"Przygotowałem swoją żonę i dzieci na to, że mogę być zatrzymany". Doradca prezydenta o działaniach prokuratury

Polska

- Samo insynuowanie mi, że tego rodzaju zarzuty mogą być formułowanie, muszę odebrać jako próbę dyskredytacji prezydenta poprzez obniżania mojej wiarygodności zawodowej - mówi prof. Michał Królikowski portalowi 300polityka.pl, komentując doniesienia, że prokuratura sprawdzała jego powiązania ze spółką paliwową. To druga osoba z otoczenia prezydenta, która ma problemy ze służbami zależnymi od PiS.

Działania te - jak podaje RMF FM - rozpoczęły się, gdy w mediach pojawiała się informacja, że to prof. Królikowski pomaga prezydentowi w przygotowaniu jego propozycji dot. reformy sądownictwa.

 

"Myślę, że jestem pionkiem"

 

Według rozgłośni, szef firmy, która pojawiła się w śledztwie dotyczącym wyłudzeń podatku VAT i w imieniu, której działał mecenas Królikowski, miał wpłacić na konto kancelarii znaczną kwotę. To tzw. adwokacki depozyt i wynagrodzenie za usługi. Zgodnie z umową, prawnik dokonał trzech przelewów na wskazane konta. Jak informuje RMF, kiedy Królikowski zorientował się, że pieniądze mogą pochodzić z przestępstwa, zablokował konto i poinformował o depozycie organy ścigania. Klient mecenasa miał zostać przesłuchany w związku z depozytem i przelewami, był także pytany o rolę Królikowskiego w całej sprawie.

 

- Jestem przekonany, że to nie ja jestem celem tej całej sprawy. Myślę, że jestem pionkiem - to, że pionka można przewrócić, to jest jasne - natomiast celem tego całego zabiegu jest - według mojej oceny - pan prezydent - powiedział prof. Królikowski na antenie RMF FM.

 

"To jest legalny depozyt adwokacki"

 

Dopytywany, czy boi się aresztowania, odparł: przygotowałem swoją żonę i dzieci na to, że mogę być zatrzymany, a swoich współpracowników w kancelarii, że może wejść CBŚ i zajmować akta klientów.

 

Na pytanie, o co chodzi w tej całej sprawie i o co - jego zdaniem - prokuratura ma "pretensje", prof. Królikowski odpowiedział: "o ukrywanie środków finansowych, czyli pieniędzy pochodzących z przestępstwa". Dopytany, czy je ukrywa, zapewnił, że nie, a wręcz - jak dodał - informuje ze swoim klientem prokuraturę, gdzie te pieniądze są.

 

Prof. Królikowski wyjaśnił, że sprawa toczy się od dwóch lat, a on w niej jest pełnomocnikiem od lutego 2017 r. - Klient jest przestraszony, że może być aresztowany, z aresztu można wyjść za poręczeniem majątkowym, w związku z tym deponuje u mnie środki - to jest legalny depozyt adwokacki, normalna procedura przewidziana w regulaminie wykonywania zawodu adwokata - deponuje środki na cele postępowania przygotowawczego, ja je przechowuję ale jestem, jak bank - muszę te pieniądze wydać na każde jego żądanie - mówił prof. Królikowski. Wyjaśnił, że nie może ich przelać na dowolne konto. - Muszę je ulokować na specjalnym koncie, na którym nie ma moich pieniędzy - dodał.

 

"Nie mogę obciążyć mojego klienta, nie mogę go zdradzić"

 

Zaznaczył, że kiedy dowiedział się od swojego klienta, że zdeponowane przez niego pieniądze mogą pochodzić z przestępstwa, jedyne, co mógł mu "zaproponować - chcąc polepszyć jego sytuację - to ujawnienie prokuraturze, że te pieniądze są". - Nie mogę obciążyć mojego klienta, nie mogę na niego donosić, nie mogę go zdradzić - przekonywał mecenas.

 

Podkreślił, że prokuratora została poinformowana o pieniądzach, w momencie, w którym dowiedział się, że mogą one pochodzić z przestępstwa. - Informujemy CBŚ o tym - jeśli dobrze pamiętam - 5 lipca (...). Dzień później prokurator żąda ode mnie przekazania dowodów, które będą obciążać mojego klienta - dodał.

 

Jak ocenił, prokurator ma do niego pretensje o to, że nie podał mu numeru rachunku, na którym te pieniądze są. - Powiedziałem, że posiadam profesjonalny depozyt - powiedział mecenas. Zaznaczył również, że "z tajemnicy adwokackiej może go zwolnić tylko sąd, z tajemnicy obrończej - nikt".

 

"Wiedza z wewnątrz śledztwa"

 

Zapytany, dlaczego uważa, że ta sprawa jest polityczna, prof. Królikowski stwierdził, że wtedy, kiedy w mediach pojawiły się pierwsze informacje o tym, że bierze udział w pracach nad prezydenckimi projektami, skontaktowało się z nim CBŚ, że chce ponownie przesłuchać jego klienta ws. depozytu. Jak dodał, poinformowano go, że prokurator wydał dyspozycje, by jego również przesłuchać w zakresie, w którym - wyjaśnił - jest związany tajemnicą zawodową. "Co ważne, (prokurator generalny) nie występuje do sądu o to, żeby mnie z niej zwolnić" - podkreślił.

 

"Dalej jest przesłuchany mój klient - w środę w zeszłym tygodniu. Potem musi być sporządzona jakaś specjalna notatka na potrzeby Prokuratury Krajowej i dwa dni później pojawia się u mnie dziennikarz Newsweeka, który dysponuje dokumentem, czy kopią dokumentu, wyglądającego, jak część dokumentów z akt postępowania przygotowawczego" - mówił prof. Królikowski. Były to informacje - jak ocenił - wyglądające na "wiedzę z wewnątrz śledztwa", z prokuratury.

 

Dodał, że dziennikarz poinformował go również, że artykuł - razem z informacjami, w których był posiadaniu - ma ukazać się w poniedziałek, 25 września - tego samego dnia, kiedy prezydent planuje przedstawić swoje projekty ws. KRS i SN. Według prof. Królikowskiego miało to służyć temu, żeby go "zniszczyć" oraz - jak ponownie zaznaczył - "zdyskredytować" Andrzeja Dudę.

 

"Prokurator generalny idzie na wojnę z prezydentem"

 

- Wyobrażam, sobie, że w poniedziałek, kiedy prezydent przedstawi na konferencji przygotowane przez siebie ustawy (o KRS i SN - red.), podstawowe pytania będą takie: dlaczego zatrudnił - chociaż nie zatrudnił, bo robię wszystko społecznie i pro bono - ale dlaczego korzystał z usług przestępcy, żeby napisać ustawy o sądach - powiedział prof. Królikowski.

 

Według niego, "bardzo prawdopodobne, że prokurator generalny idzie na wojnę z prezydentem".

 

Zapytany, czy Ziobro może działać w ramach "zemsty, odparł: "Emocje są rzeczą ludzką"

 

Zwrócił też uwagę, że "jeszcze dwa miesiące temu minister sprawiedliwości, prokurator generalny zwrócił się do niego z prośbą, żeby napisał dla niego opinię prawną w związku z nowelizacją ustawy".

 

Prof. Królikowski powiedział również, że dzień, albo dwa dni później - kiedy dotarły do niego informacje, że prokuratura zaczęła się interesować sprawą - poinformował prezydenta, że może zostać sformułowany przeciwko niemu zarzut, jakoby współpracował z mafią paliwową. - Prezydent uznał, że należy walczyć, ponieważ nie chodzi o realne zarzuty w stosunku do mnie, ale jest to atak na niego (...). Uznał, że jest to sprawa polityczna, że są źli ludzie, z którymi trzeba walczyć - podkreślił.

  

"Brutalny zamach"

 

- Jeżeli prokuratura rozważa chociażby w jakimś minimalnej perspektywie postawienie mi zarzutów właściwie wyłącznie z tego powodu, że wykonuję zawód adwokata i z determinacją walczę o dobro mojego klienta, nawet jeśli ostatecznie, w wyniku prawomocnego orzeczenia sądu, okaże się, że popełnił przestępstwo, że dbam o to, by mógł wpłacić poręczenie majątkowe dla celu opuszczenia tymczasowego aresztowania, to jest to brutalny zamach nie tylko na mnie, ale i na instytucję zawodu zaufania publicznego, jakim jest adwokat - powiedział Królikowski dla 300polityka.pl.

 

- Dziennikarze posiadają ponoć kopie z akt postępowania przygotowawczego, co samo w sobie, jeśli jest prawdą, jest skutkiem naruszenia tajemnicy śledztwa - podkreślił mecenas. 

 

Królikowski stwierdził, że "albo tę informację przekazał ktoś, kto ma stały dostęp do akt i postępowania przygotowawczego, czyli prokuratora, albo jest to któryś z obrońców, które te akta przegląda".

 

- Z tego co wiem, notatka, którą dysponują dziennikarze, opisuje wydarzenia z zeszłego tygodnia. Jest mało prawdopodobne, że do tej notatki mógł dotrzeć ktoś spoza instytucji, która ją stworzyła - powiedział mecenas.

 

"Wojna PiS-u z PiS-em trwa"

 

Doniesienia medialne dotyczące Królikowskiego skomentowała w "Nowym Dniu z Polsat News" przewodnicząca klubu Nowoczesnej Katarzyna Lubnauer.  - Sprawa pana Królikowskiego jest elementem wewnętrznych rozgrywek w Prawie i Sprawiedliwości - powiedziała posłanka.

 

Lubnauer dodała, że "moment jest nieprzypadkowy", ponieważ w poniedziałek mają trafić do Sejmu prezydenckie ustawy dotyczące zmian w wymiarze sprawiedliwości.

 

 

Rzecznik prezydenta Krzysztof Łapiński powiedział w Radiu ZET, że w czwartek wieczorem rozmawiał o sprawie Królikowskiego z Andrzejem Dudą i "relacjonował (mu), co się działo w mediach". - Prezydent zawsze w takich sytuacjach zachowuje spokój - podkreślił.

 

- Prezydent prosząc profesora Królikowskiego o jakieś rady, czy opinie, został poinformowany, że (prof.) wcześniej prowadził praktykę adwokacką - każdy, kto ma z tym styczność, wie, że można reprezentować różne osoby. Taka ogólną wiedzę prezydent miał, ale na pewno nie miał tej wiedzy, która wynika z ostatnich działań prokuratury, o ile te artykuły są prawdziwe" - powiedział Łapiński.

 

"Podjął działania, które wykazują się najwyższą etyką adwokacką"

 

Zaznaczył, że "prezydent jest prawnikiem, (który) prowadził praktykę adwokacką, więc ma świadomość, że adwokaci najczęściej reprezentują osoby, które weszły w konflikt z prawem i taka jest rola adwokata".

 

Łapiński ocenił, że "w tej sprawie z tego, jak ją opisują media, profesor Królikowski zachował się tutaj bardzo porządnie". - Kiedy pojawiły się informacje co do jego klienta, to podjął działania, które właśnie wykazują się najwyższą etyką adwokacką - dodał.

 

 

Zapytany o doniesienia Newsweeka, który m.in. przytacza rzekomą rozmowę prof. Królikowskiego z prezydentem Dudą, w której prezydent miał usłyszeć, że "wokół niego może pojawić się zainteresowanie prokuratury", a prezydent miał odpowiedzieć, "jeśli Ziobro będzie mógł, to obryzga cię błotem"; powiedział, że "nie był podczas tej rozmowy". - Profesor Królikowski, co wczoraj też w wywiadzie mówił, że jego rola była taka, że on na dzisiejszym etapie nie wie jak te ustawy wyglądają. Nie wie, ich nie pisał, swoje uwagi zgłosił - podkreślił.

 

"Przyjrzymy się temu, trzeba spokojnie tutaj działać"

 

Dopytywany był czy podczas czwartkowej rozmowy z prezydentem Dudą, usłyszał: "wiedziałem o tym, nie ma sprawy" czy "to jest problem, muszę się zastanowić". Podkreślił, że usłyszał: "spokojnie, dzisiaj wracam, przyjrzymy się temu, trzeba spokojnie tutaj działać i nie można popadać w stany emocjonalne, które nie służyłyby sprawie".

 

Dodał też, że pojawią się pytania czy taka sprawa jest faktycznie prowadzona i skąd te informacje wyciekły. - Jeżeli te informacje się potwierdzą, to znaczy, że one wyciekły ze śledztwa - powiedział.

 

Łapiński dopytywany, czy "to jest początek wojny na linii Zbigniew Ziobro-prezydent Andrzej Duda" Łapiński odpowiedział, "ja takiego wrażenia nie mam". - Trudno sobie wyobrazić, że ktoś w taki sposób mógłby się posługiwać materiałami ze śledztwa, żeby w jakikolwiek sposób dyskredytować prezydenta - powiedział.

 

Królikowski jest drugą osobą z otoczenia prezydenta, która ma problemy ze służbami zależnymi od PiS.

 

W czerwcu Służba Kontrwywiadu Wojskowego wszczęła postępowanie sprawdzające wobec gen. Jarosława Kraszewskiego, dyrektora Departamentu Zwierzchnictwa nad Siłami Zbrojnymi w BBN. Oznacza to czasowe odebranie mu dostępu do informacji niejawnych, co uniemożliwia generałowi wykonywanie jego obowiązków służbowych.

 

Samo BBN informowało też wcześniej, że wobec gen. Kraszewskiego "od dłuższego czasu formułowane były przez szefa MON Antoniego Macierewicza nieformalne zarzuty mające podważyć jego wiarygodność".


Według mediów, powodem działań SKW wobec Kraszewskiego było to, że zakwestionował on propozycje nominacji generalskich przedstawione przez Macierewicza; sprawa Kraszewskiego miała też być głównym powodem wstrzymania przez prezydenta generalskich nominacji, które są tradycyjnie wręczane 15 sierpnia.

 

RMF FM, 300polityka.pl, PAP, Polsat News, polsatnews.pl

luq/kan/dro/
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie