Grudzień ’70. 46. rocznica krwawej pacyfikacji robotniczych protestów

Polska
Grudzień ’70. 46. rocznica krwawej pacyfikacji robotniczych protestów
PAP/Adam Warżawa
Stoczniowcy przed Pomnikiem Poległych Stoczniowców, podczas uroczystych obchodów 46. rocznicy Grudnia '70.

46 lat temu, 17 grudnia 1970 r., w Gdyni wojsko otworzyło ogień do robotników idących do pracy. Było to najtragiczniejsze wydarzenie w czasie pacyfikacji robotniczych protestów na Wybrzeżu dokonanej przez władze komunistyczne - w jej wyniku zginęło 45 osób, a 1 165 odniosło rany.

12 grudnia 1970 r. Władysław Gomułka w przemówieniu radiowo-telewizyjnym poinformował Polaków o wprowadzanych zmianach cen towarów. Podwyżki objąć miały 45 grup artykułów, głównie spożywczych: mięsa - średnio o 18 proc., mąki - o 17 proc., makaronu - o 15 proc., dżemów - o proc., ryb - o 12 proc. Wzrosły również ceny węgla - o 10 proc., koksu - o 12 proc., materiałów budowlanych - od 20 do 37 proc. oraz wyrobów włókienniczych, obuwia skórzanego, mebli, motorowerów i motocykli.


Drożały więc głównie artykuły codziennej konsumpcji, pogarszając przede wszystkim sytuację najuboższych.


Robotnicy domagali się zniesienia podwyżek


Władze komunistyczne liczyły na to, że niezadowolone z podwyżek społeczeństwo pogodzi się wkrótce z nowymi cenami. Stało się jednak inaczej. 14 grudnia 1970 r. zastrajkowali robotnicy gdańskiej Stoczni im. Lenina. Około godz. 10 rano przed budynkiem dyrekcji rozpoczął się wiec, w którym udział wzięło 3 tys. robotników domagających się zniesienia podwyżek i zmian personalnych w kierownictwie partii.


W związku z tym, że nikt z władz nie podjął rozmów ze strajkującymi, uformowali oni pochód i udali się pod gmach Komitetu Wojewódzkiego PZPR. Sekretarz wojewódzki w Gdańsku Alojzy Karkoszka, który zastąpił na tym stanowisku w lipcu 1970 r. awansowanego Stanisława Kociołka, był w tym czasie nieobecny w Gdańsku, ponieważ uczestniczył w plenum KC w Warszawie.


Około godz. 16 doszło do pierwszych starć z milicją. Rozpoczął się szturm gmachu KW, w którym wybito szyby i spalono drukarnię. W centrum Gdańska po południu w manifestacjach wzięło udział kilkanaście tysięcy osób. Do akcji ruszyły większe oddziały MO i wojska używając petard i gazów łzawiących.


Brutalne rozpędzanie tłumu


W tym czasie do Gdańska przylecieli Alojzy Karkoszka, Stanisław Kociołek oraz wiceminister spraw wewnętrznych gen. Franciszek Szlachcic i wiceminister obrony narodowej gen. Grzegorz Korczyński.


Do Gdańska przybyli również Zenon Kliszko i Ignacy Loga-Sowiński, obaj członkowie Biura Politycznego, cieszący się pełnym zaufaniem Władysława Gomułki. Przedstawiciele władz partyjnych nie podjęli jednak żadnych rozmów z wyłonioną przez strajkujących reprezentacją.


Siły porządkowe do późnych godzin nocnych brutalnie rozpraszały tłum. Do starć dochodziło głównie pod budynkiem KW, Dworcem Głównym i na Wałach Piastowskich. W niektórych miejscach podpalano samochody, kioski z gazetami, wybijano szyby wystawowe. Padły pierwsze strzały. Setki osób zostało pobitych i zatrzymanych.


W rejon Trójmiasta ściągano jednostki milicyjne, zarządzono podwyższony stan gotowości bojowej lokalnych jednostek wojskowych, a oddziały wojsk wewnętrznych wprowadzono już do akcji.


Zezwolono na użycie broni


15 grudnia strajki wybuchły w Gdyni, Elblągu, Słupsku i Szczecinie.


Tego dnia od rana w Warszawie obradował najwyższy sztab kryzysowy pod przewodnictwem Władysława Gomułki. W jego skład obok I sekretarza wchodzili: przewodniczący Rady Państwa Marian Spychalski, premier Józef Cyrankiewicz, minister spraw wewnętrznych Kazimierz Świtała, minister obrony narodowej gen. Wojciech Jaruzelski, komendant główny MO gen. Tadeusz Pietrzak, kierownik Wydziału Administracyjnego KC Stanisław Kania oraz trzech sekretarzy KC, wśród nich Mieczysław Moczar. Po krótkiej dyskusji Władysław Gomułka podjął decyzję o zezwoleniu na użycie broni.


Przekazana telefonicznie, potwierdzona została zarządzeniem (nr 108/70) MSW i formalnie weszła w życie o godz. 12.


Pierwsze ofiary


Około godz. 14 zadecydowano o powołaniu Sztabu Lokalnego w Gdańsku, którego szefem został gen. Korczyński. Do Gdańska skierowany został również szef Sztabu Generalnego Wojska Polskiego gen. Bolesław Chocha.


W rejon Gdańska, gdzie nasilały się walki uliczne, zaczęto ściągać jednostki pancerne i zmotoryzowane. Tego dnia w starciach z siłami porządkowymi wg oficjalnego komunikatu zginęło sześć osób, a 300 zostało rannych. Spalono budynki KW PZPR, Wojewódzkiej Rady Związków Zawodowych, Naczelnej Organizacji Technicznej i Dworca Głównego.


O godz. 15 w stoczni zaczął się strajk okupacyjny. Władze wprowadziły godzinę milicyjną od godz. 18 do 6 rano.


"Bunt zostanie zdławiony"


W nocy z 15 na 16 grudnia wojsko obsadziło ważniejsze punkty w Gdańsku oraz zablokowało stocznię i port. W Gdyni aresztowano komitet strajkowy, z którym porozumienie zawarły wcześniej władze miejskie.


Władze zdecydowały się zaprowadzić porządek siłą, bez względu na cenę. Zenon Kliszko na posiedzeniu Egzekutywy KW powiedział: "Mamy do czynienia z kontrrewolucją, a z kontrrewolucją trzeba walczyć przy pomocy siły. Jeżeli zginie nawet 300 robotników, to bunt zostanie zdławiony".


Wojsko otworzyło ogień


Gomułka oceniał strajki i manifestacje jako kontrrewolucję. I sekretarz KC miał w tych dniach wyrazić opinię, że tak jak szlachta polska swoim egoizmem, prywatą i tendencjami anarchistycznymi zgubiła Rzeczpospolitą, tak samo polska klasa robotnicza, wyposażona w te same cechy zgubi Polskę Ludową.


Przez cały dzień 16 grudnia trwały demonstracje w Gdańsku. Na polecenie Zenona Kliszki zablokowano Stocznię im. Lenina, a do próbujących z niej wyjść na ulicę robotników, wojsko otworzyło ogień.


Fala strajków rozlewała się na całe Wybrzeże, przybierając charakter powstania robotniczego.


Masakra w Gdyni


17 grudnia doszło do masakry w Gdyni. Dzień wcześniej w wystąpieniu telewizyjnym wicepremier Kociołek nawoływał stoczniowców do powrotu do pracy. Około godz. 6 wojsko otworzyło ogień w stronę robotników idących z dworca do zablokowanej stoczni. Padli zabici i ranni. Starcia w Gdyni trwały do wieczora. Do demonstrantów strzelano z ziemi i powietrza. Milicja i służby więzienne z niezwykłą brutalnością traktowały zatrzymanych.


Tego dnia strajki i demonstracje rozpoczęły się w Szczecinie. Po dwudniowych walkach w kilkudziesięciu przedsiębiorstwach kontynuowano strajk generalny, kierowany przez ogólnomiejski komitet strajkowy.


Do starć demonstrantów z siłami porządkowymi dochodziło również w Elblągu i Słupsku.


Klęska Gomułki


Wieczorem w telewizji wystąpił premier Józef Cyrankiewicz, który w pierwszej oficjalnej wypowiedzi na temat strajków na Wybrzeżu, podobnie jak w 1956 r. w Poznaniu, zwracając się do społeczeństwa jednocześnie uspokajał i groził. Według informacji napływających do KC przerwy w pracy i wiece miały miejsce w około 100 zakładach na terenie siedmiu województw.


18 grudnia większość Biura Politycznego opowiedziała się za politycznym rozwiązaniem konfliktu. Decyzja ta była zgodna z sugestią przekazaną premierowi Cyrankiewiczowi przez sekretarza generalnego KC KPZR Leonida Breżniewa i oznaczała klęskę Władysława Gomułki.


W tym czasie w Trójmieście w zasadzie panował już spokój. Protesty trwały jeszcze w Elblągu oraz w Szczecinie, gdzie ostatecznie 22 grudnia przerwano strajk.


27 tys. żołnierzy, 550 czołgów


Krwawa pacyfikacja robotniczego protestu na Wybrzeżu w grudniu 1970 r. spowodowała wg oficjalnych danych śmierć 45 osób. 1 165 osób odniosło rany, około 3 tys. zostało najpierw bestialsko pobitych, a następnie aresztowanych.


Nigdy dotąd, nawet w czerwcu 1956 r. w Poznaniu, władze komunistyczne nie użyły na taką skalę wojska przeciwko ludności. Na samym tylko Wybrzeżu do akcji wprowadzono około 27 tys. żołnierzy, 550 czołgów, 750 transporterów opancerzonych i około 100 śmigłowców i samolotów.


"Błędy i wypaczenia władzy"


W kierownictwie PZPR zdano sobie sprawę, że Władysław Gomułka i jego najbliżsi współpracownicy w zaistniałej sytuacji powinni odejść, ażeby można było ich obarczyć winą za "błędy i wypaczenia władzy", uspokajając w ten sposób nastroje społeczne.


Stanowisko to było zgodne z opinią Moskwy, która zachęcała polskich towarzyszy do szybkich zmian personalnych na najwyższych szczeblach władzy. 20 grudnia 1970 r. na VII plenum KC PZPR przyjęto rezygnację Władysława Gomułki z funkcji I sekretarza i członka Biura Politycznego KC. Nowym I sekretarzem, mającym poparcie Moskwy, został Edward Gierek, dotychczasowy I sekretarz KW PZPR w Katowicach i członek Biura Politycznego KC.


Z Biura usunięto: Bolesława Jaszczuka, Zenona Kliszkę, Mariana Spychalskiego i Ryszarda Strzeleckiego. Na ich miejsce powołano: Edwarda Babiucha, Piotra Jaroszewicza, Mieczysława Moczara, Stefana Olszowskiego i Jana Szydlaka.


Zmiany na szczeblach władzy


Tego dnia Edward Gierek wygłosił przemówienie nadane przez radio i telewizję, w którym proponował powrót do pracy i wspólne wyciągnięcie wniosków z "bolesnych wydarzeń ostatnich tygodni".


Dzień później ukazał się komunikat o stanie zdrowia Gomułki, informujący, iż leczenie "zaburzeń w układzie krążenia" wymaga długiego czasu. 23 grudnia Sejm dokonał zmian na najwyższych stanowiskach państwowych. Dotychczasowy premier Józef Cyrankiewicz został powołany na zwolnione przez Mariana Spychalskiego stanowisko przewodniczącego Rady Państwa. Nowym szefem rządu został Piotr Jaroszewicz.


Akty oskarżenia


Do 1989 r. wobec osób odpowiedzialnych za przeprowadzenie krwawej pacyfikacji robotniczych protestów w grudniu 1970 roku nie prowadzono postępowania karnego. Wszczęła je prokuratura wojskowa, a później sprawę przekazano cywilnym organom ścigania.


W marcu 1995 r. do Sądu Wojewódzkiego w Gdańsku trafił akt oskarżenia w sprawie, dotyczący Jaruzelskiego, Kociołka, Świtały, wiceministra obrony narodowej Tadeusza Tuczapskiego, dowódcy Pomorskiego Okręgu Wojskowego Józefa Kamińskiego, dowódcy 16. Dywizji Pancernej Edwarda Łańcuckiego, komendanta Szkoły Podoficerskiej MO w Słupsku Karola Kubalicy oraz pięciu wojskowych.


Gdański proces ruszył w 1998 r. W 1999 r. proces przeniesiono do Warszawy, gdzie rozpoczął się w 2001 r. Po dziesięciu latach, latem 2011 r., trzeba było go zacząć od nowa z powodu śmierci ławnika.


"Silny nurt niszczycielski, kryminalny"


W lipcu 2011 roku sąd zawiesił ze względu na stan zdrowia proces Jaruzelskiego za "sprawstwo kierownicze" zabójstwa robotników Wybrzeża w 1970 roku (za co groziło mu dożywocie).


Jaruzelski zapewniał sąd, że jako szef MON poczuwa się do współodpowiedzialności politycznej i moralnej, ale nie karnej. Twierdził, że wiele działań wojska i milicji to "obrona konieczna lub stan wyższej konieczności", bo wystąpił wtedy "silny nurt niszczycielski, kryminalny". Dodawał, że proces zakończy się z "powodów biologicznych". Jaruzelski zmarł 25 maja 2014 roku.


30 czerwca 2014 r. Sąd Apelacyjny w Warszawie prawomocnie uniewinnił 81-letniego Kociołka od zarzutu "sprawstwa kierowniczego" zabójstwa robotników na Wybrzeżu w grudniu 1970 r.


Sąd apelacyjny podkreślił w uzasadnieniu wyroku, że "rozumie poczucie pokrzywdzenia tych wszystkich, których bezpośrednio lub pośrednio dotknęły wydarzenia Grudnia '70, ale we właściwym czasie nie wszczęto żadnego postępowania i szanse na wyjaśnienie sprawy malały z upływem czasu. "Wszczęcie śledztwa możliwe było dopiero po 1989 r., gdy możliwości wyjaśnienia okoliczności sprawy były już zmniejszone. Żadna ekipa w PRL nie była zainteresowana tą kwestią, czy w ogóle powrotem do sprawy Grudnia '70" - mówiła wtedy sędzia Ewa Plawgo.


Na kary w zawieszeniu skazani zostali zaś dwaj b. oficerowie jednostek wojskowych, które uczestniczyły w pacyfikacji robotników.


Gdańska prokuratura okręgowa wniosła kasację do Sądu Najwyższego.

 

PAP

prz/
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Komentarze

Przeczytaj koniecznie