Grecki farmer orał pole, na którym mieszkają imigranci

Świat
Grecki farmer orał pole, na którym mieszkają imigranci
AP

Grek Lazarus Oulis z Idomeni - greckiego miasteczka położonego przy granicy z Macedonią - przeorał swoje pole. W zachowaniu rolnika nie byłoby nic dziwnego, gdyby nie fakt, że w miejscu, gdzie uprawiał ziemię, od pewnego czasu mieszkają imigranci. Sytuacja okazała się skomplikowana nawet dla policjantów, którzy - jak widać na wideo - sami do końca nie wiedzieli jak zareagować.

Zdaniem greckiego rolnika miał on prawo jeździć po polu traktorem, ponieważ "jest to jego zawód i chciał przygotować pole do wypasu bydła".

 

Imigranci zajęli jego pole, ponieważ granica Grecji z Macedonią jest zamknięta. Od dawna tysiące osób czeka tam na możliwość przedostania się dalej do Europy, ale do tej chwili macedoński rząd pozostaje nieugięty. Imigranci mieszkają więc w namiotach.

 

Fakt zakładania tymczasowych obozowisk imigrantów nie był dla greckich rolników aż tak uciążliwy zimą, jednak teraz - gdy zaczyna się sezon pracy na polu - wielu z nich chciałoby móc powrócić do pracy.

 

 

 

- Ta ziemia jest moja! Nikogo innego! Mam ponad 70 cieląt i muszę mieć możliwość, aby je wykarmić. Inaczej nie utrzymam się finansowo - powiedział Lazarus Oulis.

 

- Zwracałem się z konkretną propozycją do organizacji pozarządowych. Proponowałem im część ziemi, aby mogli wybudować tam duże szopy, ale nikt nie zwrócił na mnie uwagi - informował. - Nie mam żadnego problemu z uchodźcami, ale mam też swoje obowiązki - dodał.

 

Imigranci: to jego ziemia i ma prawo ją uprawiać

 

Mieszkający w tym miejscu od kilku miesięcy uchodźcy przyznają, że nie mają do rolnika pretensji, ale ich sytuacja jest równie trudna jak jego. - Pan Oulis założył tu nawet stołówkę z jedzeniem dla imigrantów, ale później pojawiły się inne, z lepszymi cenami i jego biznes upadł - informują.

 

- On ma rację. To jego ziemia i ma prawo ją uprawiać. Nie wiemy co mamy robić - przyznał 32-letni Syryjczyk Reshal Hamdo.

 

Zamykanie granic w Europie

 

Pierwszych imigrantów przez granicę grecko-macedońską przestano przepuszczać pod koniec lutego. Władze w Skopje informowały wówczas, że "afgańscy migranci zmierzający na północ Europy nie zostaną wpuszczeni do Macedonii na przejściu granicznym po stronie Grecji". Wówczas wpuszczano wyłącznie Irakijczyków i Syryjczyków.

 

Później przejście zostało zupełnie zamknięte, a macedońskie władze wyjaśniały, że reagują w ten sposób na "efekt domina" wywołany przez ich sąsiadów. 

 

Macedońska policja podała, że w miejscowości Tabanowce, po macedońskiej stronie granicy z Serbią, oczekują setki uchodźców. Natomiast Serbia oświadczyła, że decyzję o uniemożliwieniu uchodźcom z Afganistanu przejścia przez tzw. bałkański korytarz podjęły Austria i Słowenia.

 

Greckie wyspy na Morzy Egejskim pozostają dla migrantów głównymi bramami do Europy. Po zarejestrowaniu na wyspach udają się oni do Pireusu, skąd jadą do Idomeni, żeby opuścić Grecję i dostać się do Niemiec lub krajów skandynawskich.

 

polsatnews.pl, dailymail.co.uk

po/grz/
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Komentarze

Przeczytaj koniecznie