Gliński: projekt dekoncentracji mediów jeszcze w połowie roku
- Dekoncentracja mediów jest potrzebna, aby dziennikarze poddawani presji w Ringier Axel Springer, mogli spokojnie znaleźć pracę gdzieś indziej - powiedziała Joanna Lichocka z PiS podczas debaty o repolonizacji mediów w Polsce na posiedzeniu komisji kultury i środków przekazu. - Na szczęście w tym kraju są jeszcze media, które nie przedstawiają chorej wizji PiS - mówił poseł PO Jakub Rutnicki.
W środę odbyło się posiedzenie sejmowej Komisji Kultury i Środków Przekazu, podczas którego dyskutowano m.in. o liście szefa niemiecko-szwajcarskiego koncernu Ringier Axel Springer do polskich dziennikarzy pracujących w tym wydawnictwie.
Mark Dekan napisał m.in.: "Ideologie i prymitywne ideologie przegrały z wartościami i rozsądkiem. Wyłącznym zwycięzcą nie jest jednak Donald Tusk, tak jak Kaczyński nie jest jedynym przegranym. Razem z Tuskiem wygrali Polacy - wszyscy ci, którzy są dumni z przynależności do Unii Europejskiej (...). Co do przegranych w tym starciu, to obok Jarosława Kaczyńskiego znalazła się dobra reputacja Polski jako rzetelnego partnera".
Na Kom.Kultury trwa dyskusja dot.prawa prasowego oraz dekoncentracji kapitału w mediach #listDekana Transmisja 🎦https://t.co/LpBJzZ8gmL pic.twitter.com/1fxH0RMUhj
— Sejm RP (@KancelariaSejmu) 22 marca 2017
Politycy PiS nazywają list "instrukcją szefa niemiecko-szwajcarskiego koncernu Ringier Axel Springer dla polskich dziennikarzy pracujących w tym wydawnictwie".
"Działał w granicach polskiego prawa"
Wicepremier, minister kultury i dziedzictwa narodowego Piotr Gliński stwierdził podczas posiedzenia komisji, że paradoksalnie prezes szwajcarsko-niemieckiego koncernu medialnego działał w granicach polskiego prawa".
Jak wskazał, jeden z artykułów prawa prasowego mówi bowiem o tym, że właściciel mediów "może nawet stosować konsekwencje pracownicze wobec swoich pracowników, którzy nie realizują linii programowej medium".
Min.Gliński o instrukcji dla mediów:paradoksalnie szef koncernu działał w granicach prawa pras. Resort MKiDN_GOV_PL pracuje nad zmianami pic.twitter.com/o1NkSMU0ik
— Sejm RP (@KancelariaSejmu) 22 marca 2017
"Skandaliczne interwencje w wolny rynek mediów"
- To jest prawo peerelowskie z 1984 roku i przez 20 kilka lat III RP nie zostało ono zmienione; nie zostało ono zmienione także przez osiem lat działającej przed nami koalicji. Mamy taką regulację, która umożliwia w zasadzie tego rodzaju skandaliczne interwencje w wolny rynek mediów - powiedział wicepremier.
- Nasi partnerzy zagraniczni wpisali się w mentalność państwa komunistycznego, które narzucało w tak ostry sposób dyscyplinę dotyczącą linii programowej czasopism i mediów - ocenił.
"Ograniczanie wolności prasy"
W ocenie Glińskiego, taka ingerencja jest sprzeczna z polską konstytucją, gdyż "w ewidentny sposób ogranicza wolność prasy, wypowiedzi i funkcjonowania w Polsce demokracji i pluralizmu poglądów".
- Dlatego też chciałem poinformować, że prowadzimy w tej chwili prace nad nowelizacją prawa prasowego. W ramach tej nowelizacji będziemy proponowali zmianę zapisu artykułu 10 prawa prasowego - doprecyzował.
