Belka: było wiadomo, że Amber Gold to gruby przekręt

Polska
Belka: było wiadomo, że Amber Gold to gruby przekręt
PAP/Paweł Supernak

- A o czym tu było informować. Przecież trochę oleju posiadający w głowie człowiek jak spojrzał na reklamę, która obiecuje gwarantowanych dochód 13 proc., to już wiadomo było, że to jest gruby przekręt - odpowiedział były prezes NBP Marek Belka zapytany podczas komisji śledczej ws. Amber Gold o to, kiedy dowiedział się o sprawie Amber Gold i dlaczego o niej nie informował.

Belka powiedział też, że kiedy objął w czerwcu 2010 r. stanowisko szefa NBP spotkał się z ówczesnym przewodniczącym KNF Stanisławem Kluzą. - Musiałem, nie pamiętam podczas której rozmowy, ale musiałem go zapytać o tę sprawę. On musiał powiedzieć, bo się tym zajmował, o zgłoszeniu do prokuratury, o tym, że to bardzo powoli idzie (...) - mówił Belka.


Jak zaznaczył jedyny problem jaki widział, to "czy ta sprawa i w jakim stopniu dotyczy NBP i czy musimy, możemy coś w tej sprawie zrobić".


"Bezpośredniego związku z działalnością NBP nie było"


Pytany przez posła PiS Marka Suskiego, co Narodowy Bank Polski zrobił w sprawie Amber Gold, Marek Belka odpowiedział, że NBP sprawdził, czy Amber Gold podlega kontroli, rejestracji, regulacji przez NBP.


- Najbliżej było do ustalenia, czy Amber Gold to działalność kantorowa - zasada jest taka: jeżeli ktoś zamierza prowadzić działalność kantorową zgłasza się do NBP z prośbą o wpis na listę rejestrowanych firm, w tym momencie podlega kontroli - mówił były prezes NBP.


- Firma Amber Gold ani się nie zgłosiła, a też jakby się zgłosiła, to by nie dostała licencji na działalność kantorową, tak, że z tym mieliśmy jakby to powiedzieć spokój, bezpośredniego związku z działalnością NBP nie było - dodał.


Na pytanie Małgorzaty Wassermann o to, co konkretnie Narodowy Bank Polski zrobił w sprawie Amber Gold, Belka odpowiedział, że "NBP rozpoczął działalność albo nasilił działalność informacyjną - to my żeśmy spowodowali, że dziennikarze zaczęli o tym pisać".


"To nieprawda, że nic nie zrobiliśmy"


Suski ocenił, że NBP nic nie zrobił w kwestii Amber Gold i nie zgłosił tej sprawy do prokuratury.


- To jest po prostu nieprawda, że nic nie zrobiliśmy ws. Amber Gold, to jest nieprawda wreszcie, że mogliśmy zgłosić tę sprawę do prokuratury, bo byłoby to wyjście poza mandat NBP, a instytucja publiczna, która wychodzi poza swój mandat łamie prawo - odpowiedział Belka.


W reakcji Suski stwierdził: "Ciekawa logika, ja już rozumiem, dlaczego nic nie zrobiliście, bo wychodziliście z założenia, że »widzimy że ktoś łamie prawo, ale nie będziemy nic robić, bo się możemy narazić na to, że łamiemy prawo«".


Belka ocenił natomiast, że Suski ignoruje fakt, że od 2009 r. sprawą Amber Gold zajmowała się już prokuratura.

 

"W moim przypadku można mówić o odpowiedzialności moralnej"

 

Belka był pytany przez posła Nowoczesnej Witolda Zembaczyńskiego, czy ponosi odpowiedzialność jako były prezes NBP za sprawę Amber Gold. - Na pewno nie w sensie prawnym - odpowiedział Belka.

 

- A odpowiedzialność polityczna? - dopytywał Zembaczyński. - Prezes niezależnego banku centralnego nie zna czegoś takiego jak pojęcie odpowiedzialności politycznej - odpowiedział Belka.

 

Dopytywany, o jakiego rodzaju odpowiedzialności można w związku z tym mówić w jego przypadku odpowiedział, że o odpowiedzialności "moralnej".

 

- I to oczywiście mnie bolało, jak ten P. (szef Amber Gold) panoszył się i dosłownie na przeciwko NBP założył w Warszawie centralę, więc proszę mi wierzyć - myśmy wściekli się i zaczęliśmy wtedy działać w taki sposób, jak mówiliśmy, czyli przygotowywać materiały dla dziennikarzy, zacząć po prostu hałas robić - powiedział Belka. 

 

Jak zaznaczył, sam czuje się moralnie odpowiedzialny za wszystko, co się zdarzyło w polskim systemie finansowym, ale "nie czuje się moralnie winny" w sprawie Amber Gold. - Nie mam żadnych złudzeń, co do tego, że Polacy będą słuchać nawet najrozsądniejszych ostrzeżeń płynących z ust prezesa Narodowego Banku Polskiego - dodał.

 

"Z punktu widzenia systemu finansowego to nie jest wielka strata"

 

Pytany przez posła Kukiz'15 Tomasza Rzymkowskiego, czy sprawa Amber Gold była dla niego sprawą ważną, priorytetową, Belka odpowiedział, że sprawą bardzo ważną była sprawa stabilności finansowej państwa, poziomu cen, rezerw walutowych, zdrowia systemu bankowego.

 

- Konsekwencje Amber Gold, jakkolwiek dolegliwe i bolesne dla określonej grupy ludzi, z punktu widzenia systemu finansowego to nie jest wielka strata - powiedział b. prezes NBP.


"Wtedy było dla mnie oczywiste, że to jest właściwie oszustwo"


Suski pytał też, kiedy świadek się dowiedział, że w liniach OLT Express należących do Amber Gold pracował syn ówczesnego premiera Donalda Tuska. - Z mediów - odparł Belka. - Czyli? - dopytywał Suski. - Nie wiem - odparł były szef NBP.


Poseł PiS dopytywał Belkę "kiedy informował premiera Tuska, że jest to piramida finansowa i będzie z tym duży kłopot".


- Rozmawiałem z premierem Tuskiem przez telefon, kiedy powziąłem informacje, że Amber Gold inwestuje w tanie linie lotnicze OLT Express. Poruszony byłem tym dlatego, że wtedy się okazało, iż jest to "palenie pieniędzy". Nikt na świecie nie zrobił pieniędzy na tanich liniach lotniczych nie inwestując najpierw horrendalnych pieniędzy i nie rozwijając działalności globalnej. Wtedy było dla mnie oczywiste, że to jest właściwie oszustwo - powiedział Belka.


- Ponieważ tysiące ludzi kupowało bilety na OLT Express więc stwierdziłem (...), że premier powinien o tym wiedzieć, o mojej opinii, że ta piramida zaczyna być jeszcze bardziej niebezpieczna i bardziej zmierza ku katastrofie - dodał.


Belka zaznaczył, że nie pamięta kiedy ta rozmowa się odbyła, ale na pewno przed tym, jak media podały informację, że syn Tuska został zatrudniony przez OLT.


Rozmowa o OLT Express


Podczas przesłuchania nawiązano też do nagrania z nielegalnych podsłuchów rozmów polityków i biznesmenów w dwu warszawskich restauracjach z lat 2013-2014, które opublikował tygodnik "Wprost" latem 2014 r.


Jak wynika z opublikowanych w mediach stenogramów, w lipcu 2013 r. Belka w rozmowie z ówczesnym szefem MSW Bartłomiejem Sienkiewiczem i szefem swego gabinetu w NBP Sławomirem Cytryckim mówił m.in., że syn Tuska zatrudniony jest w firmie "nie wiadomo jakiej". Po uwadze, że to OLT Belka mówi: "Nawiasem mówiąc, ja o tym nie wiedziałem. Ale kilka miesięcy przed faktem zadzwoniłem do Donalda i powiedziałem mu, że sprawa Amber Gold jest dość poważna, że jest to piramida finansowa, ale poważniejsza ze względu na to, że oni są właścicielami tego szybko rozwijającego się OLT Express. Że będzie jakaś awantura z tym OLT Expressem, ale przeszło na tematy związane… Ja nie wiem, czy on nie myślał sobie, że ja wiem. Nie, skąd".


- Przede wszystkim chciałem powiedzieć, że ta rozmowa odbyła się wiele miesięcy później i wspomniałem w niej o przeszłej rozmowie z premierem w innym zupełnie kontekście - zaznaczył Belka przed komisją śledczą. Jak mówił była to wypowiedź w kontekście sytuacji lotnisk regionalnych.


"Sprawa była od samego początku do samego końca jasna"


Pytany przez szefową komisji śledczej Małgorzatę Wassermann (PiS), ile rozmów o Amber Gold do wybuchu afery w sierpniu 2012 r. odbył z premierem Donaldem Tuskiem odpowiedział, że nie więcej niż dwie-trzy. Dopytywany, czy Tusk wobec niego, jako szefa NBP, formułował zarzuty i miał pretensje, że nie poinformował go o tej sprawie, Belka zaprzeczył.


- Wbrew temu, co dzisiaj nam się wyobraża sprawa była od samego początku do samego końca jasna, prosta, dla nas było niepojęte, dlaczego prokuratura z tego nie robi użytku - powiedział Belka.

 

"KNF zachowywała się najdzielniej"

 

- Myślę, że Komisja Nadzoru Finansowego działała zgodnie ze swoimi prerogatywami, swoimi uprawnieniami. Można powiedzieć, że zachowywała się w tej całej sprawie (...) najdzielniej - powiedział.

 

Posłanka Joanna Kopcińska (PiS) pytała, czy były prezes banku centralnego widzi jakieś nieprawidłowości w funkcjonowaniu instytucji i organów publicznych, które powinny podjąć zdecydowanie wcześniej skuteczne działania w sprawie Amber Gold.

 

- Oczywiście, że tak. Mówiliśmy głównie o prokuraturze. Ale o ile wiem, państwo interesują się również działaniami sądownictwa, rejestru sądowego. Jest jeszcze kwestia UOKiKu - też nie wszystko mogło mi się tam podobać - mówił Belka.

 

Kopcińska pytała także, skąd ówczesny premier Donald Tusk wiedział, że prokuratura działa opieszale.

 

- Myślę, że w odróżnieniu od tych ludzi, którzy inwestowali w Amber Gold, premier ma olej w głowie i dostawał od przewodniczącego KNF Andrzeja Jakubiaka, wcześniej od przewodniczącego Stanisława Kluzy informacje o tych ich cierpieniach w działaniach z prokuraturą - podkreślił.

 

- To są pańskie domniemania, nie wiedza? - dopytywała Kopcińska. - Tak - odpowiedział Belka.

 


"To była oczywista kompetencja ministra"


Szefowa komisji śledczej podkreśliła, że premier Tusk miał wpływ na Ministerstwo Finansów, któremu podlega kontrola skarbowa i zapytała Belkę w związku z tym, czy rozmawiał z ówczesnym ministrem finansów Jackiem Rostowskim na temat skorzystania przez niego z możliwości skontrolowania Amber Gold.


Były szef NBP zaznaczył, że "nie wyklucza", iż w jego rozmowach z ministrem Rostowskim mogła sprawa Amber Gold się pojawić. - To była tak oczywista kompetencja ministra, że ja tutaj nie widziałem powodów... - dodał. Wassermann dopytywała Belkę, czy zapytał ministra Rostowskiego, czy korzysta z tych kompetencji.


- Nie zapytałem, ja nie miałem wrażenia, że on nie korzysta z tych uprawnień - zaznaczył.


Pytany czy poprosił w rozmowie z premierem Tuskiem o to, żeby minister Rostowski wobec braku działań prokuratury, wykonał ustawowe uprawnienia kontroli skarbowej wobec Amber Gold odpowiedział, że taka prośba z jego strony do premiera Tuska była niemożliwa. - Ja z ministrem Rostowskim rozmawiałem raz na tydzień najrzadziej, a z premierem zdarzyło mi się podczas mojej kadencji może trzy, cztery razy - podkreślił.

 

"Kwota wierzytelności Amber Gold jest mniejsza niż podawana"


Na wstępie przesłuchania były przewodniczący Komisji Nadzoru Finansowego Andrzej Jakubiak wskazał, że gdy obejmował kierownictwo KNF, w połowie października 2011 r. na liście ostrzeżeń publicznych, którą prowadziła ta instytucja znajdowało się ok. 30 podmiotów, z czego 16 przyjmowało środki finansowe od klientów i obciążały je ryzykiem.


- Jak się później okazało dwoma największymi podmiotami, który działały w tym obszarze, to były Amber Gold i Finroyal - wskazał świadek.
- W przypadku Amber Gold kwota wierzytelności według stanu na sierpień 2012 r. to jest kwota 584,5 mln zł - mówił, opierając się na dokumentach sporządzonych w 2015 r. Jak dodał z dokumentów tych wynika ponadto, że poszkodowanych przez Amber Gold było 12 tys. 187 osób.


- To jest znacznie mniejsza kwota, niż ta, która jest podawana, że to jest 850 mln zł - powiedział Jakubiak.


"Mam prawo dostępu do dokumentów"


Przewodnicząca komisji śledczej Małgorzata Wassermann (PiS) dopytywała świadka, czy wskazując na niższą wartość wierzytelności zliczył m.in. wierzytelności OLT Express (linii lotniczych należących do Amber Gold).


Jakubiak tłumaczył, że różnica wynika z tego, że od 850 mln zł należy odjąć 290 mln zł, co "wynika niewątpliwie z dotychczasowych ustaleń, jeśli chodzi o śledztwo, które jest prowadzone w sprawie Amber Gold". - Rozłożenie kwoty 850 mln zł znam z uzasadnienia postanowienia prokuratury umarzającej szereg wątków w sprawie Amber Gold - dodał.


- Te 290 mln zł, to jest kwota depozytów, które zostały przez Amber Gold zwrócone klientom wraz z odsetkami. Prokuratura dla postępowania, które było prowadzone w zakresie oszustwa przyjęła, że każda osoba, od początku działania Amber Gold, czyli od 27 stycznia 2009 r., która wpłacała swoje środki otrzymywała status osoby pokrzywdzonej i stąd to się bierze - mówił Jakubiak.


Szefowa komisji śledczej zastanawiała się skąd świadek dysponuje aktami postępowania w sprawie Amber Gold. - Nie dysponuję tymi aktami, to są akta, które Komisja (Nadzoru Finansowego) otrzymała - mówił Jakubiak.


- A czy pan jest pracownikiem Komisji - dopytywała Wassermann. – Nie, nie jestem pracownikiem Komisji, ale mam, bym powiedział, prawo dostępu do tych dokumentów - odparł jej świadek.


Wassermann ponowiła pytanie, skąd świadek ma akta sprawy. - Pan jest poza Komisją i pytam jaka jest podstawa do tego, że pan dysponuje aktami postępowania (...). Chcielibyśmy się dowiedzieć skąd pan dysponuje tymi aktami - pytała.


"Nie wyniosłem akt, dysponuję nimi"


Jakubiak tłumaczył, że otrzymał te akta w czasie, kiedy był przewodniczącym KNF. - I wyniósł je pan z Urzędu - dopytywała Wassermann.


- Nie wyniosłem tych akt tylko, bym powiedział, dysponuję nimi - stwierdził świadek.


- A jaka jest podstawa, że pan wyniósł te akta poza budynek Urzędu Komisji? Kto panu udzielił zgody na wyniesienie akt z budynku KNF? - pytała szefowa komisji śledczej.


- Jako przewodniczący Komisji mogę powiedzieć, że sam sobie udzieliłem - odparł Jakubiak. Zapewniał jednocześnie, że żadnych innych dokumentów nie wyniósł z Komisji.


Podczas przesłuchania Jakubiak zwrócił ponadto uwagę, że szef Amber Gold Marcin P. zdecydował się 13 sierpnia 2012 r. na zarządzenie likwidacji tej spółki. - Dopiero 16 sierpnia, czyli trzy dni po tym fakcie ABW na zlecenie Prokuratury Okręgowej w Gdańsku weszła do spółek z grupy Amber Gold i dokonała przeszukania - mówił.


"Niezwykle wolne" postępowanie prokuratury


Jakubiak pełnił funkcję przewodniczącego KNF od połowy października 2011 r. do października 2016 r. Jego poprzednikiem na stanowisku szefa KNF był Stanisław Kluza.


