"Prezydent nie powinien tego mówić". Książka ze zwierzeniami Hollande'a wywołała burzę

Świat
"Prezydent nie powinien tego mówić". Książka ze zwierzeniami Hollande'a wywołała burzę
EPA/PATRICK SEEGER

W księgarniach we Francji pojawiła się w czwartek książka "Prezydent nie powinien tego mówić" złożona z wywiadów z prezydentem Francois Hollande'em. Książka wywołała wiele kontrowersji i spotkała się z krytyką, zwłaszcza ze strony radykalnej lewicy i prawicy.

Politycy, komentatorzy, sędziowie, a nawet piłkarze, wyrażając pełną zgodę z wymową tytułu, zarzucają Hollande'owi, że książka - na którą składa się 61 rozmów dziennikarzy "Le Monde" z Hollande'em - zawiera wypowiedzi, które krytycy uznali za sprzeczne z polityką prowadzoną przez jego rząd. Prezydent wyraził w niej opinię, że we Francji jest zbyt wielu imigrantów i piętnował muzułmanów za nieodcinanie się od islamizmu.

 

"Kapituluje przed islamem"

 

Jednak tygodnik "Marianne" zwraca uwagę, że niektórzy krytycy książki po prostu nie czytali lub oparli swe sądy na wyrwanych fragmentach, jak np. passus o przyszłości kobiet, który zaczyna się od słów "kobieta, która dziś nosi zasłonę na twarzy będzie Marianną (symbolem Francji) jutra". Na prawicy pojawiły się głosy, że Hollande "kapituluje przed islamem"; posypały się też krytyczne zdania skrajnej lewicy i antyimigranckiego Frontu Narodowego - pisze "Marianne".

 

"Problem Francji"

 

Tygodnik przytacza jednak dalej cały akapit: - Kobieta, która dziś nosi zasłonę na twarzy, będzie Marianną jutra, ponieważ, w pewnym sensie, jeśli uda nam się zaoferować jej warunki do rozwoju, to uwolni się od swojej zasłony i stanie się Francuzką, pozostając osobą religijną, jeśli taka będzie jej wola. Bo jakie czynimy założenie? Że ta kobieta przedłoży wolność nad poddaństwo - powiedział Hollande w rozmowie z dziennikarzami "Le Monde".

 

Również magazyn "L'Obs" zwraca uwagę na przekłamania w powierzchownych recenzjach książki, które doprowadziły na przykład do oskarżeń o krytykę islamu. "Le Figaro" zauważa, że nie chodzi o krytykę islamu, lecz o przyznanie - zdaniem dziennika trochę spóźnione - że integracja niektórych społeczności imigranckich stanowi dla Francji problem.

 

Sędziowie mówią o upokorzeniu

 

Prezydent pisze też: - Najwyższy czas, by sprawiedliwość wyemancypowała się spod kurateli władzy wykonawczej, spadku po tradycji monarchistycznej z zamierzchłych czasów - mówił Hollande.

 

Oburzeni tą wypowiedzią sędziowie uważają, że jest ona dla nich "upokarzająca". Najwyższej rangi francuski sędzia, prezes izby wyższej Trybunału Kasacyjnego Bertrand Louvel, uznał podczas posiedzenia sądu, że komentarze prezydenta "stwarzają problem instytucjonalny", a prokurator generalny Claude Martin odczytał odpowiednie fragmenty książki.

 

Royal nie komentuje

 

Była towarzyszka życia Hollande’a, obecna minister ds. ekologii Segolene Royal, powstrzymała się od oceny książki i oznajmiła, że "cały czas poświęca swej pracy". Prezydenta bronił dość niepewnie sekretarz Partii Socjalistycznej Christophe Cambadelis.

 

- To nieinteligentne, tragiczne, ręce opadają - powiedział z kolei były premier Jean-Pierre Raffarin.

 

Konserwatywny prezydent Senatu Gerard Larcher powiedział w radiu RTL: - Te wywiady to poniżenie funkcji prezydenta.

 

W wypowiedzi dla tej samej rozgłośni szef centrowej Unii Niezależnych Demokratów (UDI) Jean-Christophe Lagarde uznał, że wypowiedzi prezydenta są "upokarzające dla Francji".

 

Nad zmarnowanym przez prezydenta czasem ubolewała szefowa skrajnie prawicowego Frontu Narodowego, Marine Le Pen, dziwiąc się "dziesiątkom, dziesiątkom wywiadów". - On tylko obserwuje siebie, to nie tego potrzebuje Francja - uznała.

 

Maud Vergnol w komunistycznej "L’Humanite" widzi w tych zwierzeniach "wodę na młyn Marine Le Pen i jej dewizy, że +wszyscy (politycy partii tradycyjnych) są przegnili+".

 

PAP

kan/
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Komentarze

Przeczytaj koniecznie