Artykuł 10 prawa prasowego mówi, że zadaniem dziennikarza jest służba społeczeństwu i państwu: "Dziennikarz ma obowiązek działania zgodnie z etyką zawodową i zasadami współżycia społecznego, w granicach określonych przepisami prawa". Przewiduje on także, że dziennikarz, w ramach stosunku pracy, ma "obowiązek realizowania ustalonej w statucie lub regulaminie redakcji, w której jest zatrudniony, ogólnej linii programowej tej redakcji".
Zapobiec koncentracji mediów, zwiększyć ich pluralizm
Wicepremier zaznaczył jednocześnie, że nie ma jeszcze gotowego projektu przepisów "zapobiegających nadmiernej koncentracji na rynku mediów i zwiększających pluralizm mediów polskich".
Dodał, że od września ubiegłego roku trwają prace zespołu roboczego - z udziałem przedstawicieli resortu kultury, Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów, Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji (w przyszłości w prace włączony ma zostać również Urząd Komunikacji Elektronicznej) - nad takim projektem.
Gliński chciałby, żeby projekt dekoncentracji na rynku medialnym został przedstawiony do połowy roku. - Nie wiem, czy zdążymy, to skomplikowana materia legislacyjna - zastrzegł.
Projekt ust ograniczający koncentrację kapitału na rynku mediów pojawi się do wakacji-zapowiedział min. PGliński @MKiDN_GOV_PL na Kom.Kultury pic.twitter.com/KiDadqxC6k
— Sejm RP (@KancelariaSejmu) 22 marca 2017
"Niepokój ws. koncentracji mediów"
- Te prace wynikają z naszego niepokoju dotyczącego stanu funkcjonowania polskich mediów, jeśli chodzi o kwestie koncentracji kapitału - mówił Gliński. - Istnieją, oczywiste zupełnie, podstawy prawne w prawie europejskim i w prawach państw cywilizowanych, demokratycznych (…), które dają nam dodatkowy impuls do tego, że powinniśmy to uregulować - podkreślił.
Zdaniem wicepremiera brak takiego uregulowania to "wielkie zaniedbanie III Rzeczpospolitej". - To jest pytanie, dlaczego myśmy tak podstawowych spraw przez 27 lat nie uregulowali i zaszłości wynikające z braku tej regulacji, no niestety, rzutują na funkcjonowanie polskiej demokracji - dodał szef MKiDN.
Min.Gliński odp. na pyt.posłów:rynek mediów w PL dominuje kapitał zagr.Taka sytuacja nie jest zdrowa,należy poszerzyć pluralizm pic.twitter.com/8fIWJlJIS4
— Sejm RP (@KancelariaSejmu) 22 marca 2017
"Wypowiedź niefortunna"
Na temat listu szefa Ringier Axel Springer rozmawiali także wiceministrowie spraw zagranicznych Polski i Niemiec. Jak powiedział wiceszef MSZ Jan Dziedziczak, "nasz odpowiednik niemiecki stwierdził, że wypowiedź prezesa koncernu była niefortunna".
Dziedziczak podkreślił, że wydarzenia związane z "wezwaniem szefa koncernu niemiecko-szwajcarskiego wobec polskich dziennikarzy" MSZ traktuje jako "kwestię wysoce niepokojącą, ingerującą w wewnętrzne sprawy i (...) mającą znamiona wpływania obcego koncernu na świadomość polskiego suwerena, polskiego wyborcy".
- To jest sprawa bez precedensu, że szef MSZ zajmuje się kwestią listu do pracowników koncernu - powiedział poseł Nowoczesnej Grzegorz Furgo.
- W liście są jednoznaczne instrukcje, jak wpływać na opinię publiczną i jak przedstawiać Jarosława Kaczyńskiego - stwierdził Dziedziczak.
J.Dziedziczak @MSZ_RP o instrukcji szefa @axelspringer: traktujemy sprawę jako wysoko niepokojącą, to próba ingerencji w niezależność mediów pic.twitter.com/HR48CveMrF
— Sejm RP (@KancelariaSejmu) 22 marca 2017
- Czy znany jest przypadek innego koncernu, w którym dziennikarze byliby instruowani, kto jest w polityce lokalnego kraju zwycięzcą? Ja takich przypadków nie znam - pytała posłanka PiS Joanna Lichocka.
- Jeżeli opozycji zależy na nieskrępowanej, pluralistycznej debacie musimy się wszyscy zastanowić nad tym problemem - dodała.
"Czy sądzicie, że dziennikarze są na tyle ulegli?"
- Czy my jesteśmy w stanie wojny z Niemcami? Podważacie państwo w podstawowym sensie nasze relacje - pytał wiceprzewodniczący komisji z Nowoczesnej Krzysztof Mieszkowski. - Czy sądzicie państwo, że nasi dziennikarze są na tyle ulegli, że kwestionują prawo do wolności prasy? - dodał.
Według posłanki PO i wicemarszałka Sejmu Małgorzaty Kidawy-Błońskiej, w liście nie ma "żadnego niepokojącego zdania".
- Powinniśmy rozmawiać o całości polskich mediów, a nie tylko o tych, które nie zgadzają się z linią rządu - dodała Kidawa-Błońska.
.@M_K_Blonska na Kom.Kultury w liście szefa @axelspringer nie widzę nic niepokojącego. Media powinny być różnorodne i niezawisłe. pic.twitter.com/7spp0XmMFw
— Sejm RP (@KancelariaSejmu) 22 marca 2017
"Czy opozycja nie włącza się w sytuację groźną dla suwerenności państwa?"
Z kolei posłanka PiS Barbara Bubula uważa, że "Axel Springer powinien ujawnić wszystkie listy wysyłane do pracowników".
- Czy opozycja nie włącza się w sytuację groźną dla suwerenności naszego państwa? To jest temat między podziałami politycznymi - pytała Bubula.
- Naprawdę chcecie państwo, aby polski rząd kontrolowali Niemcy? – dodała szefowa komisji z PiS Elżbieta Kruk.
"Niepokój związany ze zbliżającymi się wyborami"
- Czy zabolało was, że Polacy mogą czuć się dumni ze zwycięstwa Donalda Tuska? To jest pretekst, żeby zamykać media, które nie sprzyjają Jarosławowi Kaczyńskiemu - powiedział Jakub Rutnicki z PO.
Zdaniem Furgo, "niepokój związany z koncentracją mediów, wiąże się ze zbliżającymi się wyborami".
Komisja kultury o repolonizacji mediów.Pisowska histeria antyniemiecka trwa w najlepsze. pic.twitter.com/CqnS4rR7XH
— Grzegorz Furgo (@GrzegorzFurgo) 22 marca 2017
Podobnego zdania jest Mieszkowski, który podkreślił, że celem działań PiS dotyczących dekoncentracji rynku medialnego jest przejęcie przed wyborami samorządowymi wszystkich dzienników regionalnych. - I w takim celu rozmawiamy o repolonizacji mediów - podkreślił.
Mieszkowski wskazywał również na pozytywną rolę, jaką odegrał na polskim rynku medialnym ostatnich dekad kapitał zagraniczny.
- Myślę, że kapitał niemiecki, ale także norweski, w tamtych latach włożył ogromne pieniądze w polskie media i właściwie je uratował. My powinniśmy być wdzięczni koncernom szwajcarsko-niemieckim za te inwestycje - przekonywał.
"Linia zaprezentowana przez Dekana jest partyjną linią opozycji"
Lichocka podkreśliła, że dyrektor finansowy czy prezes wydawnictwa "nie ma prawa ingerować w (…) pracę redaktora naczelnego i w pracę dziennikarzy".
- To jest podstawowa zasada wolności dziennikarskiej: redakcje powinny być autonomiczne i opisywać rzeczywistość zgodnie z rzetelnością i obiektywizmem dziennikarskim, i żaden prezes wydawnictwa nie może ingerować w to, co redakcje piszą - akcentowała.
- Państwa to kompletnie nie obchodzi, bo ta linia, która jest zarysowana w piśmie prezesa niemieckiego, jest waszą linią. Ona jest waszą partyjną linią i nic was nie obchodzi to, czy dziennikarze są do niej zmuszani, czy też piszą te artykuły zgodne z tą linią zgodnie ze swoim sumieniem i znajomością rzeczy (…). Takie ustawienie linii tego wydawnictwa służy waszym partyjnym interesom, dlatego w tej chwili nie ma cienia oburzenia na to, co się stało - mówiła Lichocka.
- W żaden sposób nie mogę znaleźć wspólnej linii programowej "Faktu" i "Newsweeka" – powiedziała posłanka PO Iwona Śledzińska-Katarasińska. - Jedni mogą pracować u Jacka Kurskiego, inni u Jarosława Kurskiego. Na tym polega pluralizm mediów - dodała posłanka.
Czy media mają być "finansowane przez SKOK-i czy fundację Lux Veritatis"
Śledzińska-Katarasińska powiedziała, że rodzi się pytanie, czy chodzi o dekoncentrację kapitału, czy o to, by skoncentrować kapitał, ale w innych rękach - czy rynek medialny ma być "finansowany przez SKOK-i, państwo bezpośrednio, czy fundację Lux Veritatis".
Podkreśliła, że zapowiadane przepisy muszą "być jednakowe dla wszystkich". - Nie chodzi o zastąpienie jednego kapitału drugim, o taką zmianę prawa prasowego, żeby dziennikarz stracił możliwość wyboru. Musi mieć możliwość wyboru linii programowej, z którą chce się identyfikować - zaznaczyła wiceszefowa komisji kultury.
Odniosła się do relacji Telewizji Polskiej z wyboru szefa Rady Europejskiej, w której - zaznaczyła - "zwycięzcą był polski rząd a przegranym Donald Tusk". Dodała, że w instrukcji szefa niemiecko-szwajcarskiego koncernu Ringier Axel Springer dla polskich dziennikarzy pracujących w tym wydawnictwie przedstawiono odmienne stanowisko.
"Takie zjawiska występowały w krajach kolonialnych"
Śledzińska-Katarasińska zwróciła się do MSZ, by "przestało grać kartą niemiecką". - Nie widzę powodu, byśmy mieli takie kompleksy i takie obsesje - dodała.
Na te słowa zareagowała szefowa komisji kultury Elżbieta Kruk: "Proszę nie mówić o fobiach, o walce - mówimy o faktach". Podkreśliła, że 80 proc. prasy drukowanej w Polsce należy do kapitału zagranicznego.
Świetna Kruk w starciu z Katarasińską żądającą dowodów na to, że "koncentracja kapitału DE jest sprzeczna z pol. racją stanu". Ręce opadają pic.twitter.com/WeEM2FANm1
— ZielonaGąska (@ZielonaGaska) 22 marca 2017
- To ewenement na skalę światową, występowały takie zjawiska w krajach kolonialnych - zaznaczyła. - Jeśli mówimy o kompleksach to tylko wtedy, kiedy Polak godzi się, by jego państwo miało status kolonialny - podkreśliła Kruk.
Śledzińska-Katarasińska pytała o dowody na to, że nawet jeśli koncentracja kapitału niemieckiego jest, to jest ona sprzeczna z polską racją stanu.
"Media bywają dla polityka bardzo trudne"
Zwracając się do posłów PiS, Michał Kamiński z Unii Europejskich Demokratów, powiedział: "macie już wpływ na media publiczne. Nazwać je mediami obiektywnymi, byłoby bardzo trudno".
- Logika tabloidów jest taka, że atakują bardziej tych, którzy są u władzy - dodał Kamiński.
- Media bywają dla polityka bardzo trudne. Nie znam polityka, który nie byłby nigdy na nie wściekły – powiedział Kamiński.
PAP, polsatnews.pl
Czytaj więcej