Świadek na procesie Arabskiego: Rosjanie pytali "dlaczego Polacy upierają się, by lądować w Smoleńsku"

Polska
Świadek na procesie Arabskiego: Rosjanie pytali "dlaczego Polacy upierają się, by lądować w Smoleńsku"
Polsat News/Zdj. ilustracyjne

Wczesną wiosną na lotnisku w Smoleńsku bardzo często są poranne mgły - zeznał świadek w procesie Tomasza Arabskiego, byłego szefa kancelarii premiera, sądzonego za niedopełnienie obowiązków przy organizacji wizyty prezydenta Lecha Kaczyńskiego w Katyniu 10 kwietnia 2010 r.

W środę Sąd Okręgowy w Warszawie kontynuuje ten proces, prowadzony z prywatnego oskarżenia części rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej.

 

Świadek Stanisław Ł., ówczesny radca ambasady RP w Moskwie, zeznał, że zajmował się sprawami wizowymi i paszportowymi członków delegacji na obchody rocznicy Zbrodni Katyńskiej.

 

Powiedział, że lotnisko w Smoleńsku było zamknięte i nie spełniało warunków, choć było otwierane, gdy przylatywały tam samoloty z Polski na obchody. Ocenił, że rosyjski nawigator powinien znajdować się na pokładzie polskiego samolotu, bo to lotnisko leży w tzw. siodle i wczesną wiosną są tam bardzo często poranne mgły. Dodał, że kilka razy był świadkiem takich sytuacji, gdy czekał tam na polskie samoloty.

 

"Polski samolot powinien wylądować w Mińsku albo na lotnisku zapasowym"

 

Ł. zeznał, że rankiem 10 kwietnia  2010 r. usłyszał na tym lotnisku od pułkownika rosyjskich służb granicznych: "Pogoda jest tak fatalna, że polski samolot powinien czasowo wylądować albo w Mińsku, albo na lotnisku zapasowym, a za 40 minut mgła się uniesie i samolot przyleci".

 

Świadek nie pamiętał nazwiska tego oficera i nie wiedział, skąd miał taką wiedzę. Uznał wtedy, że wobec gęstej mgły byłaby to dobra decyzja, choć spowodowałaby krótkie opóźnienie wizyty. Krótko potem ten sam oficer spytał Ł., "dlaczego Polacy upierają się, by lądować w Smoleńsku".

 

Wkrótce potem Ł. widział, jak próbował tam lądować rosyjski Ił-76, który - według świadka - "był bliski katastrofy", gdyż skrzydło mocno przechylonej maszyny znalazło się kilkanaście metrów nad ziemią.

 

"Byłem w szoku; nie podchodziłem bliżej do wraku"


Zaraz po katastrofie Tu-154M Ł. był na jej miejscu, gdzie widział rozrzucone szczątki samolotu i strażaków. - Byłem w szoku; nie podchodziłem bliżej do wraku - mówił.

 

- Ambasada starała się do każdej wizyty przygotować w sposób należyty - tak Ł. odpowiedział na pytanie, czy były jakieś różnice między przygotowaniami do wizyty premiera Donalda Tuska 7 kwietnia a prezydenta Lecha Kaczyńskiego 10 kwietnia. Jego zdaniem, wizyty L. Kaczyńskiego nie można nazwać oficjalną.

 

Arabski i inni podsądni nie stawili się w sądzie - udział w rozprawie to prawo, a nie obowiązek oskarżonego.

 

Jeden ze świadków zmarł


W środę ma zeznawać jeszcze dwóch innych świadków z MSZ. Okazało się też, że inny wezwany na ten dzień świadek Maciej K., były wiceszef departamentu konsularnego MSZ, zmarł już jakiś czas temu. Jego zeznania uznano za odczytane.

 

Niedawno sąd informował, że na koniec procesu jako świadek przesłuchany będzie Donald Tusk.

 

Prywatny akt oskarżenia złożono w sądzie w 2014 r. - po tym, gdy cywilna prokuratura prawomocnie umorzyła śledztwo ws. organizacji lotu prezydenta i premiera do Smoleńska. Oskarżycielami prywatnymi są bliscy kilkunastu ofiar katastrofy m.in. Anny Walentynowicz, Janusza Kochanowskiego, Andrzeja Przewoźnika, Władysława Stasiaka, Sławomira Skrzypka i Zbigniewa Wassermanna. W rozprawach uczestniczą dwaj prokuratorzy.

 

Nie przyznają się do zarzutów


Podsądni nie przyznają się do zarzutów. Pozostali oskarżeni to: urzędnicy Monika B. i Miłosław K. (oboje z kancelarii premiera) oraz Justyna G. i Grzegorz C. z ambasady RP w Moskwie. Grozi im do 3 lat więzienia.

 

10 kwietnia 2010 r. w Smoleńsku zginęło 96 osób, w tym Lech Kaczyński i jego małżonka. Śledztwo początkowo prowadziła Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Warszawie. Postawiła zarzuty dwóm kontrolerom lotów ze Smoleńska (dotychczas nie zdołano im ich przedstawić) oraz dwóm oficerom rozwiązanego po katastrofie 36. Specjalnego Pułku Lotnictwa Transportowego, który zajmował się transportem VIP-ów.

 

4 kwietnia 2016 r. śledztwo przejęła Prokuratura Krajowa z nowym zespołem śledczym, która rozszerzyła zarzuty dla trzech w sumie rosyjskich kontrolerów lotu. Własne śledztwo prowadzi strona rosyjska, która wiele razy podkreślała, że przed jego zakończeniem nie zwróci Polsce wraku Tu-154 i jego "czarnych skrzynek".

 

PAP

prz/dro/
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie