Trwa referendum ws. niepodległości Katalonii. Policja użyła gumowych kul. Są ranni

Świat

Do zdarzenia doszło w centrum Barcelony, w jednym z lokali wyborczych. Według świadków, głosujący usiedli na ziemi, blokując przejście funkcjonariuszom, którzy opuszczali budynek. Wtedy policjanci strzelili gumowymi kulami. 37-letni mężczyzna doznał obrażeń nogi. Druga osoba została zabrana do szpitala. Jak informują hiszpańskie media, funkcjonariusze policji konfiskują urny i karty wyborcze.

Gwardia Cywilna zamknęła m.in. lokal wyborczy szef regionalnego rządu Katalonii Carlesa Puigdemonta. Oddał on głos w innym miejscu.

 

Jednocześnie funkcjonariusze siłą usunęli uczestników plebiscytu, którzy chcieli głosować w lokalu wyborczym w Barcelonie. Kilka osób zostało zatrzymanych.

 

Hiszpańskie media krytykują rząd w Katalonii

 

Hiszpańskie media krytykują rząd Katalonii, że w referendum ws. niepodległości dopuszcza się niemoralnych praktyk. Madryckie dzienniki zarzucają organizatorom m.in. podawanie nieprawdziwych informacji i posługiwanie się dziećmi do osiągnięcia celów politycznych.

 

Według dziennika "El Pais" liczby podawane przez organizatorów niedzielnego referendum na temat zamkniętych lokali wyborczych są "sprzeczne i wątpliwe". Wskazują, że już sama organizacja - uznanego przez Trybunał Konstytucyjny za nielegalny - plebiscytu jest sprzeczna z prawem.

 

Gazeta przypomina szacunki szefa hiszpańskiego MSZ, który w niedzielę rano poinformował, że w połowie z ponad 2300 miejsc zaplanowanych na referendum głosowanie się nie odbędzie, gdyż zostały one zamknięte.

 

Dziennik "El Mundo" wskazuje tymczasem na fakt wykorzystywania przez organizatorów plebiscytu dzieci i młodzieży. Odnotowuje, że nieletni byli licznie reprezentowani podczas wieców poparcia dla referendum niepodległościowego. Gazeta pisze, że uczniowie brali też udział w zajęciach kulturalno-sportowych organizowanych w szkołach, w których działają punkty wyborcze. Wybieg ten miał uniemożliwić, zdaniem komentatorów, zamknięcie lokali wyborczych przez policję.

 

"Działa 73 proc. lokali wyborczych"

 

Autonomiczny rząd Katalonii poinformował, że w niedzielę przed południem działało w regionie 73 proc. lokali wyborczych z ponad 2300 zaplanowanych w referendum niepodległościowym. W wyniku operacji policji rannych zostało 38 osób

 

Przedpołudniowy komunikat rządu Katalonii o głosowaniu w ponad 70 proc. lokali wyborczych potwierdził podczas konferencji prasowej w Barcelonie jego rzecznik Jordi Turull. Hiszpańskie media uznają te szacunki za niewiarygodne.

 

Podczas wystąpienia Turull przypomniał, że w niektórych lokalach wyborczych interweniowała hiszpańska policja. Zaznaczył, że siłowe rozwiązania zastosowane przez Madryt uderzają w podstawowe prawa człowieka. Wezwał organizacje międzynarodowe do mediacji w związku z blokowaniem przez centralny rząd Hiszpanii katalońskiego referendum.

 

- Oczekiwalibyśmy reakcji m.in. ze strony instytucji europejskich, gdyż osoby biorące udział w katalońskim referendum to również obywatele Unii Europejskiej - powiedział Turull.

 

Rzecznik rządu Katalonii zapewnił, że organizatorzy niedzielnego plebiscytu nie przestraszą się "siłowych rozwiązań" ze strony hiszpańskiej policji i prób blokowania referendum, m.in. poprzez ataki hakerów na strony internetowe katalońskich instytucji.

 

Policja zapowiadała zamknięcie lokali wyborczych

 

W niedzielę rano hiszpański minister spraw wewnętrznych Juan Ignacio Zoido poinformował, że ponad połowa z przewidzianych przez kataloński rząd 2315 lokali wyborczych była zamknięta.

 

Głosowanie w większości przypadków ma się odbywać w szkołach publicznych, które od piątkowego popołudnia są otwarte z uwagi na prowadzone przez uczniów i ich rodziców aktywności kulturalno-sportowe. Hiszpańskie media twierdzą, że jest to pretekst, aby uniemożliwić zamknięcie placówek oświatowych przez policję.

 

Szef katalońskiej policji, tzw. Mossos d'Esquadra, Josep Lluis Trapero zapowiedział, że podlegli mu funkcjonariusze zamkną w niedzielę rano obiekty, w których zaplanowano punkty wyborcze referendum niepodległościowego. Zastrzegł jednak, że policja nie będzie stosować siły w sytuacji biernego nieposłuszeństwa obywateli.

 

- Hiszpania straciła Katalonię - powiedziała na antenie Polsat News Agata Sosnowska, Polka mieszkająca w Barcelonie.

 

 

"Rosja wpływa na referendum"

 

Jak poinformował hiszpański dziennik "El Mundo", rosyjski wpływ na nieuznawane przez rząd w Madrycie referendum niepodległościowe stał się szczególnie widoczny w ostatnich godzinach przed plebiscytem.

 

"Rosyjska machina zwiększyła swoją pracę w godzinach poprzedzających referendum w celu pogłębiania podziałów w Hiszpanii i dzielenia Unii Europejskiej" - czytamy w madryckiej gazecie. Dziennik pisze w szczególności o działaniu użytkowników Twittera, powiązanych z Kremlem.

 

Hiszpańskie media wskazują, że podmioty związane z Moskwą w tendencyjny sposób przedstawiają scenariusz katalońskiego referendum, gdzie państwo jest traktowane jak "wróg obywateli, wielka państwowa machina blokująca demokratyczne prawo do głosowania". Przejawem tego miało być zamykanie stron internetowych i groźby Madrytu pod adresem wolontariuszy, pomagających w organizacji plebiscytu.

 

W piątek Hiszpański Urząd ds. Ochrony Danych (AEPD) zagroził wolontariuszom wchodzącym w skład komisji wyborczych katalońskiego referendum. Za nielegalne, zdaniem tej podległej rządowi centralnemu instytucji, korzystanie z danych osobowych mieszkańców regionu grozi kara do 300 tys. euro.

 

 "Celem jest, by wszyscy Katalończycy mogli zagłosować"

 

- Jesteśmy w stanie przeprowadzić referendum - mówił Turull na konferencji prasowej. - Celem jest, by wszyscy Katalończycy i Katalonki mogli oddać głos.

 

Rzecznik rządu Katalonii poinformował ponadto, że wystarczy, iż uczestnik plebiscytu będzie miał ze sobą dowód lub paszport i może zagłosować w dowolnym lokalu wyborczym, jeśli przewidziane dla niego miejsce będzie zamknięte w wyniku działań sił bezpieczeństwa.

 

- Karty do głosowania będą wszędzie. Jeśli ktoś przyniósłby ze sobą z domu kartę według urzędowego wzoru, wszystkie te karty będą mogły być użyte - dodał Turull.

 

Kolejki przed lokalami wyborczymi

 

Od wczesnych godzin rannych Katalończycy formują kolejki przed lokalami, gdzie zamierzają oddać głos. Do miejsc tych zjeżdżają funkcjonariusze policji, a w niektórych lokalach organizatorzy blokują drzwi, by zapobiec działaniom sił bezpieczeństwa.

 

Kataloński rząd Carlesa Puigdemonta zapowiedział, że głosowanie odbędzie się w ponad 2300 lokalach wyborczych, ale władze centralne w Madrycie, które uznają plebiscyt za nielegalny, zamierzają doprowadzić do całkowitego paraliżu referendum. Obserwatorzy mówili m.in. o rozwiązaniach siłowych, jak np. zamykanie lokali.

 

 

PAP

nro/hlk/
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie