Kilkadziesiąt tysięcy euro dla niebezpiecznych więźniów. Polska znów przegrała w Strasburgu

Polska
Kilkadziesiąt tysięcy euro dla niebezpiecznych więźniów. Polska znów przegrała w Strasburgu
Pixabay/Erika Wittlieb/Public Domain

Już 6 spraw dotyczących traktowania więźniów uznanych za niebezpiecznych przegrała w tym roku Polska w Europejskim Trybunale Praw Człowieka w Strasburgu. Ostatni wyrok zapadł tydzień temu. W sumie nasz kraj, w ramach zadośćuczynień, musi zapłacić już kilkadziesiąt tysięcy euro. - Potrzeba systemowych rozwiązań - apeluje rzecznik praw obywatelskich.

Wszystkie sprawy dotyczą naruszenia artykułu 3. Europejskiej Konwencji Praw Człowieka. który stanowi, że "nikt nie może być poddany torturom ani nieludzkiemu lub poniżającemu traktowaniu albo karaniu". To ten sam artykuł, na podstawie którego proces z państwem norweskim wygrał niedawno Anders Breivik. Sąd za bezprawne uznał m.in. izolowanie go od innych więźniów.


Jeśli chodzi o polskie przypadki, Trybunał wskazał przede wszystkim na problem kwalifikowania więźniów do kategorii niebezpiecznych bez podania wystarczających powodów oraz przedłużające się stosowanie obostrzeń wynikających z "bycia niebezpiecznym".

 

Monitoring i kontrola osobista


"Nawet wobec skazanych za najcięższe przestępstwa nie można zaakceptować powtarzającego się rutynowego stosowania wszystkich środków związanych z reżimem dla niebezpiecznych przez okres blisko 8 lat" – stwierdził 19 kwietnia Trybunał nakazując wypłacenie najwyższego w tym roku zadośćuczynienia.


Polska będzie musiała wypłacić 11 tys. euro skazanemu, który zarzucił władzom, że stosowanie wobec niego przez blisko 8 lat reżimu dla niebezpiecznych więźniów  i restrykcje z tym związane "były poniżającym oraz nieludzkim traktowaniem". Skarżący twierdził, że był trzymany w stale monitorowanej celi, a za każdym razem, kiedy ją opuszczał, był poddawany kontroli osobistej. Oznaczało, że musiał rozebrać się do naga przed fukcjonariuszami Służby Wieziennej.


Trybunał podkreślił m.in., że nie podano żadnych powodów zastosowania tak surowych środków. Nie poinformowano też dlaczego dany więzień został zakwalifikowany jako niebezpieczny.

 

"Nieunikniony poziom cierpienia i poniżenia"


W lutym Trybunał przyznał 3,5 tys euro i 9 tysięcy euro osobom, które zostały uznane za więźniów niebezpiecznych na okres 9 miesięcy i ponad 4 lat. W pierwszym przypadku uznano, że kontrole osobiste, niejednokrotnie stosowane po kilka razy dziennie, "wykraczały poza nieunikniony poziom cierpienia i poniżenia, jaki jest związany z odbywaniem kary pozbawienia wolności".


W drugiej sprawie sędziowie w Strasburgu uznali, że nie mogą zaakceptować przedłużającego się i rutynowego stosowania pełnego wachlarza środków stosowanych wobec więźniów niebezpiecznych przez ponad 4 lata. "Władze nie wykazały, aby wszystkie były konieczne dla osiągnięcia bezpieczeństwa zakładu karnego" – czytamy w uzasadnieniu.

 

Petycja i odmowa śniadania


Aż trzy niekorzystne dla Polski wyroki zapadły w pierwszej połowie stycznia. Kwoty zadośuczynień? Odpowiednio  5 tys. euro, 3 tys. euro oraz 8 tys euro.


W pierwszym przypadku chodziło o mężczyznę odizolowanego od innych więźniów po tym, jak podczas przeszukania celi znaleziono podpisany przez niego list krytykujący zmiany w prawie. Był opatrzony hasłem "Protest".  Podpisało się tez  pod nim 135 innych osadzonych.


