"Nie został zbadany"; "zmanipulowano jego matkę". Obrońca kierowcy seicento

Polska
"Nie został zbadany"; "zmanipulowano jego matkę". Obrońca kierowcy seicento
PAP/Grzegorz Momot

- Mój klient nie został zbadany pod kątem obrażeń po wypadku, a także zmanipulowano jego matkę w sprawie dostępu do adwokata - powiedział w czwartek obrońca kierowcy seicento Sebastiana K., odnosząc się do informacji podanej przez portal wPolityce.pl, jakoby 21-latek został przebadany po wypadku przez lekarza, a także pouczony o prawie do skorzystania z adwokata.

Portal opublikował protokół pobrania krwi i wywiadu lekarskiego oraz jedną ze stron protokołu wyjaśnień kierowcy. 

 

"To protokół pobrania krwi"

 

- To jakieś głębokie niezrozumienie i brak elementarnej wiedzy w tym zakresie. Tak wygląda protokół pobrania krwi badanej tylko i wyłącznie pod kątem sprawdzenia czy uczestnik zdarzenia drogowego był pod wpływem alkoholu - powiedział polsatnews.pl w czwartek obrońca Sebastiana K. adwokat Władysław Pociej. 

 

- Opublikowany został dokument, z którego wynika, że mój klient miał być badany przez lekarza. Owszem, był badany, ale to jest badanie, które się wykonuje tylko i wyłącznie - podkreślam - na potrzeby pobrania krwi - podkreślił.

  

Jak wyjaśnił: Krew się pobiera w celu stwierdzenia, czy zawiera ona alkohol lub inne niedozwolone substancje. Sporządza się do tego protokół, w którym pisze się nie tylko, że taką czynność wykonano i pisze się numery fiolek, ale również opisuje się stan pacjenta -że chodzi równo, chwieje się, ma mowę wyraźną, bełkotliwą, spocony, blady, czerwony, itp. To są te wszystkie okoliczności, które mogą wskazywać, że pacjent jest pod wpływem jakiegoś środka - lub nie - zaznaczył adwokat.

 

Gdzie jest dokument badania po wypadku komunikacyjnym 

 

- Nic mi nie wiadomo, ażeby mój klient był badany przez jakiegoś chirurga. Jeżeli był badany przez chirurga, z całą przyjemnością zapoznam się z dokumentami, które miałyby być przez niego sporządzone - stwierdził.

 

- Badanie pacjenta po wypadku komunikacyjnym nie polega na opisie jego wyglądu. To jest przecież kwestia wykonania całej palety różnych badań, ewentualnych zdjęć rentgenowskich i rezonansów. Natomiast ten, kto twierdzi, że badanie pacjenta przy pobieraniu krwi jest wystarczające dla uznania, że został zdiagnozowany, że nic nie zaszło, jest - odnoszę wrażenie - w bardzo ciężkim błędzie - powiedział Pociej.

 

Zapytany przez polsatnews.pl, czy i kiedy lekarz przebadał jego klienta, mecenas odpowiedział, że "przed zatrzymaniem".

 

"Nikt w takiej sytuacji nie myśli racjonalnie"

 

Adwokat odniósł się także do kwestii pouczenia o możliwości skorzystania z usług adwokata.

 

- Każdemu zatrzymanemu (...) wręcza się formularz, na którym są wszelkie możliwe przewidziane w kodeksie pouczenia. I trzeba sobie jasno wyobrazić następującą sytuację: młody człowiek, który dosłownie przed chwilą (...) został poddany ogromnemu wstrząsowi nie tylko fizycznemu, ale również psychicznemu, zestresowany, samotny, bez jakiejkolwiek pomocy, dostaje jakąś kartkę, na której ma masę liter. On nic innego nie będzie widział i nikt inny normalnie nic nie widzi - powiedział.

 

- Problem nie w tym, że on nie był pouczony. On formalnie tę kartkę dostał, ale nikt w takiej sytuacji, będąc jeszcze w szoku spowodowanym samym faktem pozbawienia go wolności, nie myśli racjonalnie. To jest oczywiste - podkreślił mec. Pociej.

 

- Natomiast o możliwość korzystania z pomocy adwokata pytała jego matka, której odpowiedziano, że na tym etapie nie jest on potrzebny. Więc bez względu na pouczenia, które dostał podejrzany, to zmanipulowano matkę w sposób straszny. Tak nie wolno robić. Trzeba było powiedzieć: to jest pani wolna wola, a nie opowiadać, że na tym etapie nie jest potrzebny. Na którym etapie będzie potrzebny - pisania kasacji? - pytał adwokat.

 

"Rejestratory 1 i 3 limuzyny nie zanotowały żadnych danych"

 

Mec. Pociej odniósł się także do podawanej przez wiceministra SWiA Jarosława Zielińskiego w mediach informacji, że rejestratory w pierwszym i trzecim samochodzie kolumny nie zanotowały żadnych danych z ostatniego przejazdu. - Jeżeli tak jest, to wnioski pozostawiam państwu do wyciągnięcia - jak to było możliwe? - spytał adwokat.

 

Rejestrator z limuzyny wiozącej premier jest dopiero badany.

 

Do wypadku doszło w piątek wieczorem w Oświęcimiu. Policja podała, że rządowa kolumna trzech samochodów, w której pojazd premier Beaty Szydło jechał w środku, wyprzedzała fiata seicento. Jego 21-letni kierowca przepuścił pierwszy samochód, a następnie zaczął skręcać w lewo i uderzył w auto szefowej rządu, które następnie wpadło na drzewo. W wyniku wypadku obrażenia odniosła premier Beata Szydło i szef jej ochrony. Kierowca BOR wyszedł już ze szpitala. Premier Szydło i drugi funkcjonariusz od piątku przebywają w Wojskowym Instytucie Medycznym w Warszawie.

 

PAP, polsatnews.pl

zdr/dro.
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Komentarze

Przeczytaj koniecznie