Wielka niespodzianka we Wrocławiu. Hiszpanie tylko zremisowali z outsiderem grupy

Sport
Wielka niespodzianka we Wrocławiu. Hiszpanie tylko zremisowali z outsiderem grupy
PAP/Maciej Kulczyński

Słoweńcy zremisowali we Wrocławiu z Hiszpanią 24:24 (13:10), czym sprawili sensację na mistrzostwach Europy piłkarzy ręcznych. Szczypiorniści z Półwyspu Iberyjskiego są bowiem jednym z faworytów do złota.

Słoweńcy nie przestraszyli się bardziej utytułowanych rywali i od pierwszej minuty nadawali ton wydarzeniom na parkiecie. Zespół trenera Veselina Vujovica przede wszystkim świetnie bronił. Hiszpanie rzadko wypracowywali sobie czyste pozycje strzeleckie, a jeżeli już takie mieli, to albo fatalnie pudłowali, albo świetnie bronił Matevz Skok.

 

W ataku Słowenii dzielił i rządził natomiast Dean Bombac. Rozgrywający, który teraz jeszcze broni barw węgierskiego S.C. Pick Szeged, ale od lipca będzie grał w Vive Kielce, sam wiele nie rzucał, ale świetnie rozprowadzał akcje swojego zespołu i po 20 minutach Słowenia prowadziła 10:7.

 

Rzut przez całe boisko

 

W kolejnej akcji grający w osłabieniu Hiszpanie zgubili piłkę, a ponieważ w miejsce bramkarza wprowadzili na boisko gracza atakującego, Luka Zvizej oddał rzut przez całe boisko i trafił do siatki, co wzbudziło ogromną wrzawę w hali.

 

Po przerwie emocje z minuty na minutę były coraz większe. Hiszpanie przyspieszyli swoje akcje i zaczęli rozbijać obronę Słowenii. W 44. minucie Victor Tomasz ze spokojem wykorzystał kontratak i na tablicy wyników widniał remis 17:17.

 

Słowenia była bliżej wygranej

 

Wyrównana walka trwała już do samego końca. Na kilkadziesiąt sekund przed ostatnią syreną, przy stanie 24:23, Bombac mógł zapewnić wygraną swojej drużynie, ale został zablokowany i Hiszpanie wyprowadzili skuteczną kontrę. Słowenia miała jednak jeszcze piłkę i 20 sekund na rozegranie akcji. Defensywa zespołu trenera Manuela Cadenasa jednak ponownie nie dała się zaskoczyć i spotkanie zakończyło się remisem. Hiszpanie zapewnili sobie awans z grupy C do kolejnej fazy turnieju.

 

W innym poniedziałkowym spotkaniu Rosja pokonała w Gdańsku Węgry 27:26 (14:10) w meczu grupy D. Pierwsza połowa toczyła się pod dyktando Rosjan, którzy w 25. minucie po rzucie lewoskrzydłowego Timura Dibirowa (do przerwy zdobył pięć bramek), prowadzili już 13:8. Przeciwnicy grali wtedy czterech na sześciu, bo dwóch ich zawodników siedziało na ławce kar.

 

Madziarzy nie mogli znaleźć recepty na wybranego graczem spotkania Wiktora Kirejewa, który do przerwy obronił dwa z trzech rzutów karnych. Z kolei ich bramkarze nie mieli najlepszego dnia.

 

Pogoń Węgrów

 

Drużyna prowadzona przez trenera Vive Tauronu Kielce Tałanta Dujszebajewa w bardzo dobrym stylu rozpoczęła jednak drugą połowę. Laszlo Bartucz obronił najpierw rzut z siedmiu metrów Dibirowa, a w 34. minucie po akcji ze skrzydła Gergo Ivancsika Węgrzy przegrywali tylko 13:14.

 

W 48. minucie po trafieniu zawodnika Orlenu Wisły Płock Dmitrija Żytnikowa Rosjanie wyszli na prowadzenie 23:18, jednak rywale mieli szansę na wywalczenie jednego punktu. Już po regulaminowym czasie Laszlo Nagy egzekwował rzut wolny z dziewięciu metrów, ale trafił w ręce stojących w murze zawodników Rosji.

 

W pierwszym meczu "Sborna" przegrała z Danią 25:31, natomiast Węgrzy pokonali Czarnogórę 32:27.

 

PAP

ml/luq/
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie