B. wiceprezes Amber Gold Katarzyna P. odmówiła składania zeznań przed sejmową komisją śledczą

Polska

Katarzyna P. , żona b. prezesa Amber Gold Marcina P. i b. wiceprezes tej spółki, odmówiła w czwartek składania zeznań przed sejmową komisją śledczą ds. Amber Gold. - Liczyliśmy się z tym - oceniła przewodnicząca komisji Małgorzata Wassermann (PiS).

Czwartkowe posiedzenie komisji było jednym z najkrótszych spośród wszystkich dotychczasowych - trwało osiem minut. Podobnie jak posiedzenie w środę odbyło się ono w budynku Sądu Okręgowego w Warszawie, do którego dowieziono z aresztu śledczego Katarzynę P. Dzień wcześniej w warszawskim SO zeznania przed komisją przez kilka godzin składał Marcin P.

 

Zembaczyński: pani Katarzyno P., była pani "księżniczką Amber Gold"

 

Małżeństwo P. jest oskarżone w toczącym się w Gdańsku procesie w sprawie Amber Gold. W związku z tym małżonkowie P. mieli prawo odmówić składania zeznań przed komisją. W środę Marcin P. odpowiedział na dużą część pytań komisji, odmawiał odpowiedzi na niektóre, głównie dotyczące początków spółki Amber Gold i źródeł finansowania jego firmy.

 

- Korzystam z (prawa) do odmowy składania zeznań - powiedziała natomiast w czwartek już na początku posiedzenia Katarzyna P.

 

O zmianę takiego stanowiska apelował do niej Witold Zembaczyński (Nowoczesna). - Pani Katarzyno P., była pani "księżniczką Amber Gold", to Marcin P. tak panią nazywał, posadził na tym tronie, ma pani dzisiaj znamienitą okazję, żeby opinii publicznej powiedzieć prawdę o tej aferze, niech pani odpowie na te pytania, które nie będą kolidować z pani procesem karnym i przekaże komisji śledczej i opinii publicznej to wszystko, czego chcemy się dowiedzieć. Proszę to wziąć pod rozwagę - mówił Zembaczyński.

 

- Podtrzymuję swoje stanowisko - odpowiedziała na ten apel Katarzyna P.

 

"My też sobie poradzimy"

 

- Liczyliśmy się z tym, pani Katarzyna podobną postawę prezentowała praktycznie przez całe postępowanie, wymiar sprawiedliwości radzi sobie z takimi sytuacjami, my też sobie poradzimy - powiedziała szefowa sejmowej komisji śledczej na konferencji prasowej po zakończeniu czwartkowego posiedzenia. Na pytanie, czy to oznacza, że Katarzyna P. konsekwentnie odmawiała zeznań i w aktach sądu jej zeznań nie ma, Wassermann odpowiedziała: "w większości tak".

 

Marek Suski (PiS) przyznał, że istnieje teoretyczna możliwość ponownego wezwania Katarzyny P., nawet w trybie niejawnym, gdyby komisja otrzymała taki sygnał. - Natomiast w przypadku, kiedy mamy odmowę składania zeznań w jakimkolwiek trybie, kolejne wydawanie pieniędzy, bo jednak konwój kosztuje, sąd musi oddać salę itd., to są niepotrzebne wtedy koszty - podkreślił wiceszef komisji śledczej.

 

Jarosław Krajewski (PiS) ocenił, że Katarzyna P., rezygnując ze składania wyjaśnień, "straciła szansę na podzielenie się wiarygodnymi informacjami z komisją śledczą, jak i z Polakami na temat tego, jak funkcjonowała Amber Gold". - Mogła przedstawić kulisy jak działała piramida finansowa - w mojej ocenie - Amber Gold i na czym polegał mechanizm wyprowadzania środków z tych podmiotów (Amber Gold i OLT Express) - dodał.

 

 

"Nawet nie zadałam 10 proc. pytań, które chciałabym mu zadać"

 

Wassermann poinformowała natomiast, że Marcin P. stanie ponownie przed komisją. - Będę proponowała, aby we wrześniu nastąpiło kontynuowanie przesłuchania Marcina P. (...) Nawet nie zadałam 10 proc. pytań, które chciałabym mu zadać - powiedziała.

 

Zdaniem szefowej komisji śledczej w środowym przesłuchaniu Marcina P. "były elementy, w których ewidentnie mówił on nieprawdę, jak i momenty kiedy ewidentnie mówił prawdę, są takie, gdzie mówił on tylko połowicznie". - Nigdy, w żadnym postępowaniu nie może umykać organowi rola osoby, która składa zeznania; to jest specyficzna rola, przecież on jest osobą oskarżoną, i takie zeznania zawsze analizuje się z dużą ostrożnością - mówiła Wassermann.

 

Jak podkreśliła z reguł postępowania wynika, że tego typu zeznania należy "zawsze zweryfikować z innym materiałem". - Czyli w tych częściach, w których znajdujemy potwierdzenie również w innych dowodach, myślę, że będzie można uznać je za wiarygodne. Tutaj, gdzie inne dowody zebrane temu przeczą, trzeba będzie do tego podejść z bardzo daleko idącą ostrożnością - oceniła szefowa komisji.

 

"Od roku powtarzam, że komisja będzie pracowała około dwóch lat"

 

Jak dodała, bez wątpienia Marcin P. "obnażył sposób działania ABW w stosunku do niego", co "znajduje potwierdzenie w materiale (dowodowym)". Do kwestii, które znajdują potwierdzenie w "materiale dużo wcześniejszym", Wassermann zaliczyła również wątki dotyczące otrzymywanych przez P. ostrzeżeń i osób, które je przekazywały.

 

- Wiem, że wczoraj pojawiły się oświadczenia, ale pamiętajcie państwo, że przecież są rozmowy tych osób, które przeczą temu, że coś przekazywały i one są na podsłuchach, więc to nie jest kwestia, że to powiedział Marcin P., tylko to te osoby w tych rozmowach przekazywały informacje, że "cisi panowie" za chwilę wejdą - zauważyła. Jak dodała, istnieją w aktach postępowania również maile, które potwierdzają, że "prezydenci niektórych miast byli w oczekiwaniu na wizytę Marcina P., co przekazywali przez swoich asystentów".

 

Zdaniem posłów PiS z komisji zeznania Marcina P. jednoznacznie dowodzą w sprawie Amber Gold braku działań ze strony instytucji państwa takich jak m.in. sądy, prokuratura i ABW.

 

Przewodnicząca komisji po raz kolejny powiedziała, że b. premier Donald Tusk jako zwierzchnik wszystkich ministrów zostanie przesłuchany na końcu prac komisji. - Od roku powtarzam, że komisja będzie pracowała około dwóch lat, a premier - kto by nim nie był, a był nim Donald Tusk - będzie przesłuchany na końcu - podkreśliła Wassermann.

 

"Nie wiem, czy świadków będzie 50, 80 czy 120"

 

Jak dodała nie wie, czy "to będzie styczeń, grudzień czy kwiecień", bo nie jest w stanie powiedzieć, ile razy komisja będzie przesłuchiwać Marcina P. i ile będzie on "miał do powiedzenia". - Ja nie wiem, czy świadków będzie 50, 80 czy 120, bo to nie zależy ode mnie, tylko od prac komisji - zaznaczyła.

 

Komisja przyjęła też dwa wnioski dowodowe Krzysztofa Brejzy (PO) w sprawie uzupełnienia materiału dowodowego, który - zdaniem posła - świadczy o tym, że "były przelewy pomiędzy OLT Express a SKOK-ami". Jak dodał chodzi też o kwestię pobytu w 2009 r. Marcina P. w areszcie w Słupsku i dokumentację, z kim P. miał wówczas kontakt. "Moim zdaniem taki bezpośredni pomysł mógł się narodzić właśnie w tamtym czasie" - ocenił poseł mówiąc o początkach Amber Gold.

 

Brejza stwierdził, że Marcin P. zeznał, iż środki na rozpoczęcie działalności Amber Gold miał z pożyczki w SKOK. - Tu nam się splata szereg błędów wielu posłów, którzy nie potrafili tego systemu SKOK objąć odpowiednim nadzorem - powiedział. Jak dodał, w 2006 r. posłowie PiS odrzucili poprawkę Platformy, obejmującą parabanki nadzorem KNF.

 

"Niech pan przestanie bredzić"

 

- W SKOK-ach pokrzywdzonych, poszkodowanych jest kilkanaście razy więcej osób niż w Amber Gold - przekonywał poseł Platformy. Jak dodał, działalność Amber Gold była sfinansowana ze SKOK-u Stefczyka. - Niech pan przestanie bredzić - zwrócił się wtedy do Brejzy Suski.

 

Brejza powiedział też, że sprawa "marginalnej" współpracy Michała Tuska z OLT Express była weryfikowana przez "pisowską prokuraturę" w ubiegłym roku. - Prokuratorzy w listopadzie przeanalizowali ten materiał, dysponujemy notatką służbową, z której wynika, że prokuratorzy nie znaleźli podstaw do wznawiania tej sprawy - podkreślił.

 

Poseł PO przypomniał również, że w latach 2006-2012 na czele Urzędu Lotnictwa Cywilnego stał prezes powołany przez premiera Jarosława Kaczyńskiego. - Na czele KNF w okresie największego rozrostu Amber Gold stał (też) przewodniczący Stanisław Kluza, powołany przez Jarosława Kaczyńskiego - dodał poseł PO. Jak zaznaczył, na osiem miesięcy przed upadkiem Amber Gold, w miejsce Kluzy do KNF przyszedł Andrzej Jakubiak. - Jedną z pierwszych rzeczy, którą próbował zrobić Jakubiak, było wysłanie pism, alertu do prokuratora generalnego Andrzeja Seremeta, które nigdy do rąk Seremeta nie dotarło - zaznaczył.

 

Kolejne posiedzenie komisji zaplanowano na najbliższy wtorek. Komisja ma podjąć wówczas kolejną próbę przesłuchania gdańskiej prokurator Barbary Kijanko - prowadzącej śledztwo ws. Amber Gold na początkowym etapie tej sprawy. - Wezwanie jest odebrane, na dziś nie ma żadnej informacji, że się nie stawi. Tego dnia planujemy też posiedzenie niejawne, na którym rozstrzygniemy, czy i wobec kogo złożymy zawiadomienie do prokuratury po tej turze przesłuchań - powiedziała Wassermann.

 

Poinformowała też, że komisja najprawdopodobniej jesienią przesłucha prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza.

 

PAP

luq/
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie