Lubuskie: wykryto ognisko wirusa ptasiej grypy. Padły setki gęsi

Polska
Lubuskie: wykryto ognisko wirusa ptasiej grypy. Padły setki gęsi
Polsat News

W Deszcznie w woj. lubuskim wykryto na jednej z ferm gęsi ognisko wirusa H5N8, nazywanego ptasią grypą. Jego obecność potwierdziły badania padłych ptaków przeprowadzone w Państwowym Instytucie Weterynarii w Puławach. Służby uspokajają, że ten typ wirusa nie zagraża ludziom.

Wojewoda lubuski wydał w sobotę rozporządzenie, w którym wyznaczono obszar zapowietrzony wokół ogniska choroby o promieniu ok. 3 km oraz obszar zagrożony - wokół ogniska o promieniu ok. 10 km. Określono także zadania służb, straży, inspekcji oraz władz samorządowych. W niedzielę zebrał się Wojewódzki Zespół Zarządzania Kryzysowego, by podsumować działania. Wojewoda lubuski Władysław Dajczak zapewnił, że sytuacja jest pod kontrolą.

 

- Cała sytuacja, która związana jest z tym potwierdzonym ogniskiem, jest pod całkowitą kontrolą, nie ma żadnego niebezpieczeństwa. Przede wszystkim podjęto działania mające na celu wyeliminowanie źródła choroby - powiedział wojewoda.

 

Zastępca lubuskiego wojewódzkiego lekarza weterynarii Józef Malski poinformował, że gospodarstwo, w którym wykryto wirusa, zostało natychmiast objęte restrykcjami.  - Jest całkowicie zablokowane. Wyłożono maty dezynfekcyjne, są stosowane środki dezynfekcyjne i odzież ochronna, tak samo obowiązuje to lekarzy weterynarii, bo nikt inny nie ma prawa wejść na teren gospodarstwa i wyjść z tego gospodarstwa - podkreślił Malski.

 

Dodał, że nadzorem objęto inne fermy i gospodarstwa, w których znajduje się drób. Dotyczy to gospodarstw w promieniu 10 km od ogniska choroby. Odwiedzają je lekarze weterynarii, by sprawdzić stan zdrowia drobiu i dokonać spisu.

 

Na razie jedno ognisko choroby, restrykcje na 3 miesiące

 

- Po to są te decyzje nałożone, żeby zlokalizować, ograniczyć do minimum wirusa ptasiej grypy. W tym gospodarstwie, gdzie stwierdzono wirusa, ostatnie ptaki, które pozostały przy życiu zostały uśpione i one zostaną przekazane do utylizacji z zachowaniem wszelkich rygorów sanitarnych - powiedział Malski.

 

Na pytanie, czy są sygnały, by ptaki padały w sąsiednich gospodarstwach Malski odpowiedział: „Nie ma. To ognisko w porę zostało zlokalizowane. Jest w trakcie wygaszania, bo wygaszone uznamy już po wykonaniu wszystkich zadań”. Zaznaczył, że nadzór będzie prowadzony do czasu, aż służby weterynaryjne będą miały pewność, że wirus nie uaktywnił się.

- Restrykcje będą obowiązywały trzy miesiące, a zobaczymy jak potoczy się sytuacja związana z rozprzestrzenianiem się wirusa, czy daliśmy radę ugasić w jednym ognisku, czy też nie - dodał Malski.


Nadzór Sanepidu, maty na drogach

 

Wojewoda Dajczak mówił, że służby Sanepidu objęły kontrolą osoby, które mogły mieć kontakt z zarażonymi ptakami. Ponadto powiadomione zostały służby medyczne, w tym lekarze rodzinni, którzy mają przypominać pacjentom o procedurach obowiązujących w takich sytuacjach. - Mam nadzieję, że nic więcej złego się nie wydarzy, ale jesteśmy zupełnie i całkowicie przygotowani na to wszystko co może być - mówił wojewoda.

 

Dodał, że podczas posiedzenia sztabu kryzysowego określono miejsca, w których będą wyłożone maty dezynfekujące na drogach znajdujących się na granicach stref.

 

Gęsi zaczęły padać 28 listopada

 

Obecność wirusa H5N8 u gęsi z fermy w Deszcznie potwierdziły badania wykonane w Państwowym Instytucie Weterynarii w Puławach. Po otrzymaniu wyników badań w sobotę odbyło się nadzwyczajne posiedzenie Wojewódzkiego Zespołu Zarządzania Kryzysowego.

Wicewojewoda Robert Paluch wydał rozporządzenie, na mocy którego został wyznaczony obszar zapowietrzony wokół ogniska choroby o promieniu ok. 3 km oraz obszar zagrożony - wokół ogniska o promieniu ok. 10 km. Określono zadania służb, straży, inspekcji oraz władz samorządowych.

 

Jak przekazał Paluch, gęsi na objętej kwarantanną fermie zaczęły padać 28 listopada, nie był to jednak pomór na wielką skalę. Gospodarstwo zostało objęte nadzorem weterynarza, ptakom zaaplikowano odpowiedni antybiotyk. Leczenie nie przyniosło jednak skutku. Ptaki nadal chorowały i zaczęły masowo padać. Wówczas próbki wysłano na badania do Instytutu w Puławach.

 

 - W sobotę wieczorem dostaliśmy informację z Puław, że jest to wirus H5N8, czyli wirus ptasiej grypy. Zebrał się sztab kryzysowy, którym kierowałem i postanowiłem wydać rozporządzenie, na podstawie którego służby mogą stosownie działać wdrażając niezbędne procedury - powiedział Paluch.

 

Prawdopodobnie zarażenie od dzikich ptaków

 

Na razie nie ustalono źródła zakażenia ptaków na fermie w Deszcznie. Specjaliści nie wykluczają, że może nim być dzikie ptactwo. Tym bardziej, że północna cześć Lubuskiego to obszar, przez który corocznie migruje wiele stad dzikich ptaków - gęsi, żurawi i innych gatunków. Jednym z miejsc ich wiosennych i jesiennych koncentracji jest obszar Parku Narodowego "Ujście Warty”.

 

 - Te gęsi były też na wolnym wybiegu i takie jest nasze podejrzenie, że ptactwo dzikie, wędrujące po prostu z góry coś nam zrzuciło. Podobne przypadki występowały w Niemczech, i to w wielu regionach - powiedział Malski.

 

Wicewojewoda przypomniał, że podobne ogniska wirusa notuje się zarówno w hodowlach drobiu, jak i u ptactwa dzikiego na terenie Europy. Podkreślił, że dotychczas nie odnotowano na świecie zachorowań na wirusa grypy H5N8 wśród ludzi. Wirus ten jest za to śmiertelnie niebezpieczny dla drobiu i może powodować straty w hodowlach na wielką skalę.

 

Służby uspokajają, że ten typ wirusa nie zagraża ludziom, ale rolnicy hodujący drób muszą się przygotować na straty.

 

- Ja przykładowo mam kury. Nie mam ich dużo, 60 kur i mam na swoich klientów, i rozwożę. Trzeba będzie jajka wyrzucać, bo się nie sprzeda już takich jajek. Zaraz też jutro wypryskam ja to wszystko i będą siedziały w zamknięciu nie tak, że wypuszczane  - opowiada rolnik z Deszczna Eugeniusz Fiszer.

 

PAP, polsatnews.pl

pr/ptw/
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Komentarze

Przeczytaj koniecznie