports) 24 grudnia 2017
Szeryf Grady Judd poinformował, że za sterami samolotu siedział 70-letni John Shannon. Wśród pasażerów były jego dwie córki, 24-letnia Olivia i 26-letnia Victoria. W samolocie byli też 27-letni zięć Shannona i 32-letnia przyjaciółka rodziny. Kobieta osierociła dwoje dzieci.
Z ustaleń policji wynika, że grupa chciała polecieć na archipelag Florida Keys i wrócić do Bartow w niedzielę wieczorem. Szeryf poinformował o zawiadomieniu Federalnej Administracji Lotnictwa, by ta zabadała dokładne przyczyny wypadku.
Fox 13 News, polsatnews.pl
Czytaj więcej