Japonia: sześć lat usuwania skażeń w Fukushimie przynosi widoczne efekty

Świat
Japonia: sześć lat usuwania skażeń w Fukushimie przynosi widoczne efekty
Flickr/IAEA Imagebank

Operator elektrowni atomowej w Fukushimie firma TEPCO poinformowała o postępach w usuwaniu radioaktywnych skażeń po katastrofie z 11 marca 2011 roku. Według agencji Kyodo na 95 proc. powierzchni obiektu nie trzeba już nosić kombinezonów ochronnych. Firma TEPCO zaprosiła na teren dotychczas objęty skażeniem japońskich dziennikarzy.

"Naszym celem w najbliższym czasie jest stworzenie miejsca, w którym można bez obaw pracować" - poinformował rzecznik departamentu TEPCO odpowiedzialnego za usuwanie skażenia w Fukushimie I, Daisuke Hirose. "Doprowadziliśmy do tego (do katastrofy). Musimy dołożyć wszelkich starań, by stworzyć miejsce, do którego ludzie będą chcieli wracać. Nikt nie chce mieszkać tam, gdzie nie zapewnia się bezpieczeństwa" - dodał Hirose.

 

Kyodo przypomina, iż opinia publiczna wciąż nie do końca ufa TEPCO. Sześć lat po katastrofie w elektrowni 80 tys. mieszkańców nie może wrócić do swoich domów w okolicy Fukushimy I.

 

"Musimy kontynuować walkę ze śmieciami i popiołem"

 

Hirose podkreślił, że prawo zabrania TEPCO wywozić skażone radioaktywnie śmieci poza teren elektrowni nawet po ich spaleniu. "Musimy kontynuować walkę ze śmieciami i popiołem" - twierdzi rzecznik. W procesie usuwania skażenia powstaje wiele odpadów takich jak odzież ochronna, rękawice czy skarpety. Dotychczas firma spaliła 1,5 tys. ton śmieci monitorując poziomy emitowanego wraz z dymem powstającym przy spalaniu promieniowania. Według Kyodo do końca lutego wciąż pozostawało do spalenia 70 tys. metrów sześciennych napromieniowanych odpadów.

 

Według agencji ściana z rur wypełnionych substancją mrożoną do temperatury minus 30 stopni Celsjusza, przy pomocy której chciano odgrodzić teren elektrowni i tym samym zapobiec dalszemu przedostawaniu się skażenia do gruntu i wód przybrzeżnych, nie sprawdziła się. Regulatorzy energetyki nuklearnej, na których powołuje się Kyodo, twierdzą, że pomimo utworzenia zapory notowano dalsze powstawanie napromieniowanej wody. Koszt budowy konstrukcji nazywanej "lodową ścianą" japoński rząd szacował w sierpniu 2016 roku na 35 mld jenów (ok. 320 mln dolarów) - według ówczesnych informacji dziennika "New York Times".

 

Według najnowszych danych TEPCO na 95 proc. powierzchni elektrowni nie trzeba już nosić specjalnych kombinezonów ochronnych. Ze wzgórza położonego 80 metrów od reaktora numer jeden Fukushimy I goście odwiedzający teren mogą przyglądać się blokom elektrowni. Promieniowanie w punkcie widokowym utrzymuje się na poziomie 150 mikrosiwertów na godzinę porównywalnym do dawki promieniowania otrzymywanej podczas podróży z Tokio do Nowego Jorku i z powrotem.

 

Wyłączanie uszkodzonych reaktorów potrwa od 30 do 40 lat

 

Według TEPCO 10-minutowy pobyt na wzgórzu w hełmie i masce przeciwpyłowej nie stanowi zagrożenia dla zdrowia. Dwugodzinna wycieczka po terenie elektrowni w Fukushimie wiązała się z otrzymaniem dawki 40 mikrosiwertów, porównywalnej z ekspozycją na działanie promieniowanie podczas badania rentgenowskiego - informuje Kyodo.

 

Operator elektrowni zakłada, że wyłączanie uszkodzonych reaktorów może potrwać od 30 do 40 lat. TEPCO zakłada, że usuwanie pozostałości prętów paliwowych z pierwszego reaktora rozpocznie się pod koniec 2021 roku, jednak Kyodo przypomina, że dotychczas nie udało się skutecznie przeprowadzić procesu rozpoznania stanu wnętrza reaktorów.

 

11 marca 2011 roku w wyniku trzęsienia ziemi o magnitudzie 9,0 i wywołanej nim gigantycznej fali tsunami w elektrowni Fukushima I nastąpiła awaria systemów chłodzenia; doszło do stopienia się prętów paliwowych. Była to największa katastrofa nuklearna od wybuchu reaktora w elektrowni w Czarnobylu w 1986 roku.

 

PAP

dk/
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Komentarze

Przeczytaj koniecznie