MSZ Iraku: nie można przesądzić, że wyrugujemy Państwo Islamskie do końca roku

Świat
MSZ Iraku: nie można przesądzić, że wyrugujemy Państwo Islamskie do końca roku
PAP/Paweł Supernak
Szef MSZ Iraku Ibrahim al-Dżafari i polski minister spraw zagranicznych Witold Waszczykowski.

- Daesz, jak choroba, przenika i może odbudowywać swe struktury w innym miejscu, w tym albo innym kraju. Musimy dążyć do pokoju, pokonać ich w każdym miejscu, gdzie będą chcieli się pojawić. Ale nie można mówić, że wszędzie uda się to całkowicie. Nie możemy przesądzić, że rok 2016 rzeczywiście w ten sposób się zakończy powiedział w piątek szef MSZ Iraku Ibrahim al-Dżafari.

Były premier Iraku (2005-2006), obecnie kierujący resortem spraw zagranicznych, podczas swej pierwszej wizyty w Polsce rozmawiał rano z szefem polskiej dyplomacji Witoldem Waszczykowskim, a po południu wziął udział w spotkaniu zorganizowanym przez Fundację im. Kazimierza Pułaskiego, na którym omówił aktualną sytuację polityczną i gospodarczą w Iraku w kontekście trwających obecnie walk z IS o Mosul na północy kraju.


Irackie siły, wspierane przez koalicję międzynarodową, rozpoczęły ofensywę na Mosul 17 października. To drugie pod względem wielkości miasto w Iraku zostało zdobyte przez dżihadystów z Państwa Islamskiego w czerwcu 2014 roku i stało się bastionem tej organizacji w Iraku.


"To jest koszt krwi, który płacimy"


- Zwycięstwo w walce o Mosul musi być szybkie, tym bardziej że Daesz wykorzystuje Irakijczyków jako żywe tarcze; ludzie są wystawiani na ulicach, przytwierdzani do ścian budynków, do pojazdów. Z punktu widzenia ludzkiego, humanitarnego musimy ratować niewinnych ludzi. (...) To jest koszt krwi, który płacimy - podkreślił iracki minister. I dodał, że Mosul trzeba wyzwolić jak najszybciej.


Jednak według analityków większe obawy budzi to, co stanie się z Mosulem i całym Irakiem po oczekiwanym zwycięstwie nad IS. Według Dżafariego "są to obawy nieco przesadzone". - Ani Kurdowie, ani Arabowie, ani sunnici, czy szyici, muzułmanie, czy nie-muzułmanie nie myślą na razie o takiej perspektywie, teraz walczą ręka w rękę - zaznaczył, nie odpowiedziawszy de facto na pytanie o przyszłość Iraku.


"Nie boimy się nowych kryzysów"


Dżafari podkreślił, że iracki rząd na razie koncentruje się na bieżącej operacji wyzwalania Mosulu. - Ta operacja nas jednoczy. My nie boimy się ewentualnych nowych kryzysów, które miałyby powstać w obozie samych Irakijczyków. Boimy się sił zewnętrznych, które mogą zaistnieć w naszym kraju. Problem Mosulu jest problemem, który został importowany z zewnątrz - wskazał, zwracając uwagę, że Daesz z Syrii przeniosło się do Iraku. - Musimy pracować nad tą jednością, żeby nie dopuścić więcej do takich sytuacji - dodał.


Spytany o zapowiadany wcześniej przez premiera Iraku Hajdera al-Abadiego plan wyprowadzenia Daesz z Iraku do końca tego roku, Dżafari odparł, że szef rządu "realnie to oszacował". - W 2014 roku padały takie oświadczenia na bazie różnych badań. Wówczas również ja szacowałem, że do (końca) 2016 roku uda się zlikwidować Daesz - powiedział, zastrzegając że "nie jest to likwidacja na zawsze”.


Irak "nie chce kultury śmierci ani wojny"


Odnosząc się do perspektyw po wojnie z IS, Dżafari podkreślił, że "wojny zawsze niszczą". Zaznaczył, że Irak chce "krzewić kulturę współistnienia, koegzystencji", "nie chce kultury śmierci ani wojny, aby trawiła młodych ludzi". - Zawsze będą różnice między kulturami. Chcemy, aby nawet były różnice, bo świat nie może być jednolity, musi być zawsze ta wielokulturowość, różnorodność. Rozumiemy to dobrze - zapewniał.


W jego ocenie na świecie zbyt mało robi się, "aby krzewić cywilizację pokoju". - Potrzebna nam jest kultura pokoju, bezpieczeństwa, wspólnych dążeń. Powinniśmy wspólnie pracować, żeby te nowe pokolenia żyły w nowym Iraku - apelował.


W kontekście współpracy w regionie Dżafari nawiązał do sąsiadów Iraku, jakimi są Iran i Arabia Saudyjska, które mają różne ustroje, a każde z tych państw uprawia "własną politykę". - Naszą polityką jest współpraca z każdym sąsiadem. Tak samo, gdy spojrzymy na Turcję i Syrię - zupełnie dwa różne systemy, wrogie wobec siebie, na odległych biegunach politycznych, ale trzeba z nimi współpracować - dodał.


"Będziemy współpracować z Trumpem"


Dżafari, spytany o oczekiwania irackich elit w związku z wyborem Donalda Trumpa na prezydenta USA i czy w kontekście jego deklaracji możliwe i rozważane jest zastąpienie aktywności USA w Iraku aktywnością Rosji i Chin, odparł, że Irak i Stany Zjednoczone, jeszcze za czasów Republikanina George'a W. Busha, podpisały umowę o strategicznej współpracy. - Administracja Busha i Republikanie wywiązywali się z tej umowy; podobnie jak administracja Demokraty Baracka Obamy - pod koniec 2011 roku wojska amerykańskie zostały wycofane z Iraku - wskazał minister.


- Teraz również Republikanin doszedł do władzy, który ma wsparcie Kongresu. Będziemy z nim współpracować jako prawomocnym, konstytucyjnie wybranym prezydentem. Wiem, że są różne konflikty pomiędzy Trumpem a Demokratami, czy nawet samymi Republikanami, jednak państwo amerykańskie (...) poradzi sobie szybko ze swoimi problemami - dodał szef MSZ Iraku.


- Mamy podpisaną umowę z USA i wyrażamy nadzieję na dalsze wywiązywanie się obu stron z jej realizacji. To prawda, być może Trump nie jest znany na scenie politycznej, ale jest znany jako milioner, biznesmen. A może tego właśnie potrzebujemy? - wskazał. Według niego "należy rozróżnić między tym, co było mówione w kampanii wyborczej a tym, co będzie się działo w rzeczywistości". - Być może ta retoryka wyborcza była specyficzna - dodał.


"Liczę na większe zrozumienie ze strony państw OPEC"


Spytany, czy Irak zgodziłby się na ograniczenie wydobycia ropy naftowej, o co apeluje OPEC (Organizacja Krajów Eksportujących Ropę Naftową), Dżafari powiedział: "Irak nie chce przekreślać planów, które mają inne kraje, natomiast my mamy swoje argumenty. Szanujemy inne kraje, ale prosimy też o szanowanie naszych dążeń". Podkreślił, że "Irak obecnie ma specjalne potrzeby". - Proszę pamiętać, że my, w Iraku, nie walczymy o nasze własne bezpieczeństwo, ale walczymy w imieniu bardzo wielu państw. Liczę na większe zrozumienie ze strony państw OPEC - dodał.


Bagdad i Teheran nie bardzo chcą odpowiedzieć na prośby OPEC o zmniejszenie wydobycia ropy: Iran ze względu na potrzebę odbudowy swojej sieci dystrybucji w świecie, natomiast Irak w związku z finansowaniem walki o obronę swego terytorium, co niewątpliwie wiąże się z kosztami. 30 listopada w Wiedniu odbędzie się spotkanie kartelu dotyczące wypracowania kompromisu w tej sprawie.

 

"Optymizm nie jest bezgraniczny"


Spytany, czy taki kompromis w zakresie wydobycia ropy jest możliwy przy uwzględnieniu interesów Iraku i Iranu, Dżafari odparł, że "z natury jest optymistą, ale ten optymizm nie jest bezgraniczny". - Opieram się na statystykach, na faktach. (...) 95 proc. naszego budżetu opiera się na wydobyciu ropy i jej eksporcie. Świat wie, jak bardzo Irak wycierpiał w czasie ostatnich kryzysów: ogromne wydatki w walce z Daesz, zapaść gospodarcza, wyjście z wojny. Myślę, że świat to rozumie - tłumaczył. - Prowadzimy dialog z OPEC, żeby Irak traktowany był na specjalnych warunkach. Naszym celem jest utrzymanie ceny ropy na trochę wyższym poziomie - podkreślił.


Do OPEC należy 14 państw, m.in. Arabia Saudyjska, Zjednoczone Emiraty Arabskie, Katar, Kuwejt, Irak, Iran i Nigeria. Kraje OPEC kontrolują około 40 proc. światowego wydobycia ropy naftowej i większość znanych zasobów tego surowca. Rosja, która nie należy do OPEC, a która też jest jednym z największych producentów ropy na świecie, sygnalizuje gotowość do rozmów z OPEC w sprawie ograniczenia wydobycia.

 

PAP

prz/
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Komentarze

Przeczytaj koniecznie