"Prezydent nie stanął po stronie uczniów". Opinie po podpisaniu przez prezydenta reformy edukacji

Polska
"Prezydent nie stanął po stronie uczniów". Opinie po podpisaniu przez prezydenta reformy edukacji
PAP/Jacek Turczyk
Prezydent Andrzej Duda podczas oświadczenia dla prasy ws. ustawy oświatowej

- Mamy ustawę, która krzywdzi polskie dzieci i cofa naszą oświatę o kilkadziesiąt lat - ocenia Dorota Łoboda z organizacji "Rodzice przeciwko reformie edukacji". Rozczarowani podpisaniem przez prezydenta ustaw reformujących oświatę są także przedstawiciele ZNP. Oświatowa "Solidarność" nie widzi w reformie zagrożeń - jak przekonuje jest ona przemyślana i policzona.

Prezydent Andrzej Duda podpisał w poniedziałek ustawy reformujące system szkolny w Polsce. Oznacza to likwidację gimnazjów, powrót do 8-letnich szkół podstawowych, 4-letnich liceów ogólnokształcących i 5-letnich techników. W miejsce zasadniczych szkół zawodowych powstaną dwustopniowe szkoły branżowe. Reforma rozpocznie się 1 września 2017 r.

 

"Zwyciężyła opcja ideologiczno-wychowawcza"


- Ubolewam nad tym, że pan prezydent nie stanął po stronie uczniów, rodziców, samorządów, świata nauki - powiedział prezes Związku Nauczycielstwa Polskiego Sławomir Broniarz. Jak zaznaczył, jako obywatel, nauczyciel i członek związku, oczekiwał od prezydenta, że pochyli się nad rzeczową argumentacją świata nauki. - Pan prezydent stanął po stronie tych, po których stronie musiał stanąć. Zwyciężyła opcja ideologiczno-wychowawcza - ocenił.


Dlatego jak zaznaczył, ZNP konsekwentnie będzie realizować kolejne kroki wynikające z przyjętej uchwały dotyczącej sporu zbiorowego, zmierzających do strajku oraz prowadzących do przeprowadzenia ogólnokrajowego referendum w sprawie reformy edukacji. - Decyzja pana prezydenta daje nam kolejny argument - dodał Broniarz.

 

"Solidarność": reforma poprawi jakości polskiej edukacji


Zagrożeń w reformie nie dostrzega przewodniczący Sekcji Krajowej Oświaty i Wychowania NSZZ "Solidarność" Ryszard Proksa. Powiedział, że - zgodnie z tym co oświatowa "S" podkreślała wielokrotnie - "celem głównym tej reformy nie jest likwidacja gimnazjów, tylko poprawienie jakości polskiej edukacji". 


Jak zaznaczył, w szczególności chodzi o jej poprawienie na ostatnim szczeblu, czyli w liceach i w szkołach zawodowych. - W tym miejscu wcześniej ponieśliśmy całkowitą klęskę i to trzeba teraz przede wszystkim naprawić. To nauka na tym szczeblu decyduje o dalszej przyszłości młodego człowieka - powiedział.


Zaznaczył, że reforma jest dobrze przemyślana i policzona. - Nie ma zagrożenia masowymi zwolnieniami - powiedział. Jednocześnie zaznaczył, że wiele będzie zależało od samorządów, które będą wdrażać reformę. - Problem stanowi tylko totalna opozycja i drugi związek zawodowy, który już jest przeciwko reformie, choć reforma jeszcze się nie zaczęła - ocenił Proksa.

 

Samorządy zaniepokojone tempem zmian


Współprzewodniczący Komisji Wspólnej Rządu i Samorządu, ze strony samorządowej Marek Olszewski zaznaczył, że choć samorządy od dawna mówiły, że zmiany w oświacie są potrzebne, to "ogromne tempo, w jakim ma być wprowadzana tak radykalna reforma niesie ryzyko popełnienia błędu". - Błędy popełnia się właśnie z pośpiechu - zaznaczył. Zauważył, że samorządy nie mają czasu na dialog z rodzicami i nauczycielami na temat nowej sieci szkół, a może okazać się np., że po zmianach dziecko będzie musiało dojeżdżać do szkoły, choć dotychczas nie musiało. 


- Powiedziano mi w MEN, że wszystko na pewno da się dobrze załatwić. Wiara w to, że wszystko da się zrobić jest ogromna - ocenił. Według Olszewskiego wiele wskazuje też na to, że koszty reformy będą większe niż szacuje resort edukacji i będą to koszty po stronie samorządów.


- Musimy skupić się na tym by minimalizować negatywne skutki tego pośpiechu, musimy skupić się na tym by przygotować szkoły i ich sieci do nowego ustroju szkolnego - powiedział.

 

"Cel polityczny ważniejszy niż dobro dziecka"


Decyzję prezydenta krytykuje organizacja "Rodzice przeciwko reformie edukacji". - Ubolewamy nad tym, że Andrzej Duda nie wysłuchał głosu nie tylko rodziców, ale także nauczycieli i ekspertów. Tą decyzją pokazał, że cel polityczny jest ważniejszy niż dobro dziecka - oceniła przedstawicielka organizacji Dorota Łoboda. Według niej "reforma jest nieprzygotowana, niedopuszczalne są tryb i tempo wprowadzanych zmian".


- Mamy ustawę, która krzywdzi polskie dzieci i cofa naszą oświatę o kilkadziesiąt lat. Mamy pisane na kolanie podstawy programowe, krytykowane przez ekspertów z różnych dziedzin, będziemy mieć nieprzygotowane podręczniki, krótszy o rok czas obowiązkowej edukacji no i pogłębianie się różnic edukacyjnych między miastem, a wsią - oceniła Łoboda.

 

Organizacje zapowiadają: to nie koniec protestów


"Rodzice przeciwko reformie edukacji" zapowiadają, że podpis prezydenta nie kończy ich protestów. - Wręcz przeciwnie. Będziemy ze zdwojoną energią wspierać organizację ogólnopolskiego referendum ws. reformy i wspierać nauczycieli w organizacji strajku - zapowiedziała Łoboda. Dodała, że planowane są też rodzicielskie akcje nie posyłania dzieci do szkół. Pierwszy taki protest ma się odbyć we wtorek w Zielonej Górze, kolejny na przełomie stycznia i lutego w Warszawie.


PAP

grz/
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Komentarze

Przeczytaj koniecznie