"Dziękujemy Panie Generale". Ostatnia droga legendarnego "Gryfa"

Polska
"Dziękujemy Panie Generale". Ostatnia droga legendarnego "Gryfa"
PAP/Tomasz Gzell

Pozostaniesz wzorem i przykładem przede wszystkim dla młodego pokolenia - powiedział prezydent Andrzej Duda podczas uroczystości pogrzebowych gen. Janusza Brochwicz-Lewińskiego "Gryfa". Całym życiem służył Polsce - mówił minister obrony Antoni Macierewicz.

Od mszy żałobnej w Katedrze Polowej WP w Warszawie rozpoczęły się w środę uroczystości pogrzebowe gen. Janusza Brochwicz-Lewińskiego "Gryfa", żołnierza Batalionu AK "Parasol", dowódcy obrony Pałacyku Michla podczas powstania warszawskiego. Po mszy odbyło się pożegnanie generała na Cmentarzu Wojskowym na Powązkach w Warszawie.

 

W trakcie trwających na Cmentarzu Wojskowym na Powązkach uroczystości prezydent mówił, że legendarny bohater powstania warszawskiego, żołnierz Batalionu AK "Parasol", generał "Gryf" to "wzór Polaka, patrioty, żołnierza niezłomnego, twardego, a jednocześnie ciepłego, dobrego, absolutnie niezachwianego w przekonaniu o konieczności służby ojczyźnie".

 

Podkreślił, że postać gen. Brochwicz-Lewińskiego jest i pozostanie wzorem i przykładem "przede wszystkim dla młodego pokolenia".

 

- Poświęciłeś tyle lat na dawanie świadectwa, kształtowanie ich świadomości, poczucia więzi z ojczyzną i obowiązku wobec niej.

 

- Dziękujemy za twoje wielkie, bohaterskie i piękne życie - mówił prezydent.

 

"Bądźcie zawsze gotowi. Pilnujcie Polski"

 

Przypominał słowa generała "Gryfa". - "Bądźcie zawsze gotowi. Pilnujcie Polski" - mówiłeś. Zapewniam cię, nasz wielki panie generale, że wszyscy będziemy pamiętali te słowa po kres naszych dni. Że uczynimy wszystko, aby tak, jak ty stałeś przez całe swoje życie, tak też stać na straży ojczyzny, jej bezpieczeństwa, wolności, niepodległości, suwerenności, tego wszystkiego, za co byłeś gotowy oddać życie i za co życie oddawali twoi towarzysze broni, których tu, na Cmentarzu Obrońców Ojczyzny, obok bohaterów września 1939 r., twoich przyjaciół powstańców warszawskich, zostaniesz - powiedział Andrzej Duda.

 

Z kolei minister MON Antoni Macierewicz mówił, że - Dzisiaj, uczestnicząc w pogrzebie generała Brochwicz-Lewińskiego, dziękujemy panu Bogu. Dziękujemy pokoleniom polskich bohaterów. Dziękujemy jemu za jego życie. Dziękujemy za przekazanie wartości narodowych i katolickich, ale także za to, że do ostatniego momentu myślał o Polsce, polskiej armii; wierzył, że będzie ona silna i odbudowana.

 

"Przeszedł do historii. I zawsze w niej zostanie"

 

- Całym życiem służył Polsce, jako żołnierz, jako ten, który w powstaniu warszawskim - najpierw w konspiracji a potem w powstaniu - już wówczas dwudziestokilkuletni przeszedł do historii. I zawsze w niej zostanie, jako dowódca obrony Pałacyku Michla - podkreślał szef MON.

 

- Dziś gromadzą się tu kolejne pokolenia Polaków, pięć pokoleń Polaków oddaje ci hołd i wyraża wdzięczność za twoje wspaniałe życie. Za twoje świadectwo umiłowania Polski. Pięć pokoleń, bo tak sobie to wymarzyłeś, bo tak nam mówiłeś, że pokolenia  następują po sobie, ale muszą tak samo wierzyć w niepodległą Polskę" - mówił w trakcie uroczystości p.o. szef urzędu ds. Kombatantów i Osób Represjonowanych Jan Józef Kasprzyk.

 

Kasprzyk dziękował "Gryfowi" za to, że wierzył w młode pokolenia. - Rozmawiając z żołnierzami, harcerzami, strzelcami, (...) mówiłeś: "młode pokolenie to jest największy atut Rzeczypospolitej, ale musicie pamiętać o wartościach, które kształtowały pokolenie II Rzeczpospolitej" - przypominał.

 

Wiceprezydent Warszawy Renata Kaznowska powiedziała, że żegna honorowego obywatela tego miasta. Brochwicz-Lewiński "swoją obecnością naznaczył wiele ulic i wiele placów tego miasta, (...) Pałacyk Michla, ale również zapisaną na kartach historii - aptekę Wendego na Krakowskim Przedmieściu, odbitą po to, aby zdobyć leki i zdobyć opatrunki bez rozlewu krwi".

 

Dodała, że "Gryf”, jako osoba "wyjątkowa, wrażliwa, z olbrzymią dawką emocji, potrafił te emocje przekazywać i to, co pięknie chciał i spotykał się z młodzieżą- przekazując i zostawiając swoją wiedzę, swoją pamięć, swój honor - młodym pokoleniom. I za to panie generale bardzo serdecznie dzisiaj dziękujemy" - podkreśliła.

 

Janusz Brochwicz-Lewiński urodził się 17 września 1920 r. w Wołkowysku w rodzinie ziemiańskiej. We wrześniu 1939 r. walczył w stopniu kaprala podchorążego. Po agresji Związku Sowieckiego na Polskę, dostał się do niewoli sowieckiej, z której zbiegł. Jesienią 1939 r., po kilkutygodniowej tułaczce dotarł do Generalnego Gubernatorstwa, gdzie włączył się w działalność Związku Walki Zbrojnej - późniejszej Armii Krajowej.

 

"Szedłem z duszą na ramieniu"

 

Tuż przed wybuchem powstania warszawskiego 10 lipca 1944 r. dowodził akcją na aptekę Wendego przy Krakowskim Przedmieściu 55, podczas której zdobyto narzędzia chirurgiczne, lekarstwa, środki znieczulające i materiały opatrunkowe dla żołnierzy AK.

 

- Było to działanie ryzykowne, ponieważ w pobliżu stacjonowało wiele niemieckich formacji, a budki wartownicze były we wszystkich większych budynkach. Jednak zdecydowaliśmy się na akcję; przyznam, że szedłem na nią z duszą na ramieniu. Na szczęście udało się - wspominał po latach "Gryf".

 

W dniach 4-5 sierpnia 1944 r. wsławił się obroną kompleksu zabudowań "Getreide Industrie-Werke", czyli: młyna, fabryki makaronów, magazynów oraz "pałacyku", a właściwie kamieniczki Karola Michlera przy ul. Wolskiej 40. Powstańcy czterokrotnie odparli atak, jednak 5 natarcie - 6 sierpnia, wsparte przez niemieckie czołgi, zmusiło Polaków do odwrotu. Za walkę na Woli otrzymał Order Virtuti Militari.

 

"Walczyliśmy z jednostkami Dirlewangera, złożonymi z kryminalistów wypuszczonych z więzień i zakładów poprawczych. W ich szeregach było wielu strzelców wyborowych, wyszkolonych na kłusownictwie, którzy mordowali ludzi bez żadnych skrupułów podczas rzezi Woli. Wspomagała ich pancerna spadochronowa dywizja Hermana Goeringa przybyła z frontu włoskiego, bardzo zaprawiona w boju, uzbrojona w pancerne "Tygrysy" i "Pantery" - wspominał Brochwicz-Lewiński.

 

"Walczyliśmy (...) osamotnieni, a Sowieci stali na drugim brzegu"

 

Kilkakrotnie odparcie niemieckich szturmów stało się dla powstańców moralnym zwycięstwem i satysfakcją, że byli w stanie pokonać dobrze uzbrojonych Niemców. "To stanowiło dla nas ogromną pociechę, ponieważ nasza sytuacja była trudna, walczyliśmy bowiem osamotnieni, a Sowieci stali na drugim brzegu Wisły i nie przyszli nam z pomocą, odmawiając nawet brytyjskim samolotom możliwości lądowania, kiedy lecieli, by nas wspomóc" - mówił "Gryf".

 

8 sierpnia 1944 r. Brochwicz-Lewiński został ciężko ranny (postrzał twarzy) co wyeliminowało go z dalszych walk. Trafił do Szpitala Jana Bożego na Starym Mieście, następnie kanałami przeszedł do Śródmieścia.

 

Po kapitulacji powstania dostał się do niewoli. Po wyzwoleniu przez Amerykanów niemieckiego obozu jenieckiego w Murnau pozostał na Zachodzie. Wstąpił do armii brytyjskiej (3. Pułk Królewski Huzarów), służył m.in. w gwardii przybocznej Jego Królewskiej Mości Jerzego VI. Działał również m.in. w Palestynie i Sudanie jako agent wywiadu.

 

Brochwicz-Lewiński wrócił na stałe do Polski w lipcu 2002 r. Od chwili powrotu do kraju do końca swych dni aktywnie działał w środowisku kombatanckim.

 

Prezydent Andrzej Duda w listopadzie 2015 r. odznaczył Brochwicza-Lewińskiego Krzyżem Wielkim Orderu Odrodzenia Polski "za wybitne zasługi dla niepodległości Rzeczpospolitej Polskiej, za działalność na rzecz środowisk kombatanckich, za pielęgnowanie pamięci o najnowszej historii Polski".

 

12 stycznia br. Kancelaria Prezydenta podała, że Andrzej Duda mianował pośmiertnie Janusza Brochwicz-Lewińskiego na generała dywizji. W kwietniu 2008 r. do stopnia generała brygady Brochwicz-Lewińskiego awansował prezydent Lech Kaczyński.

 

PAP

az/
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie