"Obiecywano mi, że razem z Kaczyńskimi będę rządził Polską". Giertych przypomina rozpad koalicji z PiS

Polska
"Obiecywano mi, że razem z Kaczyńskimi będę rządził Polską". Giertych przypomina rozpad koalicji z PiS
Polsat News

"Dokładnie 10 lat temu rozpadła się koalicja rządowa i przestałem być wicepremierem i ministrem edukacji narodowej" - napisał na swoim profilu na Facebooku Roman Giertych. Prawnik dodał, że zdecydował się wtedy na "samobójczy z punktu widzenia interesów mojego ugrupowania krok tj. wojnę z PiS". Przyznał jednak, że "było warto".

Roman Giertych w swoim niedzielnym wpisie poświęcił dużo miejsca na przypomnienie tego, co wydarzyło się latem 2016 roku. Swoją notkę zatytułował: moja najtrudniejsza decyzja.

 

 

"Zaproponował współpracę przy przejęciu posłów Samoobrony"

 

Prawnik przypomniał, że "na początku lipca 2007 roku premier Jarosław Kaczyński odwołał z funkcji wicepremiera i ministra rolnictwa Andrzeja Leppera z powodu podejrzeń CBA o przyjęcie przez Leppera kontrolowanej łapówki”.

 

Giertych dodał, że "zaraz po wybuchu afery” Jarosław Kaczyński zaprosił go na spotkanie, na którym poinformował o zarzutach wobec Leppera i "zaproponował współpracę przy przejęciu posłów Samoobrony."

 

"Na spotkaniu z Kaczyńskim zażądałem dostępu do dokumentów dotyczących Leppera świadczących o tym, że przed rozpoczęciem operacji kontrolowanego wręczenia łapówki w Ministerstwie Rolnictwa doszło do korupcji. Zgodnie z ustawą o CBA operacja specjalna mogła być rozpoczęta tylko wtedy, gdy istniały wiarygodne informacje o istnieniu korupcji. Nie wolno było podżegać do korupcji. Przedstawienie takich dokumentów obiecał mi w rozmowie premier. Po kilku dniach, gdy nie otrzymałem tych dokumentów stało się jasne, że operacja CBA była po prostu formą likwidacji konkurenta PiS i nie miała nic wspólnego z walką z korupcją." – napisał Giertych.

 

"Wypowiedzenie wojny"

 

Były polityk przypomniał, że później napisał publiczny list, w którym domagał się od prezydenta Lecha Kaczyńskiego dymisji szefa CBA Mariusza Kamińskiego.

 

Giertych napisał, że publikacja listu oznaczała "wypowiedzenie wojny".

 

"Wówczas nastąpił okres kilku tygodni, w których przez różnych współpracowników J.Kaczyńskiego, a później przez niego samego byłem przekonywany do powrotu do współpracy. Obiecywano mi, że razem z braćmi Kaczyńskimi będę rządził Polską i że żadna decyzja nie zapadnie beze mnie. Jak mi powiedziano, helikopter czekał na mnie w każdej chwili, aby zawieźć mnie na rozmowy z braćmi na Hel."

 

Były polityk podkreślił, że podjął wtedy "najtrudniejszą decyzję w życiu".

 

"Zdecydowałem się na samobójczy z punktu widzenia interesów mojego ugrupowania krok tj. wojnę z PiS. Spotkałem się z liderami PO i umówiliśmy się, że stworzymy nowy rząd, chyba że PiS zgodzi się na przyspieszone wybory."

 

"Być może PiS rządziłby nieprzerwanie do dzisiaj, w formule zbliżonej do białoruskiej."

 

Giertych zauważył, że "rozpisanie wyborów oznaczało koniec formacji, której przewodziłem, ale oznaczało też koniec ówczesnych rządów PiS".

 

"Jestem przekonany, że zapewniając Kaczyńskiemu większość, po odwołaniu Leppera, odpowiadałbym za wprowadzenie faktycznej dyktatury. J. Kaczyński posiadał wówczas przewagę, której teraz nie ma: absolutnie powolnego prezydenta - brata. Nie byłoby okresu 8 lat PO i PSL i być może PiS rządziłby nieprzerwanie do dzisiaj, w formule zbliżonej do białoruskiej."

 

"Mam nadzieję, że już dzisiaj polska demokracja na tyle się wzmocniła, że niemożliwe jest aby wprowadzić nam dyktaturę. I dlatego uważam, że było warto."

 

polsatnews.pl

luq/
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie