Pobili operatora, ale Lasy Państwowe nie zerwą z nimi umowy. "Nie ma podstaw" - twierdzi rzecznik przedsiębiorstwa

Polska

- Umowa z konsorcjum zakładów leśnych pracujących w Puszczy Białowieskiej nie zostanie zerwana - powiedział rzecznik białostockiego oddziału Lasów Państwowych Jarosław Krawczyk. Zaznaczył, że sprawę należy załatwić wewnątrz tego konsorcjum. Według informacji Polsat News jedna z czterech firm wchodząca w skład tej grupy należy do Dariusza S., który jest podejrzany o pobicie operatora Polsat News.

- Nadleśnictwo podpisało umowę z konsorcjum na wykonywanie prac w Puszczy Białowieskiej. Nie ma możliwości rozwiązania umowy z konsorcjum, ponieważ umowa tego nie przewiduje - wyjaśniał rzecznik białostockiego oddziału Lasów Państwowych.

 

"To sprawa wewnątrz konsorcjum"


- Z tego, co wiemy, osoba, która reprezentuje wszystkie zakłady usług leśnych, ma się porozumieć z tym konkretnym zakładem usług leśnych, który spowodował ten nieszczęśliwy i przykry wypadek. Jest to sprawa wewnątrz konsorcjum i nie ma  podstaw, by nadleśnictwo zerwało umowę z konsorcjum. Musi być to załatwione wewnątrz konsorcjum - podkreślał Jarosław Krawczyk.


Konsorcjum składa się z czterech zakładów usług leśnych świadczących prace na korzyść nadleśnictwa.


Dariusz i Andrzej S., którzy pobili operatora Polsatu News, decyzją sądu zostali tymczasowo aresztowani na dwa miesiące. Do zdarzenia doszło w sobotę przed południem, kiedy ekipa telewizji Polsat News realizowała materiał w Puszczy Białowieskiej.


Od razu po zatrzymaniu napastników było wiadomo, że to pracownicy jednej z firm biorących udział w wyrębie lasu w tamtym regionie.

 

Pobili, okradli i uciekli


Do operatora kamery podjechał samochód. Siedzący w nim mężczyźni zaczęli pytać dziennikarza, czy ma zezwolenie na nagrywanie. Gdy operator udzielił odpowiedzi z samochodu wysiadł jeden z mężczyzn, który uderzył go pięścią w głowę. Dziennikarz nie zaprzestał nagrywania, co rozsierdziło mężczyzn. Zaczęli gonić kamerzystę usiłując dwukrotnie potrącić go samochodem.


Następnie przewrócili go na ziemię. Jeden z mężczyzn obezwładnił dziennikarza, a drugi zabrał mu kamerę. Pobitego operatora zostawili na ziemi, a sami oddalili się ze sprzętem należącym do stacji.

 

W dalszym ciągu nie udało się odnaleźć kart pamięci, które zginęły z kamery. Podejrzani zaprzeczają, że je zabrali.

 

"Konsekwencje zostaną wyciągnięte"


Rzecznik prasowy Lasów Państwowych w Białymstoku, zapewniał tuż po tym incydencie, że "konsekwencje wobec napastników zostaną wyciągnięte".


W rozmowie z Polsat News nie wykluczał, że może zostać podjęta decyzja o rozwiązaniu umowy z zakładem wykonującym usługi dla Lasów państwowych, w którym pracowali obaj zatrzymani mężczyźni.

 

polsatnews.pl

grz/hlk/
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Komentarze

Przeczytaj koniecznie