W drugim przypadku więzień otrzymał status niebezpiecznego po tym, jak wraz z innymi osadzonymi odmówił zjedzenia śniadania. Szefostwo więzienia miało informację, że "był przywódcą lub aktywnym uczestnikiem" planowanego protestu zbiorowego. Trzecia sprawa dotyczyła mężczyzny zakwalifikowanego do grupy więźniów niebezpiecznych od momentu, gdy trafił do więzienia za morderstwo z użyciem broni palnej. Obostrzenia były stosowane przez prawie 3 lata.


Interwencja RPO. "Trzeba zmienić podejście"

 

W sprawę dotyczącą niebezpiecznych więźniów zaangażował się rzecznik praw obywatelskich Adam Bodnar.  Już dwukrotnie apelował w tej sprawie do dyrektora generalnego Służby Więziennej.


– Problem musi być rozwiązany systemowo, gdyż kolejne sprawy są przegrywane przez Polskę przed Europejskim Trybunałem Praw Człowieka albo kończą się jednostronną deklaracją lub zawarciem ugody ze skarżącym. Wszystko to bardzo obciąża skarb państwa – twierdzi dr Ewa Dawidziuk, dyrektor zespołu ds. wykonywania kar w biurze RPO.


Eksperci zwracają uwagę, że we wrześniu 2015 roku weszły zmiany w Kodekcie karnym. Decyzje o zakwalifikowaniu do kategorii więźniów niebezpiecznych powinny zawierać szczegółowe uzasadnienie. Istnieje też  "możliwość odstąpienia od pewnych elementów reżimu". Jednak jak twierdzą przedstawiciele RPO, powinno się to przełożyć na praktykę.

 

Prośba o wytyczne


Rzecznik twierdzi, że decyzje o zakwalifikowanie do kategorii "więzień niebezpieczny" powinny być okresowo weryfikowane. I że ważne jest, aby faktycznie stosować dostępne rozwiązania,a także zmienić podejście.


"W szczególności należy stosować tylko takie obostrzenia, które są  niezbędne dla zapewnienia bezpieczeństwa zakładu karnego. Warunki osadzenia powinny być dostosowane do indywidualnych zachować i cech osobowych" - czytamy w piśmie Bodnara do szefa służby więziennej.


RPO zwrócił się też o wydanie odpowiednich wytycznych dla dyrektorów tych więzień, gdzie są oddziały dla niebezpiecznych więźniów.

Dyrektor SW gen. Jacek Kitliński zapewnia, że służba działa w granicach prawa.  W odpowiedzi  przesłanej rzecznikowi podkreślił też, że "problematyka była poruszana na odprawach kierownictwa Centralnego Zarządu Służby Więziennej". Dodał, że ośrodki szkoleniowe SW przekazują słuchaczom wiedzę "w zakresie podstaw prawnych wykonywania zadań ustawowych".


"Tak sformułowana odpowiedź świadczy o braku zrozumienia problemu" – tak na tę opinię zareagował z kolei zastępca RPO Krzysztof Olkowicz. Podkreślił też, że Polska przegrała już kilka spraw, a na rozpatrzenie przez Trybunał czekają kolejne.


Sprawa Breivika rozwiązana w Norwegii


Jeśłi sprawa trafia do Strasburga oznacza to, że droga prawna w kraju osoby skarżacej została wyczerpana. Są kraje, które decydują się rozwiązywać sprawy "na swoim podwórku". Tak było właśnie w przypadku Andersa Breivika. Sąd w Norwegii orzekł, że sprawca masakry na wyspie Utoya i w Oslo otrzyma 331 tys. koron norweskich (ok. 155 tys. zł) odszkodowania. 


Sprawa wywołała ogromne kontrowersje kontrowersje. Prawnicy podzielili się. Jedni twierdzili, że sytuacja, w której morderca 77 osób wygrywa z państwem w procesie o nieludzkie traktowanie, jest "patologią". Inni podkreślają wartość europejskiej konwencji. - Zakaz nieludzkiego lub poniżającego traktowania stanowi w demokratycznym społeczeństwie fundamentalną wartość. Dotyczy to również traktowania terrorystów i zabójców - powiedziała norweska sędzia Helen Andenaes Sekulic.

Katarzyna Nowicka
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie