"Dyktatorek zamienił Sejm w biuro PiS-u" - tak protestowano przed Pałacem Prezydenckim

Polska
"Dyktatorek zamienił Sejm w biuro PiS-u" - tak protestowano przed Pałacem Prezydenckim
PAP/Jacek Turczyk

Odśpiewaniem hymnu narodowego rozpoczęła się w sobotę manifestacja przed Pałacem Prezydenckim. Impulsem do niej były piątkowe zajścia w Sejmie i przed nim. Protestują m.in. PO, Nowoczesna, KOD, SLD, Partia Razem.

Manifestujący skandują: "obronimy demokrację", "wolność, równość, demokracja"; trzymają flagi polskie i unijne, plakaty z napisem: "Kocham Polskę".


Według policji zgromadzenie przebiega spokojnie. - Na miejscu jest policja i podejmuje działania zabezpieczające - powiedział PAP rzecznik prasowy stołecznej policji Mariusz Mrozek.


Wśród manifestujących są m.in. lider Nowoczesnej Ryszard Petru, przewodniczący SLD Włodzimierz Czarzasty, szefowa Stowarzyszenia Inicjatywa Polska Barbara Nowacka, Agnieszka Dziemianowicz-Bąk z Partii Razem, Rafał Trzaskowski z PO.


"Nie ma zgody"


- Wczoraj PiS pokazało, jak bardzo się wstydzi tego, co robi. Postanowili przegonić z Sejmu wolne media. "Dyktatorek" zamienił Sejm w biuro PiS-u, poszli do innego pokoju i zrobili sobie spotkanie przy kawie i ciasteczkach - mówił lider KOD Mateusz Kijowski, a zebrany na krakowskim przedmieściu tłum skandował "Hańba".


Jak mówił, PiS złamało konstytucję. - Zamienili Sejm w biuro partii. Zaraz tam pójdziemy i pokażemy, że nie ma zgody na takie metody. Pójdziemy także pod każde biuro PiS-u - mówił. Tłum odpowiadał mu "Nie ma zgody".

 

"Opozycja razem obali totalitarną władzę"

 

Kijowski zapowiedział, że KOD będzie w sobotę długo protestował, m.in. "pod biurem PiS-u przy Wiejskiej". Z kolei w niedzielę KOD ma się zebrać, żeby "pożegnać" Andrzeja Rzeplińskiego w związku z zakończeniem jego kadencji jako prezesa TK.

 

- Od dzisiaj zawsze będziemy protestować regularnie, pod każdym biurem PiS-u tak długo, aż skończą niszczenie państwa, stop dewastacji Polski! - dodał.

 

Podkreślił, że dziś wszyscy w końcu są razem. - I tak będzie. Opozycja razem obali totalitarną władzę" - mówił Kijowski. "Dzisiaj najważniejsze słowa to solidarność - powiedział Kijowski. Zgromadzeni odpowiedzili: "Solidarność!".

 

Radna Warszawy Paulina Piechna-Więckiewicz (Stowarzyszenie Inicjatywa Polska) apelowała do prezydenta Andrzeja Dudy, by nie podpisywał ustaw reformujących oświatę. "Nie podpisuj! Nie podpisuj!" - skandował zgormadzony tłum.

 

- Hańba w polskim parlamencie. Przestań milczeć prezydencie! - krzyczeli zgromadzeni przed Pałacem.

 

 

"PiS nie wytrzyma naporu"


- Krzyczymy: nie podpisuj, miej odwagę, nie lękaj się. Dostałeś mandat demokratyczny. Nie wierzymy już w Jarosława Kaczyńskiego, nie wierzymy w Beatę Szydło, masz ostatnią szansę Andrzeju Dudo - mówiła liderka Stowarzyszenia Inicjatywa Polska Barbara Nowacka, apelując do prezydenta, by nie podpisywał ustawy o zgromadzeniach i zmian w edukacji.
 
Jak PiS się nie cofnie, będziemy dalej blokować sejmową mównicę - dodał szef Nowoczesnej Ryszard Petru. Jak mówił, jeśli okaże się, że rozmowa z PiS nie jest możliwa, niezbędne będą przyspieszone wybory.

 

Odnosząc się do piątkowych wydarzeń w Sejmie, Petru podkreślił, że nie ma zgody opozycji na "nielegalne posiedzenia Sejmu", "kneblowanie ust mediom i opozycji" oraz "wykluczanie posłów z obrad parlamentu". - Jak oni się nie cofną, my też się nie cofniemy (...), jeśli oni się nie cofną, będziemy dalej blokować mównicę - aż do skutku - zapowiedział. Dodał, że 20 grudnia opozycja przyjdzie do parlamentu, aby "wznowić obrady".

 

Petru ocenił, że protestujący będą musieli być "bardzo mocni i zwarci", a wówczas PiS "nie wytrzyma tego naporu". - Ustąpili pod parasolkami, ustąpią pod nami" - dodał. "Musicie być z nami pod Sejmem do skutku: do świąt, do Nowego Roku, a być może dłużej - tak długo, aż nie ustąpią; (...) bądźmy razem pod Sejmem - mówił, zwracając się do zgromadzonych przed Pałacem Prezydenckim.

 

"Kuchciński może aresztować Sejm"

 

Przed Pałacem Prezydenckim zabrał głos także Michał Szczerba, od którego wystąpienia w piątek rozpoczęła się blokada mównicy sejmowej. Jak mówił, został wykluczony z obrad Sejmu za planszę "Wolne media w Sejmie". - Następnego dnia mogą wykluczyć innego posła, inny klub, całą zjednoczoną opozycję - powiedział. Zaznaczył, że część posłów PO jest w sali posiedzeń Sejmu. - Pilnują tej sali, bo Kuchciński może aresztować Sejm. Nie możemy na to pozwolić. Nie ma na to zgody - zaznaczył. - Wczoraj mieliśmy do czynienia z dyktaturą strachu (...), ale i odwagą opozycji i społeczeństwa, które przyszło nas wspierać - dodał Szczerba.


Wiele osób podąża przed Pałac Prezydencki ulicami Nowy Świat i Krakowskie Przedmieście, wśród nich są zarówno osoby młode, jak i starsze; od skrzyżowania ulic Nowy Świat ze Świętokrzyską policja zablokowała ruch samochodowy.


"Wolne media"


Na początku piątkowych głosowań nad projektem budżetu na 2017 r. posłowie PO zwrócili się do marszałka Marka Kuchcińskiego o informację na ten temat. Jednym z posłów, którzy weszli na mównicę i zabrali głos był poseł Michał Szczerba (PO). Miał ze sobą kartkę z napisem: "Wolne media w Sejmie", którą umieścił na pulpicie. Marszałek przywoływał kilka razu Szczerbę do porządku, gdy ten nie chciał opuścić mównicy, po czym wykluczył go z obrad Sejmu i poprosił o opuszczenie sali obrad. Następnie marszałek ogłosił przerwę w obradach.


Wtedy na podwyższenie, na którym znajduje się sejmowa mównica, weszła duża grupa posłów opozycji. Skandowali: "bez cenzury", "wolne media", "przywróć posła", śpiewali hymn narodowy. Zablokowali mównicę, dlatego wieczorem marszałek zdecydował o przeniesieniu obrad Sejmu do Sali Kolumnowej. Tam też przeprowadzono głosowania. Opozycja uważa, że głosowania były nielegalne. Według PiS wszystko odbyło się zgodnie z prawem.


Nocny protest przed Sejmem


W związku z wydarzeniami w Sejmie, po godz. 20.00 przed budynkiem parlamentu zaczęli się zbierać zwolennicy KOD, partii Razem, Obywatele RP; przeszli w marszu wokół sejmowych gmachów; a wcześniej zablokowali wyjścia z Sejmu, uniemożliwiając posłom wyjazd samochodami. Przez chwilę trwała przepychanka pomiędzy policją, a demonstrantami. Ostatecznie kolumna samochodów z politykami PiS m.in. z premier Beatą Szydło oraz prezesem PiS Jarosławem Kaczyńskim opuściła Sejm w sobotę przed godz. 3 w nocy.


"Obrońcy demokracji napadli mnie"


Zdarzenia z piątku posłowie relacjonują w mediach elektronicznych. Opozycja wskazuje m.in. na późne podpisywanie list obecności posłów PiS; rządzący informują, o atakach, których doświadczali.


Posłanka PiS Krystyna Pawłowicz poinformowała na FB, że "obrońcy demokracji napadli na nią przed północą po wyjściu z Sejmu". "Obrzucano mnie plastikowymi butelkami, lżono, szarpano za ubranie, używano stadionowych tub w uszy, by mnie ogłuszyć. Robiono zdjęcia. Pokazałam im znak V, co ich jeszcze bardziej rozwścieczyło" - napisała posłanka.

 


"Środowisko PiS łamie prawo"


Stanisław Gawłowski (PO) relacjonował, że był świadkiem zdarzenia, w którym "Jarosław Kaczyński podpisywał listę już po zamkniętym posiedzeniu". Zdjęcie prezesa PiS podpisującego listę Gawłowski wrzucił na Twittera. - Rozmawiałem chwilę z Kaczyńskim o tym fakcie, minister Kamiński próbował mi w międzyczasie grozić, że to, co robię jest czymś skandalicznym, a ja tylko zwracałem uwagę na to, iż jest to ewidentne łamanie prawa i w takim wymiarze polski parlament nie powinien ani funkcjonować, ani pracować, i Kaczyński przyczynia się do tego, że w Polsce środowisko PiS łamie prawo - powiedział później dziennikarzom Gawłowski.

 


Krzysztof Brejza (PO) podawał na Twitterze, że podpisy z opóźnieniem złożyli także m.in. Zbigniew Ziobro i Jarosław Zieliński.

 

 
Nikt nie został zatrzymany


Arkadiusz Myrcha (PO) zamieścił filmik, pokazujący, jak opuszczając budynek Sejmu potknął się i przewrócił Marek Suski (PiS).

 

 
Po północy policja rozwiązała zgromadzenie, a "uczestnicy zostali bardzo intensywnie informowani, że ich działania są nielegalne i stoją w sprzeczności z obowiązującym prawem". Jak poinformował w sobotę rano rzecznik Komendy Stołecznej Policji Mariusz Mrozek, policjanci użyli wobec pikietujących "tylko i wyłącznie siły fizycznej, żaden inny środek przymusu nie został użyty". Policja nie zatrzymała nikogo, spisała dane osobowe osób, które utrudniały przejazd; w ich sprawie do sądu mają być skierowane wnioski.

 

PAP, Fot. PAP/Jacek Turczyk

prz/
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie