Rośnie napięcie w Hiszpanii. Parlament Katalonii może dziś ogłosić niepodległość regionu

Świat

W Barcelonie odbędzie się we wtorek sesja katalońskiego parlamentu, na której ma wystąpić szef regionalnego rządu Carles Puigdemont. Możliwe, że katalońscy deputowani popierający secesję mogą wówczas proklamować niepodległość regionu. W niedawnym referendum za odłączeniem się Katalonii od Hiszpanii opowiedziało się ponad 90 proc. głosujących. Rząd w Madrycie nie uznaje tych wyników.

1 października regionalny rząd Puigdemonta zorganizował referendum w sprawie niepodległości Katalonii. Odbyło się ono mimo zawieszenia przez Trybunał Konstytucyjny Hiszpanii ustawy o plebiscycie.

 

W referendum wzięło udział ok. 43 proc. uprawnionych do głosowania mieszkańców Katalonii. Zwolennicy secesji twierdzą, że ich obóz zdobył poparcie 90,18 proc. głosujących i zapewniają, że daje im to mandat do jednostronnego ogłoszenia niepodległości.

 

Według części komentatorów proklamowanie niepodległości Katalonii może nastąpić właśnie we wtorek, gdy zbierze się parlament tego regionu.

 

 

Premier Hiszpanii Mariano Rajoy twierdzi, że jego rząd nie zgodzi się, by Katalonia zerwała z resztą kraju. W wywiadzie opublikowanym w niedzielnym "El Pais" Rajoy zaznaczył, że rozważa zastosowanie wszelkich metod, na jakie zezwala prawo, dla powstrzymania separatystów.

 

Rząd może odwołać się do artykułu 155 konstytucji, który nigdy wcześniej nie był wykorzystywany. Pozwala on na "przyjęcie niezbędnych środków, by zobowiązać (region-red.) do przymusowego przestrzegania obowiązków" wynikających z konstytucji. Zatwierdzić to musi "bezwzględna większość" członków Senatu.

 

W ustawie zasadniczej nie opisano szczegółowo, o jakie "niezbędne środki" może chodzić i dlatego nie jest jasne, w jaki sposób ten artykuł mógłby zostać zastosowany.

 

Prawne możliwości rządu

 

Artykuł 155 pozwoliłby na "przejęcie kontroli nad politycznymi i administracyjnym organami zbuntowanego regionu" - wyjaśnia specjalistka od prawa konstytucyjnego Teresa Freixes z uniwersytetu autonomicznego w Barcelonie.

 

Jose Carlos Cano Montejano z uniwersytetu Complutense w Madrycie uważa, że artykuł ten pociąga za sobą tymczasowe "zawieszenie" autonomii regionu, czyli zawieszenie i wymienienie urzędników i deputowanych. Szef katalońskiego rządu Carles Puigdemont mógłby zostać zastąpiony przez prefekta Katalonii, głównego przedstawiciela Madrytu w regionie.

 

Jednocześnie rząd centralny mógłby przejąć kompetencje, które odebrałby Barcelonie, takie jak porządek publiczny czy usługi publiczne.

 

Jak twierdzi Javier Perez Royo z uniwersytetu w Sewilli, mogłoby chodzić "o zawieszenie separatystycznego rządu i przejęcie przez ministerstwo spraw wewnętrznych" kontroli nad katalońską policją Mossos d'Esquadra, a nawet "zamknięcie regionalnego parlamentu".

 

Według Cano Montejano mogłyby też zostać zorganizowane wybory regionalne.

 

Może ogłosić stan wyjątkowy

 

Takie przejęcie kontroli mogłoby się spotkać z niezadowoleniem wielu Katalończyków i zwiększyć napięcia wokół regionu.

 

Rząd ma też inne możliwości, wykraczające poza artykuł 155. Może ogłosić stan nadzwyczajny, stan wyjątkowy lub stan oblężenia, co wpłynęłoby na "swobodę poruszania się i zgromadzeń" - przypomina Cano Montejano.

 

W niedzielę setki tysięcy ludzi manifestowały w Barcelonie przeciwko niepodległości Katalonii.

 

O sytuacji w Hiszpanii, w kontekście dążeń niepodległościowych Katalonii, ma dziś dyskutować Komitet Regionów UE.

 

 

polsatnews.pl, PAP

paw/luq/
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie