Czekał dwa dni w szpitalu na przetoczenie krwi. W końcu zasłabł
Przewlekle chory Stanisław Wnuk trafił do gdańskiego szpitala św. Wojciecha z pilnym skierowaniem na przetoczenie krwi. Pielęgniarka i lekarz przyjęli pacjenta, ale nagle przestali się nim interesować. - Wszystko się zaczęło, kiedy się dowiedzieli, że jestem osobą bezdomną - twierdzi mężczyzna. Dwukrotnie przewożono go do szpitala zakaźnego, skąd karetką wracał na SOR.
Mężczyzna dwa tygodnie temu pojechał do szpitala z opiekującym się nim wolontariuszem. Po dwóch godzinach chory dostał kroplówkę, ale musiał czekać. Cały dzień siedział na krześle.
Dwa razy w szpitalu zakaźnym
W nocy przewieziono go do szpitala zakaźnego w Gdańsku-Wrzeszczu. Pulmonolog stwierdził, że pacjent nie jest już chory na gruźlicę. Odesłał go z powrotem na SOR w szpitalu św. Wojciecha.
Po kilku godzinach chorym zainteresował się ratownik, ale znów uznano, że mężczyzna musi trafić do szpitala zakaźnego. Zaskoczony lekarz odesłał go na SOR w placówce, do której trafił na przetoczenie krwi.
Miejsce dla chorego znalazło się dopiero po tym, jak zemdlał. Od momentu przybycia do szpitala św. Wojciecha mężczyzna czekał ponad 2 doby na zabieg.
Gdański NFZ i władze zarządzającej szpitalem spółki sprawdzą, jak mogło dojść do takiej sytuacji.
Polsat News
Czytaj więcej
Komentarze