Świadkowie zamachów: ludzie padali na ziemię, wszędzie była krew

Świat
Świadkowie zamachów: ludzie padali na ziemię, wszędzie była krew
PAP/EPA

- Stałem na stacji metra Maalbaek, gdy doszło do wybuchu. Zgasły światła, wszędzie był dym, słyszałem odgłosy strzałów albo eksplozji, ludzie padli na podłogę. To był najbardziej przerażający moment w moim życiu - powiedział jeden ze świadków ataku na metro w Brukseli. Kolejni mówią o rannych proszących o pomoc i ofiarach wybuchów leżących na ziemi.

Polka pracująca w Parlamencie Europejskim mówi, że przeżyła ponieważ była na końcu składu, a do wybuchu doszło na początku. - Pociąg nie był bardzo zatłoczony. Jechaliśmy od stacji metra Schuman. Wysiedliśmy na stacji Maelbeek, ruszyliśmy do wyjścia i wtedy usłyszałam przerażający huk - powiedziała kobieta. Z jej relacji wynika, że było bardzo wielu rannych. Natychmiast po wybuchu niewielką stację wypełnił dym. Od siły eksplozji przy jednym z wyjść stacji wyleciały szyby.

 

Polka dodała, że pociąg brukselskiego metra, w którym doszło we wtorek rano do zamachu, nie był zatłoczony tak jak zwykle, ze względu na to, że część podróżujących nim pracowników instytucji unijnych wyjechała już na święta.

 

Inny ze świadków, Richard Medic, w rozmowie z CNN powiedział, że w okolicy metra znalazł się tuż po wybuchach. Przyznał, że po zamachach w Paryżu, do których doszło w listopadzie, mieszkańcy Brukseli wiedzieli, że podobna tragedia spotka także ich. "To była tylko kwestia czasu" - dodał.

 

 

"Wszędzie były ciała ofiar"

 

Ludzie, którzy w chwili zamachu przebywali w hali odlotów lotniska Zaventem w Brukseli, nie szczędzą drastycznych opisów.

 

- Odprawiliśmy bagaże i szliśmy na piętro, by zjeść śniadanie. Wtedy była te pierwsza, mała eksplozja. Może to był wystrzał. Kilka sekund później była druga, zniszczyła całkowicie stanowiska odpraw. Kłęby dymu, włączyła się instalacja gaśnicza. Ludzie leżeli na ziemi - mówił świadek zamachu. Yassine Amrani, inny ze świadków opisywał, że widział rozczłonkowane ciała ofiar wybuchu, mówił też o chaosie panującym tuż po eksplozji. - Jedna kobieta krzyczała "gdzie jest moje dziecko". Powiedziałem, że trzyma je na ręce. Na co ona, że nie może znaleźć drugiego - mówił.

 

 

Dodał, że jest cały we krwi, bo próbował pomagać rannym. - Wszędzie były ciała ofiar - podkreślał.

 

Alphonse Youla, pracownik lotniska widział sam moment wybuchu. - Para stała przed bankomatem, wypłacali pieniądze. Wtedy doszło do eksplozji. Kobieta straciła obie nogi, jej mąż jedną. Wszędzie była krew. Próbowałem pomagać innym stamtąd uciec - relacjonował.

 

Politico.eu, CNN

jak/
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie