"Niech Jarosław Kaczyński powie: »cięższą podajcie mi zbroję« i weźmie odpowiedzialność za to, co się dzieje w Polsce"

Polska

- Rekonstrukcja ma sens wtedy, gdyby nastąpiła zmiana premiera, jeżeli nie nastąpi, to będzie zwykła kosmetyka. Premierem powinien być szef ugrupowania, które wygrało wybory, czyli polityk numer jeden. Niewątpliwie dzisiaj politykiem numer jeden jest Jarosław Kaczyński - stwierdził w programie "Gość Wydarzeń" były premier Leszek Miller.

Podkreślił, że sytuacja, która jest obecnie robi się "coraz bardziej nie do zniesienia". - Jest premier, jest rząd, a obok pozakonstytucyjne centrum sprawowania władzy. Pani premier zanim podejmie jakąś ważną decyzję musi iść na Nowogrodzką (siedziba PiS - red.), albo zadzwonić na Nowogrodzką, czy to jest poważne? - powiedział były premier.

 

- Nie powinien (J. Kaczyński - red.) ukrywać się za plecami pani Szydło, tylko od samego początku zostać szefem rady ministrów. Niech pan prezes Kaczyński powie: "cięższą podajcie mi zbroję" i niech weźmie odpowiedzialność za to, co się dzieje w Polsce - ocenił Miller.

 

"Od lat tolerują rozkwit nacjonalizmu na Ukrainie"

 

Leszek Miller mówił też w programie na temat relacji Polski z Ukrainą w kontekście m.in. polityki historycznej. Skrytykował polskie władze, które w jego ocenie "od lat tolerują rozkwit banderyzmu i nacjonalizmu na Ukrainie".

 

- Tolerują w ten sposób, że nie zwracają na to uwagi. Nie chcę przez to powiedzieć, że polski rząd ma prawo do ustalania Ukraińcom, kto będzie ich bohaterem, a kto nie, ale polski rząd ma prawo do komentarza, do wysunięcia własnych opinii i ocen - stwierdził Miller.

 

Krokiem w dobrą stronę nazwał działanie szefa polskiego MSZ Witolda Waszczykowskiego, który w czwartek oświadczył, że "Polska uruchamia procedury, które nie dopuszczą ludzi, którzy zachowują skrajnie antypolskie stanowisko, do przyjazdu do Polski". Dodał, że konsekwencje poniosą również osoby, które na poziomie administracyjnym nie dopuszczają do kontynuowania ekshumacji (chodzi o prace poszukiwawcze IPN) i renowacji polskich miejsc pamięci.

 

- To jest krok w dobrą stronę, tylko niestety za późno. Była okazja kilka miesięcy temu, kiedy parlament ukraiński przyjmował ustawę o edukacji, która de facto zawiera rozwiązania dyskryminujące wszystkie mniejszości na Ukrainie, w tym Polską, mam na myśli możliwość uczenia się w ojczystym języku. Rumuni i Węgrzy zareagowali bardzo ostro (...) natomiast Polska przeszła nad tym do porządku dziennego - stwierdził.

 

 

W Polsce jest "spore środowisko probanderowskie"

 

Ocenił, że strona Ukraińska postępuje "podle" i w sposób "bezczelny" nie godząc się na uporządkowanie spraw związanych z poszukiwaniem i pochówkiem pomordowanych na Wołyniu Polaków. - Oczekuję, że sprawy powinny być postawione jasno. Na najwyższym szczeblu powinno być powiedziane tak: My nie ingerujemy w to, że wy sobie wybieracie na swoich bohaterów tych a nie innych, ale chcemy wam powiedzieć, że to uniemożliwia współpracę. Szukajcie sobie sojuszników gdzie indziej. My nie będziemy po prostu waszym sojusznikiem - powiedział.

 

Stwierdził też, że w Polsce jest "spore środowisko probanderowskie, bardzo wpływowe i to środowisko blokuje od dawna tego typu rozwiązania. Nie chcę tu wymieniać żadnych nazwisk, ale ono jest wyczuwalne, widać choćby po tonie publicystyki, jaka jest uprawiana. Zwykle pada taki argument - zostawmy historię historykom, zajmujmy się przyszłością".

 

- Tu nie chodzi o historię, to chodzi o to na jakich wartościach, tradycjach wychowywane jest młode pokolenie Ukraińców. Wychowywane jest na kulcie zbrodniarzy, na nurcie faszystowskiego nacjonalizmu i my Polacy mamy się temu przyglądać, mamy nie reagować? - powiedział były premier.

 

Polsat News, polsatnews.pl

paw/
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Komentarze

Przeczytaj koniecznie