Jakubiak mówił przed komisją śledczą, że gdy objął urząd szefa KNF poprosił o sprawozdanie, które sprawy są najważniejsze. - Jedną z takich spraw była Amber Gold - dodał.


Ze sporządzonej szczegółowej notatki na temat Amber Gold  wynikał fakt "niezwykle wolnego" postępowania prokuratury w tej sprawie. - Druga rzecz, która mnie uderzyła wtedy, to że brak było z mojej strony obserwacji, że mój poprzednik w jakikolwiek sposób się w to postępowanie angażował, które ciągnęło się bardzo długo. I brak było moim zdaniem w tym zakresie aktywności przewodniczącego - powiedział.


W końcu stycznia poprzednik Jakubiaka na stanowisku szefa KNF Stanisław Kluza podkreślał przed komisja śledczą, że "podmiot Amber Gold nie był podmiotem nadzorowanym, więc KNF nie mogła podejmować twardych czynności nadzorczych". Gdyby takie podjęła, dodawał, mogłaby zostać posądzona o przekroczenie uprawnień.


"W żadnym zakresie nie lekceważyłem sprawy Amber Gold"


Pytany, czy nie budziło jego zdziwienia "nierynkowe" oprocentowanie lokat przez Amber Gold mówił, że zawsze takie wysokie, niestandardowe oprocentowanie lokat budzi wątpliwości. - Przez 8 lat pracowałem z najgorszymi bankami, wiem, co to oznacza, jeżeli ktoś oferuje niestandardowo wysokie oprocentowanie, na dodatek w sytuacji kiedy jeszcze nie posiada licencji - mówił.


Podkreślił też, że "nigdy w żadnym zakresie nie lekceważył ani sprawy Amber Gold, ani Finroyal, ani żadnej innej spółki, która znajdowała się na liście ostrzeżeń; nie ma znaczenia, czy tych środków, klientów, którzy są oszukani jest 12 tysięcy czy jest ich tysiąc czy 100 czy 150".


"Minister powiedział, że zorientuje się w sprawie"


- Jeśli chodzi o współpracę z administracja rządową to spotkałem się dwa razy z ministrem Parafianowiczem - powiedział Jakubiak. Dodał, że oba spotkania odbyły się w siedzibie KNF; pierwsze miało miejsce 2 listopada 2011 r., a drugie 29 grudnia 2011 r.


Andrzej Parafianowicz w czasie Amber Gold pełnił funkcję wiceministra finansów i Generalnego Inspektora Informacji Finansowej oraz Generalnego Inspektora Kontroli Skarbowej.


Jakubiak mówił, że pierwsze spotkanie dotyczyło różnych kwestii, w tym sprawy Amber Gold, a on poinformował o tym, że Komisja nie ma odpowiednich narzędzi do tego, aby wejść do Amber Gold i zbadać księgi tej spółki. Jak dodał jedyną taką instytucją jest Urząd Kontroli Skarbowej.


- Pan minister powiedział, że się zorientuje w sprawie - mówił Jakubiak.


"Marcin P. zgodził się, że wpłaci 12 mln zł"


Podczas drugiego spotkania - mówił świadek - Parafianowicz poinformował go, że po nowym roku "wchodzą z kontrolą skarbową" do Amber Gold. - Z tego co pamiętam (...) w połowie lutego (2012 r.) zadzwonił do mnie i powiedział mi, że Marcin P. zgodził się, że wpłaci 12 mln zł - relacjonował Jakubiak.


- Czy pan rozumiał to w ten sposób, że oni przeprowadzili kontrolę i ustalili zaległość - pytała przewodnicząca komisji śledczej Małgorzata Wassermann (PiS).


- Nie. On powiedział mi w ten sposób, że Marcin P. zgodził się wpłacić 12 mln zł - odpowiedział Jakubiak. Wassermann pytała, czy Parafianowicz informował z jakiego tytułu miało płynąć te 12 mln zł. - Nic mi więcej nie powiedział - odparł jej Jakubiak. - Z ministrem Parafianowiczem więcej na ten temat już nie rozmawiałem - dodał.


- A z panem ministrem (finansów) Jackiem Rostowskim? - dopytywała Wassermann. - Nie - odparł świadek.


"NBP nie widział roli dla siebie"


Jakubiak przyznał, że jako przewodniczący KNF rozmawiał parokrotnie z ówczesnym prezesem NBP Markiem Belką i podczas tych rozmów wymieniali się oni uwagami na temat Amber Gold.


Joanna Kopcińska (PiS) dopytała, kiedy pierwszy raz Jakubiak przeprowadził na ten temat rozmowę z Belką. - Nie potrafię tego powiedzieć, rozmawialiśmy parę razy i prezes Belka reprezentował takie stanowisko (...), że NBP uważał, iż ponieważ Amber Gold nie wpisał się na listę kantorów, to oni go nie mogą kontrolować i kropka - odpowiedział świadek.


- Natomiast mieliśmy taki problem - myśmy coś mówili, ta lista wisiała (ostrzeżeń publicznych - red.), a reklamy, które zachęcały leciały we wszystkich mediach. Była też moja konferencja prasowa, która także się nie przebiła - powiedział Jakubiak.


Przewodnicząca komisji Małgorzata Wassermann (PiS) zapytała, jakie było stanowisko NBP i prezesa Belki wobec Amber Gold i OLT. - NBP nie widział w tym czasie roli dla siebie z wyjątkiem tego, kiedy w czerwcu (2012 r.) zaczęliśmy rozmawiać na temat działań edukacyjnych - odpowiedział Jakubiak.


"No to zrób coś"


- A czy prezes Belka dostrzegał, że ten podmiot rośnie i jest taka bierność na polu działania służb poza KNF? - dopytała Wassermann.


- Nie będę tego mówił, bo to jest śmieszne. (...) To było mniej więcej coś w tym znaczeniu: No to zrób coś - odpowiedział Jakubiak. - Czyli do pana mówił, żeby pan coś zrobił? - pytała Wassermann. Jakubiak potwierdził.


"Myśl była taka, by sprawę przejęła prokuratura okręgowa"


- Spotkałem się z Prokuratorem Generalnym Andrzejem Seremetem 20 czerwca 2012 r. o godz. 13.30. W spotkaniu uczestniczył również pierwszy zastępca Prokuratora Generalnego Marek Jamrogowicz. (...) Poprosiłem o nie, bo widziałem, że niewiele się dzieje - podkreślił Jakubiak.


Jak przypomniał, już 24 listopada 2011 wystąpił z pismem do Prokuratora Generalnego o zmianę prokuratora prowadzącego albo podjęcie innych działań, gdyż sytuacja wokół Amber Gold nie zmieniała się. Pod koniec 2009 r. KNF zawiadomiła prokuraturę w sprawie Amber Gold, sprawa trafiła do Prokuratury Rejonowej Gdańsk-Wrzeszcz.


- Myśl była taka, ażeby zaproponować, żeby tę sprawę przejęła prokuratura okręgowa. Najlepiej jak by wyznaczyć - tak jak to jest na rynku kapitałowym - jedną prokuraturę okręgową, bo dla rynku kapitałowego jedyną prokuraturą właściwą jest Prokuratura Okręgowa w Warszawie. Lub też podjąć takie działania, które przeniosą to (sprawę Amber Gold – red.) do prokuratury okręgowej, niezależnie jakiej. I żeby generalnie postępowania z art. 171 prowadziły prokuratury okręgowe - tłumaczył.


"Panowie byli trochę zdziwieni"


Jak powiedział, w rozmowie z Seremetem i Jamrogowiczem nie zapadły żadne decyzje. - Pamiętam tylko, że panowie byli trochę zdziwieni, jak ja przedstawiłem tę sprawę. (...) Pomyślałem, że oni są zdziwieni tym, że ten wariant z nadzorem prokuratury okręgowej nie działa. A się okazało, że panowie chyba nie wiedzieli w ogóle, że ja napisałem (pismo do PG) - dodał.


- Prokurator Seremet powiedział, że muszą się nad tym zastanowić - dodał Jakubiak. Dopytywany później przez posła Stanisława Piętę (PiS), dodał, że chodziło o zastanowienie się nad przeniesieniem sprawy z prokuratury rejonowej do okręgowej. 


Zwrócił jednak uwagę, że na stronie KNF zamieszczona jest informacja, z której wynika, iż 21 czerwca 2012 r. prokurator rejonowy z Gdańsk-Wrzeszcza zwrócił się do prokuratora okręgowego o przejęcie tego postępowania. - Może to jest zbieżność - nie wiem - mówił były przewodniczący KNF.


Sprawa Amber Gold


Firma Amber Gold powstała na początku 2009 r. i miała inwestować w złoto i inne kruszce. Klientów kusiła wysokim oprocentowaniem inwestycji - od 6 do nawet 16,5 proc. w skali roku - które znacznie przewyższało oprocentowanie lokat bankowych.


KNF 15 grudnia 2009 r. złożyła doniesienie do prokuratury, podejrzewając, że firma prowadzi działalność bankową, ale nie ma wymaganych zezwoleń. Sprawą zajęła się wówczas Prokuratura Rejonowa Gdańsk-Wrzeszcz, która po miesiącu odmówiła wszczęcia śledztwa, nie dopatrując się w działalności firmy znamion przestępstwa.


Urząd Komisji Nadzoru Finansowego (przy pomocy którego KNF wykonuje swoje zadania) złożył w lutym 2010 r. zażalenie na to postanowienie, które zostało przez Sąd Rejonowy Gdańsk-Południe uznane za uzasadnione, a w konsekwencji prokuratura we Wrzeszczu ponownie wszczęła dochodzenie.


Pod koniec sierpnia 2010 r. do Komisji wpłynęło jednak postanowienie o umorzeniu dochodzenia przez Prokuraturę Rejonową Gdańsk-Wrzeszcz. Na to postanowienie ówczesny przewodniczący KNF złożył na początku września 2010 r. zażalenie, które zostało uwzględnione decyzją Sądu Rejonowego Gdańsk-Południe w grudniu 2010 r.


Pod koniec listopada 2011 r. Jakubiak jako szef KNF skierował do Prokuratora Generalnego pismo szefa KNF z krytycznymi uwagami pod adresem postępowania Prokuratury Rejonowej Gdańsk-Wrzeszcz ws. Amber Gold.


20 tys. świadków, 16 tys. tomów akt


W późniejszej analizie działań organów i instytucji państwowych w odniesieniu do Amber Gold, przygotowanej przez Komitet Stabilności Finansowej, stwierdzono, że UKNF "nie posiadając uprawnień do występowania z żądaniem informacji bezpośrednio od podmiotu nienadzorowanego, jakim była spółka Amber Gold, działał w sposób niebudzący zastrzeżeń". Zwrócono uwagę, że Komisja kierowała do prokuratury zawiadomienia o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez tę spółkę, a także uzupełniała te zawiadomienia uzyskanymi dodatkowo informacjami.


Amber Gold ogłosiła likwidację 13 sierpnia 2012 r., nie wypłacając tysiącom swoich klientów powierzonych jej pieniędzy i odsetek od nich. Grupa Amber Gold była też właścicielem powstałych w połowie 2011 r. linii lotniczych OLT Express, których upadłość ogłoszono również latem 2012 r.


Pierwszy zarzut oszustwa znacznej wartości wraz z wnioskiem o areszt wobec szefa Amber Gold Marcina P. Prokuratura Okręgowa w Gdańsku postawiła pod koniec sierpnia 2012 r. Jesienią 2012 r. śledztwo przeniesiono do Prokuratury Okręgowej w Łodzi, która w czerwcu 2015 r. sporządziła akt oskarżenia ws. Amber Gold. W śledztwie, prowadzonym przez prokuraturę wspólnie z ABW, przesłuchano prawie 20 tys. świadków, a akta sprawy liczą ponad 16 tys. tomów.


Według łódzkich śledczych, Marcin P. i jego żona oszukali w latach 2009-2012 w ramach tzw. piramidy finansowej w sumie niemal 19 tys. klientów spółki, doprowadzając ich do niekorzystnego rozporządzenia mieniem w wysokości prawie 851 mln zł. Marcin P. został oskarżony o cztery przestępstwa, a Katarzyna P. o 10. Grożą im kary do 15 lat więzienia. Proces Marcina P. i jego żony trwa od 21 marca 2016 r. przed gdańskim Sądem Okręgowym.

 

PAP

prz/
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Komentarze

Przeczytaj koniecznie