Sasin: przewidywaliśmy próbę niedopuszczenia do wizyty prezydenta Kaczyńskiego w Katyniu

Polska
Sasin: przewidywaliśmy próbę niedopuszczenia do wizyty prezydenta Kaczyńskiego w Katyniu
PAP/Paweł Supernak

Były wiceszef kancelarii prezydenta Lecha Kaczyńskiego, obecnie poseł PiS, Jacek Sasin zeznał w sądzie, że pracownicy kancelarii od samego początku przygotowań wizyty w Katyniu przewidywali, że może dojść do próby niedopuszczenia do niej, np. z powodu braku środka transportu.

Jacek Sasin zeznaje w poniedziałek w procesie byłego szefa Kancelarii Prezesa Rady Ministrów Tomasza Arabskiego i czworga innych urzędników, oskarżonych w trybie prywatnym przez część rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej o niedopełnienie obowiązków przy organizacji wizyty prezydenta z 10 kwietnia 2010 r. Proces toczy się przed warszawskim sądem okręgowym.

 

Były wiceszef kancelarii prezydenta odpowiadając na pytania jednego z pełnomocników oskarżycieli posiłkowych Andrzeja Lwa-Mirskiego zapewnił, że nie ma doświadczeń, by prezydent Lech Kaczyński kiedykolwiek kwestionował potrzebę zmiany planów dotyczących miejsca lądowania delegacji. Przypomniał lot na Podhale, gdzie ze względu na warunki atmosferyczne podjęto decyzję o zmianie lotniska z Krakowa na Katowice.

 

"Przewidywaliśmy, że z różnych przyczyn ten lot mógłby zostać odwołany"

 

Sasin mówił, że przed wizytą prezydenta w Smoleńsku 10 kwietnia 2010 r. "nie było rozmów na temat innych środków transportu niż samolot". Dodał, że od samego początku przygotowań pracownicy kancelarii - także on sam - mieli sygnały o pewnej kolizji w związku z planowanymi wizytami i prezydenta i premiera Donalda Tuska.

 

- Przewidywaliśmy, że może powtórzy się sytuacja polegająca na niedopuszczeniu do wizyty prezydenta z powodu braku środków transportu, że z różnych przyczyn ten lot mógłby zostać odwołany - mówił przed sądem.

 

Zaznaczył, że takie sygnały płynęły m.in. z wypowiedzi przedstawicieli koalicji rządzącej, którzy w mediach podkreślali, że "wizyta prezydenta Lecha Kaczyńskiego w Katyniu jest bezcelowa”.

 
Wizyta nieoficjalna

 

Sasin przypomniał, że także strona rosyjska przekazywała kancelarii informacje, że nic "nie wie o wizycie prezydenta".

 

- Z naszej strony było odczucie, że jest to zmasowana akcja mająca na celu pokazać, że ta wizyta nie będzie miała charakteru oficjalnej wizyty, wizyty głowy państwa - powiedział.

 

Ocenił, że być może, gdyby wizyta traktowana była jako oficjalna, "służby mogły dokładać większych starań". Zaznaczył, że są to jednak jego przypuszczenia.

 

O lotnisku w Smoleńsku

 

- Nie miałem informacji, aby lotnisko w Smoleńsku w jakikolwiek sposób było niebezpieczne, loty oficjalnych delegacji na to lotnisko były okazjonalne i odbywały się już w poprzednich latach - mówił też Sasin przed sądem.

 

- Fakt pozostaje faktem, tym kto decydował o locie, o udzieleniu zgody na przelot delegacji z prezydentem Lechem Kaczyńskim do Katynia i odpowiadał za ten przelot była Kancelaria Prezesa Rady Ministrów. Ja zdania zmienić nie mogę, bo takie były fakty - powiedział dziennikarzom Sasin, po zakończeniu blisko trzygodzinnego przesłuchania i wyjściu z sali sądowej.

 

Podkreślił, że pracownicy Kancelarii Prezydenta, odpowiedzialni za wizytę w Katyniu, dowiedzieli się o rozdzieleniu wizyt premiera Donalda Tuska i prezydenta pod koniec lutego 2010 r. z mediów.

 

- Żadnej oficjalnej informacji nie było, jedyna informacja na piśmie była taka, że uroczystości oficjalne państwowe rocznicy zbrodni katyńskiej odbędą się 10 kwietnia i będzie im przewodniczył prezydent Lech Kaczyński, a potem z mediów, że wizyta premiera Tuska odbędzie się w dniu 7 kwietnia - mówił dziennikarzom.

 

Oczekiwanie "iż będzie najważniejszą osobą"

 

 W zeznaniach przed sądem zaznaczył, że udział prezydenta L. Kaczyńskiego w uroczystościach w Katyniu planowano w Kancelarii Prezydenta już w 2009 r. Dodał, że pierwszy sygnał o problemach, jakie może napotkać ta wizyta, otrzymał od sekretarza Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa Andrzeja Przewoźnika (on także był pasażerem samolotu 10 kwietnia - PAP) podczas rozmowy pod koniec stycznia 2010 r. podczas obchodów rocznicy wyzwolenia obozu Auschwitz.

 

Jak relacjonował Sasin podczas rozmowy z Przewoźnikiem odniósł wrażenie, że sekretarz ROPWiM posiada wiedzę na temat planów premiera Tuska, a oczekiwaniem Tuska miało być, iż "będzie on najważniejszą osobą" podczas uroczystości w Katyniu. - Tak tę rozmowę odczytałem" - dodał. Zaznaczył, że podczas tej rozmowy padła sugestia zmiany miejsca wizyty prezydenta na np. Miednoje.

 

- Przekazałem ten sygnał prezydentowi i otrzymałem odpowiedź, że prezydent nie widzi powodu, by w tak ważnej uroczystości nie mogli uczestniczyć i prezydent i premier - dodał świadek.

 

Wskazał, że zadaniem Kancelarii Prezydenta było "zamówienie transportu, wskazanie dysponentów, szefowi KPRM, a także poinformowanie kiedy taki lot z prezydentem na pokładzie, z delegacją ma się odbyć".

 

- Tą część wykonaliśmy składając zapotrzebowanie. Natomiast wszystkie kwestie inne, związane z techniczną częścią lotu - tym wszystkim zajmowały się służby podległe prezesowi Rady Ministrów. Kancelaria prezydenta nie posiadała ani kompetencji, ani możliwości, ani też narzędzi do tego aby dublować zadania- mówił.

 

PAP, polsatnews.pl

ptw/
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Komentarze

Przeczytaj koniecznie