"Myślę, że prezydent Warszawy zlekceważyła śmierć Jolanty Brzeskiej"
- To problem bardzo poważny nie tylko dla Hanny Gronkiewicz-Waltz, ale i jej obozu politycznego. Wprawdzie prezydent od pewnego czasu jest bardzo aktywna w tej sprawie, ale Anglicy w takich przypadkach mówią: too little, too late. Za mało i za późno - stwierdził Leszek Miller pytany o kwestię dzikiej reprywatyzacji w stolicy. Były premier wrócił też do sprawy śmierci Jolanty Brzeskiej.
Według Leszka Millera reakcja prezydent Warszawy na aferę reprywatyzacyjną (poinformowała, że zwolni trzech urzędników - red.) wzięła się z nacisków mediów i "demaskatorskich artykułów". Miller przypomniał, że kilka miesięcy temu, kiedy radni Warszawy chcieli przeprowadzić dyskusję na ten temat i zaprosić do niej Gronkiewicz-Waltz, "ta nie chciała przyjść". Dodał, że ta sprawa może zakończyć się dymisją prezydent.
"Mafie złożone z prawników i urzędników"
- Myślę, że prezydent Warszawy zlekceważyła śmierć Jolanty Brzeskiej. Jej zwłoki znaleziono spalone (w 2011 r.- red.), a prokuratura szybko uznała, że to samobójstwo. To było zdumiewające. Wtedy był czas, żeby pani prezydent wykazała jakąś inicjatywę. Szkoda, że przeszła nad tym do porządku dziennego - ocenił także w programie "Gość Wydarzeń" w Polsat News były szef SLD.
Jolanta Brzeska była działaczką społeczną walczącą o prawa lokatorów i nagłaśniającą problem dzikiej reprywatyzacji kamienic. Zaginęła 1 marca 2011 r. Jej spalone szczątki znaleziono w Lesie Kabackim w Warszawie. Niedawno minister sprawiedliwości-prokurator generalny Zbigniew Ziobro zapowiedział, że śledztwo w tej sprawie zostanie podjęte na nowo.
Miller stwierdził też, że problem reprywatyzacji nie dotyczy jedynie Warszawy. - To jest na pewno przypadek Łodzi, może Krakowa, może innych miast. Mam przykre wrażenie, że bez udziału lokalnych polityków, takie mafie złożone z prawników i urzędników nie mogłyby tak efektownie działać – powiedział w rozmowie z Dorotą Gawryluk.
"Nie wiem czy prezydent pamięta"
Tematem rozmowy były również słowa prezydenta Andrzeja Dudy, który w niedzielę w Gdańsku mówił m.in. że pogrzeb Danuty Siedzikówny "Inki" i Feliksa Selmanowicza "Zagończyka" przywraca godność państwu polskiemu, które przez lata nie potrafiło uhonorować bohaterów.
- To tezy fałszywe, które zamiast łączyć Polaków, wykopują kolejne rowy. Będzie je bardzo trudno zasypać. To oczywiste, że sprawa "Inki" a wcześniej żołnierzy wyklętych miała różne fazy po 1989 roku, ale jeżeli ktoś mówi, że nic w tej sprawie nie zrobiono, że dalej panuje w tej sprawie bierność i milczenie, to po prostu się myli – ocenił polityk.
Były premier stwierdził, że jeśli prezydent cały okres po 1989 traktuje z pogardą, to "warto przypomnieć, że przez dwa lata rządził jego obóz. Premierami byli Kazimierz Marcinkiewicz i Jarosław Kaczyński". - Nie wiem, czy prezydent Duda o tym pamięta - ironizował Miller.
Polsat News
Czytaj więcej