Esperanto w każdej szkole i mityczne bóstwa na torach. Polska w oczach posłów

Polska
Esperanto w każdej szkole i mityczne bóstwa na torach. Polska w oczach posłów
Krzysztof Białoskórski/sejm.gov.pl
Sejm

W ciągu sześciu miesięcy kadencji obecnego Sejmu co trzeci poseł nie złożył ani jednej interpelacji. Kilkunastu nadal omija mównicę szerokim łukiem. Z kolei zachowanie niektórych bardzo aktywnych wydaje się potwierdzać regułę, że milczenie jest złotem. Prof. Kazimierz Kik mówi wprost: w Sejmie nie brakuje osób "z przypadku" i "bez politycznego backgroundu".

Z poselskich interpelacji można dowiedzieć się sporo o Polsce, ale znacznie więcej - o autorach tych pism.

 

Do dzisiaj posłowie zgłosili 2726 interpelacji. Dużo? W tym tempie na pewno nie zostanie wyrównany wynik ubiegłej kadencji, kiedy reprezentanci narodu przygotowali przez cztery lata 34895 tego typu dokumentów.

 

- Po każdych wyborach połowa parlamentu to osoby nowe, które wcześniej nie zasiadały w łamach sejmowych. To są ci, którzy powoli wdrażają się. To prawidłowość, zawsze na starcie (nowej kadencji - przyp. red.) połowa parlamentarzystów musi dojrzeć - powiedział polsatnews.pl prof. Kik.

 

Politolog przypominał jednak, że w tej kadencji doszło do wyjątkowo dużych zmian w parlamencie - nie dostały się do niego partie będące w nim "tradycyjnie", a pojawiły się nowe kluby - Nowoczesnej oraz Kukiz'15. - Mamy wielu posłów bez doświadczenia politycznego. Są to nowi ludzie, nieuczestniczący dotychczas w życiu politycznym - stwierdził.

 

W obecnej, VIII kadencji na razie najwięcej interpelacji złożyła Anna Sobecka. Posłanka PiS wystosowała ich dotąd 88 i nie jest to żadne zaskoczenie - w Sejmie poprzedniej kadencji parlamentarzystka przygotowała 1590 interpelacji. "Lepszy" od Sobieckiej był tylko Piotr Chmielowski z SLD, który zgłosił o 20 więcej interpelacji.

  

"Nauka języków obcych pod presją państw kolonialnych"


Tradycyjnie, pośród setek interpelacji poświęconych ważnym kwestiom, znalazły się również takie, które co najmniej zaskakują.


Posłanka Małgorzata Zwiercan (dawniej Kukiz'15), która w ostatnim czasie zasłynęła głosowaniem w Sejmie za klubowego kolegę Kornela Morawieckiego, wysłała w lutym interpelację, apelując do minister edukacji narodowej Anny Zalewskiej o wprowadzenie do szkół nauki języka esperanto.


"Jako najłatwiejszy spośród innych języków, może być obok języków narodowych wykorzystywany do łatwego porozumiewania się ze sobą ludzi całego świata. Może zatem zakończyć odwieczny językowy problem ludzkości, to przysłowiowe przekleństwo »Wieży Babel« i przez bezproblemowe porozumiewanie się ludzi, sprawić by żyli ze sobą w większej harmonii i przyjaźni" - uzasadniła.


Według posłanki, nauka w szkołach innych języków obcych, niż esperanto, to efekt "presji państw o kolonialnych aspiracjach, czerpiących z dominacji swoich języków niewyobrażalne korzyści polityczne, ekonomiczne i kulturalne". Zwiercan dodała, że te państwa w języku esperanto widzą najgroźniejszego rywala i torpedują jego upowszechnienie się.

 
"Układy nerwowe najważniejszych osób w państwie"


Z kolei w marcu w Sejmie zamieszanie wywołała wypowiedź szefa MON Antoniego Macierewicza dotycząca broni elektromagnetycznej. Jak mówił szef MON - na podstawie "ułamkowych informacji" - ofiarą takiej broni mogli paść Polacy zamieszkujący Dolny Śląsk, Legnicę oraz ziemię zachodniopomorską.


W tej sprawie interpelację do Macierewicza wystosował Michał Kamiński z PO. Były sekretarz stanu w Kancelarii Premiera za rządów Ewy Kopacz zawarł szereg pytań dotyczących broni elektromagnetycznej.

 

Kamiński zauważył, że skoro "inspiratorami" wykorzystywania jej są "państwa bądź organizacje wrogie naszemu krajowi", celem tej broni mogą być "układy nerwowe ewentualnie mózgi najważniejszych osób w państwie". Interpelacja nie doczekała się odpowiedzi - resort poprosił o przedłużenie terminu na jej przygotowanie.

 
Poważny jak Liroy

 

Raper Piotr Liroy-Marzec jako poseł stara się odejść od swojego wizerunku scenicznego. W Sejmie odnalazł się wyjątkowo szybko, a w ramach swoich parlamentarnych prac porusza istotne kwestie.


W interpelacji dotyczącej odcinkowego pomiaru prędkości członek klubu Kukiz'15 zwrócił uwagę na trudności, które powoduje uruchomienie tego systemu. Liroy zauważył przede wszystkim, że przy tej metodzie prowadzenia pomiarów nie jest możliwe wskazanie miejsca, w którym kierowca popełnił wykroczenie i przekroczył prędkość. Nie można także sprawdzić, ile razy doszło do wykroczenia.

 

fot. Polsat News


Liroy dodał też, że na "kilkukilometrowym odcinku drogi może dojść do wielokrotnej zmiany prowadzącego pojazd". Jak argumentował, w polskim systemie prawnym nie można ukarać za jedno wykroczenie kilku osób zbiorowo.

 

Pogańskie pociągi przemierzają Polskę

 

Kilkanaście dni temu do ministra infrastruktury i budownictwa napisał poseł Kukiz'15 Adam Andruszkiewicz.

 

Prezes Młodzieży Wszechpolskiej zauważył, że nazwy pociągów jeżdżących po Polsce mają nieodpowiednie nazwy - m.in. pociąg "Aurora", który przywołuje symbol rewolucji październikowej. "Broniewski" nosi nazwisko literata, ktory "w czasach stalinizmu był poetą głęboko zaangażowanym w budowę nowej rzeczywistości". W przypadku "Gombrowicza" Andruszkiewicz ma wątpliwości, czy tę postać w ogóle należy promować.

 

fot. Polsat News

 

Natomiast "Świętopełk", "Czcibór", "Dionizos", "Światowid" to nazwy "okultystyczne, promujące pogańskie i mityczne bóstwa". 

 

"Nie mają nic do powiedzenia"

 

Wśród interpelacji są też takie, które wydają się być skierowane do nieodpowiednich osób. Na stronach Sejmu można znaleźć pisma do szefów resortów, a które dotyczą spraw lokalnych. Powstały m.in. interpelacje w sprawie wiat na peronach PKP, modernizacji pojedyńczych dworców czy ratowania konkretnych zakładów PKS od bankructwa. Niektórzy z parlamentarzystów zajmują się zresztą wyłącznie sprawami z własnego podwórka.

  

W opinii politologa to także typowy schemat. - Większość posłów jest nimi z przypadku, oni nie mają backgroundu politycznego, programowego. Większość z nich nie może wejść na wyższy poziom, więc zajmują się sprawami na parterze, które widzą dookoła siebie. Oni nie mają specjalnego pomysłu na politykę, więc słuchają ludzi i robią z tego swój oręż - wyjaśnił prof. Kik.

 

- Jest cały szereg posłów, którzy nie mają nic do powiedzenia. W związku z tym czepiają się spraw w sposób formalny, nie merytoryczny, bo po to musieliby wejść do różnych komisji i drążyć temat - dodał.

 

polsatnews.pl

pr/dro/
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Komentarze

Przeczytaj koniecznie