"Depczą, obijają się o siebie". Włosi chcą się ratować przed turystami

Świat
"Depczą, obijają się o siebie". Włosi chcą się ratować przed turystami
flickr/Moyan Brenn

Dziedzictwo krajobrazowe i artystyczne Włoch jest zagrożone z powodu niekontrolowanego napływu turystów- pisze w środę publicysta dziennika "Corriere della Sera”. Apeluje o ratowanie Wenecji, bo według niego to, co się tam dzieje, to "okropność" i "upadek".

Komentator Ernesto Galli della Loggia wyraża opinię, że turystyka we Włoszech w obecnym kształcie, polegająca głównie na przyjmowaniu tłumów zwiedzających, nie jest dla kraju dobrodziejstwem, ale przynosi szkodę.

 

"Niech państwo ratuje Wenecję i całe Włochy”- wzywa na łamach gazety Galli della Loggia. Podkreśla, że niedopuszczalne jest to, że lokalne władze pozwalają na masowy napływ turystów, by mieć z tego pieniądze do swojego budżetu. Potrzebna jest rządowa instytucja, która będzie zarządzać turystyką we Włoszech - argumentuje autor komentarza.

 

"Powiedzmy to jasno i wyraźnie: dzisiaj to głównie turystyka zagraża przyszłości naszego kraju"- stwierdza Galli della Loggia. Jak przyznaje, sektor ten przynosi Włochom "rzekę pieniędzy”, ale z drugiej strony to "dzikie wykorzystywanie zasobów turystycznych" wyrządza ogromne szkody.

 

"Kładą się wszędzie- na stopniach każdego kościoła"

 

Publicysta wyraził przekonanie, że największym symbolem braku kontroli nad napływem turystów jest Wenecja, odwiedzana co roku przez 30 milionów osób. To tyle, ile wynosi połowa ludności Włoch - podkreślił.

 

Tak opisuje to, co dzieje się w Wenecji: "Turyści depczą, obijają się o siebie, tłoczą się do granic możliwości, kładą się wszędzie- na stopniach każdego kościoła, na każdym moście, na najmniejszej wolnej przestrzeni”.

 

" Miliarderzy z Ameryki Południowej, sprzedawcy z Macedonii, japońscy robotnicy, naprzód, jest miejsce dla wszystkich”- ironizuje komentator.

 

Disneyland czyli Wenecja

 

Nazywa Wenecję "Disneylandem” i "miastem-widmem”. To, co się tam dzieje- ocenia - to "okropność".

 

Codziennie do miasta wpływają gigantyczne statki wycieczkowe , które mijają bazylikę świętego Marka w odległości 500 metrów. "To widowisko na granicy między fantasy a horrorem"- podkreśla "Corriere della Sera".

 

Dziennik krytykuje burmistrza Luigiego Brugnaro, którego zdaniem przeciwko obecności wielkich statków protestują tylko „ekstremiści” i który chce stawiać wieżowce i rozwijać infrastrukturę by przyjmować jak najwięcej zwiedzających.

 

Wyryła swoje inicjały na murze Koloseum

 

W artykule podkreśla się, że zdumiewające jest to, że Włochy nie mają żadnego ogólnokrajowego urzędu odpowiedzialnego za turystykę. To zaś znaczy, wyjaśnia dziennik, że nie ma żadnego planowania, żadnej próby zarządzania napływem ludzi ani możliwości walki z powszechnym zjawiskiem wyrządzania szkód przez turystów.

 

Komentarz ukazał się w dniach masowego napływu gości z całego świata do Wenecji na karnawał, a także dzień po tym, gdy w rzymskim Koloseum służby porządkowe zatrzymały na gorącym uczynku francuską turystkę, która wyryła swoje imię na murze. Zrobiła to w obecności nieletniej córki.

 

PAP

 

az/
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Komentarze

Przeczytaj koniecznie