Znaleźli ją w stawie w Tworkach. Wyszła tylko do ogrodu. Wcześniej nie mówiła o samobójstwie
Kobieta, której ciało zostało znalezione w środę po południu w stawie na terenie szpitala psychiatrycznego w Tworkach (woj. mazowieckie) była jego pensjonariuszką. Od lutego przebywała w zakładzie opiekuńczo-leczniczym o charakterze półotwartym. Nieoficjalnie wiadomo, że mogła targnąć się na swoje życie. Szpital podał jednak, że pacjentka nie zgłaszała wcześniej zamiarów samobójczych.
- Mogę potwierdzić, że w środę w stawie na terenie szpitala zostało znalezione ciało kobiety, która przebywała w zakładzie opiekuńczo-leczniczym od 16 lutego tego roku - poinformowała polsatnews.pl Anna Mosiołek, zastępca dyrektora Mazowieckiego Specjalistycznego Centrum Zdrowia im. prof. Jana Mazurkiewicza do spraw leczniczych.
Wyszła do ogródka
Pacjentka wyszła z oddziału półotwartego, który nie jest oddziałem psychiatrycznym, około godziny 12. Kobieta poszła do ogródka, który znajduje się przed budynkiem. Gdy pracownicy stracili ją z oczu, rozpoczęto poszukiwania.
- Pensjonariuszki nie było dosłownie pół godziny - poinformowała wicedyrektor Mosiołek. - Pacjenci mogą ten zakład opuszczać i poruszać się po terenie szpitala - dodała.
Na ciało natknęli się inni pacjenci.
- Po tym zdarzeniu pacjenci i pracownicy otrzymali pomoc psychologiczną - powiedziała polsatnews.pl wicedyrektor Mosiołek.
Szpitalna komisja sprawdza okoliczności
W środę na miejscu zdarzenia prowadzili dochodzenie przedstawiciele policji i prokuratury.
Policja w Pruszkowie (woj. mazowieckie) została poinformowana o znalezieniu ciała w środę około godz. 12:40. W zgłoszeniu była informacja, że w stawie na terenie szpitala psychiatrycznego w Tworkach znajduje się ciało. Zwłoki wyłowili strażacy.
Oględzin miejsca zdarzenia dokonała także wewnętrzna szpitalna komisja do spraw zdarzeń niepożądanych.
- Od razu poszliśmy obejrzeć miejsce wypadku, zostały przeprowadzone rozmowy z pacjentami. Na posiedzeniu w czwartek komisja zamierza ustalić wstępny przebieg zdarzenia na podstawie zgromadzonych informacji - poinformowała wicedyrektor placówki.
Według wicedyrektor wstępnie nie stwierdzono "działania osób trzecich".
Śledztwo prokuratury
- W dniu dzisiejszym wpłynęły do naszej prokuratury akta policyjne dotyczące tej sprawy i zostało wszczęte śledztwo - powiedział w czwartek polsatnews.pl zastępca prokuratora rejonowego w Pruszkowie Andrzej Zwoliński.
Śledczy na tym etapie nie przesądzają o przyczynie zgonu pensjonariuszki szpitala.
- Zarządzona została sekcja zwłok - powiedział prokurator Zwoliński, który dodał, że odbędzie się ona na początku przyszłego tygodnia.
Jego zdaniem zbadanie ciała może pozwolić na ustalenie przyczyny śmierci.
- Na ten moment nie możemy wykluczyć udziału osób trzecich w śmierci tej kobiety. Tym bardziej, że nikt nie był świadkiem zdarzenia - mówi wiceszef prokuratury Rejonowej w Pruszkowie.
Nie wspominała o samobójstwie
Według dyrekcji Mazowieckiego rocznie w szpitalu przyjmowanych jest około 7 tysięcy pacjentów.
W ciągu roku dochodzi przeciętnie do jednego samobójstwa i pięciu prób samobójczych. Każde takie zdarzenie jest analizowane. W razie zaistnienia takiej potrzeby placówka modyfikuje procedury wewnętrzne, m.in. dotyczące nadzoru nad pensjonariuszami i pacjentami.
Zmarła kobieta była urodzona w 1959 roku, leczyła się psychiatrycznie i przebywała w zakładzie o charakterze półotwartym. Według dyrekcji szpitala kobieta nie zgłaszała wcześniej zamiarów samobójczych - ani rodzinie, ani pracownikom.
- Pacjenci, którzy zgłaszają takie zamiary są pilnowani przez wyznaczoną osobę - mówi wicedyrektor placówki.
Niewielki staw znajduje się w odległym krańcu terenu należącego do szpitala.
- Pacjenci w zasadzie tam nie chodzą - powiedziała portalowi polsatnews.pl wicedyrektor Mosiołek.
Na terenie szpitala znajduje się także rzeka Utrata, a w jej pobliżu są jeszcze Stawy Pęcickie i stawy w Parku Potulickich w Pruszkowie.
Pacjent zabił pacjenta
W 2015 roku w szpitalu w Tworkach doszło do zabójstwa.
Do dwuosobowej sali na oddziale ogólnym psychiatrycznym, gdzie pacjenci mogą się swobodnie poruszać, do sali zajmowanej przez 40-letniego mężczyznę wszedł inny chory. 36-letni mężczyzna dusił pacjenta i uderzał jego głową o podłogę. Wskutek obrażeń chory zmarł.
Do napaści doszło w chwili, gdy zmieniał się personel, a nocna zmiana była wymieniana na nowy zespół.
36-letni pacjent usłyszał zarzut zabójstwa i został aresztowany.
Ofiara nie zgłaszała wcześniej rodzinie i pracownikom, że czuje się zagrożona.
Po tym zdarzeniu w szpitalu została przeprowadzona kontrola konsultanta krajowego do spraw psychiatrii.
polsatnews.pl
Czytaj więcej
Komentarze