Koszmar polskich kibiców: pojechali na Euro, stracili 20 tys. złotych
Gdy Jakub Kinal z Gdańska po meczu Polska-Niemcy wrócił z żoną do samochodu zaparkowanego ok. 700 metrów od Stade de France w Saint-Denis na przedmieściach Paryża, zobaczył, że ich auto zostało splądrowane. Złodzieje ukradli im dwa laptopy, aparat fotograficzny, dyski zewnętrzne, walizki z rzeczami osobistymi.
- Dojeżdżając do stadionu nie zauważyliśmy żadnych drogowskazów, gdzie zaparkować, nie było oznaczeń parkingów. Więc zaparkowaliśmy na osiedlu niedaleko stadionu. Obok naszych samochodów były inne auta kibiców, m.in. z Polski i z Niemiec. Policjanci, którzy kręcili się w okolicy, nie zwrócili nam uwagi, że parkujemy w niewłaściwym miejscu - powiedział polsatnews.pl Jakub Kinal.
Po kilku godzinach, gdy skończył się mecz, mężczyzna i jego żona wrócili na osiedlowy parking. - Już z daleka zobaczyłem uchylone drzwi, potem wybitą tylną szybę. W środku nic z naszych rzeczy nie zostało, to były nasze wakacje, więc mieliśmy sporo ze sobą - dodał.
Innych też okradli
Mężczyzna mówi, że gdyby miał możliwość skorzystania z parkingu strzeżonego, zrobiłby to. A że - jak dodaje - Francuzi takiej możliwości mu nie dali, auto zostawił tam, gdzie mógł.
- Kilka pojazdów stojących obok potraktowano w ten sam sposób. Gdy zatrzymałem policję, dowiedziałem się jedynie, że mam jechać na komisariat. Tam spędziliśmy ok. 30 minut, w tym czasie pojawiło się przynajmniej kilkanaście okradzionych osób, w tym kierowca busa, który powiedział, że okradziono kilkudziesięciu jego pasażerów - dodał Kinal.
Jak dodaje, jego zdaniem przed czterema laty w Polsce i na Ukrainie, mistrzostwa Europy, były zorganizowane lepiej. - Wiem, bo byłem na meczach. W Paryżu wszystkie okradzione samochody, o których wiem, zaparkowane były w okolicy stadionu - podkreślił Kinal.
polsatnews.pl
Czytaj więcej
Komentarze