94 proc. zgwałconych lub molestowanych nie zgłasza sprawy ani policji, ani prokuraturze [RAPORT]

Polska
94 proc. zgwałconych lub molestowanych nie zgłasza sprawy ani policji, ani prokuraturze [RAPORT]
Pixabay.com/Alexas_Fotos

67 proc. spraw dotyczących gwałtów, rozpatrywanych przez prokuratury, nie trafia do sądów. W 17 spośród prokuratur rejonowych średnia zawiadomień o zgwałceniu, wobec których nie wszczęto śledztwa lub je umorzono wyniosła ponad 90 proc. Są prokuratury, które żadnej ze spraw o gwałt nie zakończyły aktem oskarżenia. To dane zebrane i opracowane przez Fundację na Rzecz Równości i Emancypacji Ster.

Badanie dotyczące przemocy seksualnej wobec kobiet fundacja przeprowadziła - wspólnie ze stowarzyszeniami Victoria i Waga - w ubiegłym roku.

 

- Chciałyśmy sprawdzić, jaka jest skala zjawiska i jak organy ścigania i wymiar sprawiedliwości są przygotowane do ścigania przestępstwa według nowej procedury - nie na wniosek osoby pokrzywdzonej, ale z urzędu - powiedziała polsatnews.pl Agnieszka Grzybek z fundacji.

 

Po nowelizacji kodeksu karnego od stycznia 2014 roku przestępstwo zgwałcenia oraz niektóre z przestępstw seksualnych przestały być ścigane dopiero po wyraźnym wniosku ofiary przestępstwa. 

 

Statystyki policji nie pokazują skali zjawiska

 

Komenda Główna Policji informuje, że w ubieglym roku doszlo w Polsce do 1233 przypadków gwałtu, w 2014 - do 1329.

 

Jednak zdaniem fundacji, prawdziwa skala zjawiska jest znacznie większa.

  

- Statystyki policyjne mówią jedynie o przypadkach, gdy ofiara gwałtu zgłosiła przestępstwo. Z naszego badania wynika, że 94 proc. zgwałconych lub molestowanych seksualnie kobiet nie zgłasza sprawy ani na policję, ani do prokuratury - wyjaśnia Grzybek. 

 

 

 

Fundacja wystąpiła też do wszystkich prokuratur rejonowych z prośbą o informację, ile postępowań w sprawach gwałtu wszczęto, umorzono przed wszczęciem, czy wręcz, ile razy odmówiono wszczęcia postępowania.  - Pytałyśmy tylko o sprawy procedowane według nowych przepisów - powiedziała Grzybek.

 

"Umorzyć dla świętego spokoju"

 

Od 27 stycznia 2014 roku (czyli gdy obowiązywało juz nowe prawo) do 30 czerwca 2015 roku w prokuraturach zarejestrowano 5525 spraw, wszczęto 4172 postępowania (76 proc.), w 771 przypadkach odmówiono jego wszczęcia. Jak mówi Grzybek, według prokuratorów, "na pierwszy rzut oka" było wiadomo, że przestępstwa nie popełniono.

 

386 spraw umorzono przed wszczęciem - prowadzono czynności śledcze, by nie doprowadzić do zniszczenia dowodów, ale z braku dowodów nie postanowiono o prowadzeniu postępowania. 2561 (61 proc.) wszczęto i umorzono. W sumie na etapie prokuratury zakończyło się 3728 spraw. Do sądu skierowano 849 aktów oskarżenia.

 

- W części prokuratur umorzono ponad 90 proc. spraw. To oznacza, że szwankuje nadzór ze strony prokuratur okręgowych nad rejonowymi - stwierdziła Grzybek.

 

- Prokuratura Rejonowa w Elblągu przez półtora roku umorzyła 94 proc. spraw o gwalt. Praga Południe - 91 proc. Jest niewiele prokuratur, gdzie skala umorzeń jest niższa niż 50 proc. Wynika to także z faktu, że prokuratorzy chcą mieć jak najmniej przegranych spraw w sądach. Jeśli materiał dowodowy nie daje im 100 proc. gwarancji, że wygrają w sądzie, dla świętego spokoju umarzają - dodała.

 

W 17 spośród prokuratur rejonowych średnia spraw, które się na tym etapie zakończyły (odmówiono wszczęcia śledztwa, umorzono postępowanie przed wszczęciem lub umorzono już wszczęte postępowanie) wynosi ponad 90 proc., przy czym w siedmiu z nich średnia wyniosła 100 proc. (prokuratury rejonowe w Olecku, Żorach, Ostrzeszowie, Wschowie, Nowym Dworze Mazowieckiem, Bystrzycy Kłodzkiej, Trzebnicy).

 

Problem z dowodami

 

W badanym przez Ster okresie, 12 proc. spraw umorzono, bo nie wykryto sprawcy. 67 proc., bo „czynu nie popełniono” lub prokuratorzy uznali, że brakuje dowodów jego popełnienia. - Prokuratorzy częściej wskazywali jednak na brak dowodów. W 18 proc. przypadków czyn, zdaniem prokuratury, nie zawierał znamion czynu zabronionego - podkreśliła przedstawicielka fundacji.

 

Dlatego m.in. przedstawicielki fundacji uważają, że definicja zgwałcenia w kodeksie karnym wymaga zmiany, bo za bardzo akcentowana jest w niej rola "przemocy" w tym przestępstwie.

 

- Kodeks karny mówi o tym, że "odpowiedzialność za zgwałcenie ponosi osoba, która przemocą, groźbą bezprawną lub podstępem doprowadza inną osobę do obcowania płciowego", a co za tym idzie najczęściej to kobiety muszą udowadniać, że dostatecznie się broniły, dostatecznie głośno krzyczały i że przemoc miała miejsce. Tymczasem z naszych badań wynika, że największy odsetek spraw, to przemoc seksualna w związkach. W 63 proc. przypadków sprawcą był były partner, w 21. proc. obecny partner. 46 proc. tych kobiet doświadczyło przemocy od 2-5 razy, co potwierdza, że do gwałtów dochodzi w czterech ścianach - zauważyła Grzybek.

 

Zażalenia na decyzję prokuratury o umorzeniu postępowania składa 6 proc. zgłaszających przestępstwo.

 

Wyroki w zawieszeniu

 

Z kolei z danych ministerstwa sprawiedliwości wynika, że 1/3 spraw o gwałt kończy się wyrokami w zawieszeniu.

 

W latach 2010-2014 ok. 37 proc. spraw skończyło się uznaniem winy i orzeczeniem kary pozbawienia wolności w zawieszeniu. W 2014 roku liczba kar w zawieszeniu stanowiła 42 proc., z czego w 43 proc. przypadków sprawca nie dostawał nawet dozoru policyjnego. - To pokazuje, że przestępstwa zgwałcenia nie są traktowane poważnie - podkreśliła Grzybek.

 

W Polsce najwyższym wymiarem kary za gwałt jest 12 lat więzienia i jest to jedna z najwyższych kar w Europie za to przestępstwo.

 

polsatnews.pl

 

Paulina Socha-Jakubowska
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Komentarze

Przeczytaj koniecznie