Włoski rząd walczy z leniwymi urzędnikami-nierobami
Rząd Matteo Renziego postanowił położyć kres pladze lenistwa, fikcyjnych zwolnień lekarskich i uchylania się od pracy w publicznej administracji. Ci, którzy się tego dopuszczą, mają zostać zwolnieni w ciągu 48 godzin - postuluje premier.
Rządowy pomysł został natychmiast skrytykowany jako niemożliwy do wykonania, bo procedura zwolnienia pracownika administracji jest bardzo długa i złożona. Obecnie, aby zwolnić urzędnika z zajmowanego stanowiska potrzeba we Włoszech średnio 102 dni. Protestują także związki zawodowe, które przypominają o prawie do obrony. Adwokaci, poproszeni przez związki o ocenę rządowej propozycji, ocenili, że zwolnienie w ciągu dwóch dni jest niezgodne zarówno z kodeksem cywilnym, jak i ze statutem pracownika.
Rząd: lenie pracują w swoich domach
Tymczasem rząd argumentuje, że urządnicy wychodząc z biura odbijają karty za inne osoby, które wyszły do domu już wcześniej. Są tacy urzędnicy, którzy rano odbijają kartę i zamiast pracować - idą do domu.
- Ten, kto przychodzi, podbija kartę i ucieka, musi zostać ukarany, bo pracownicy publicznej administracji niszczą w ten sposób jej wiarygodność - powiedział premier Matteo Renzi w wywiadzie telewizyjnym. - Kto tak postępuje, musi zostać zwolniony w ciągu 48 godzin, a jeśli jego przełożony nie uruchomi stosownej procedury, sam ryzykuje - oświadczył szef rządu.
Ten problem jest tak dotkliwy, że w wielu urzędach i instytucjach zainstalowano ukryte kamery, które zarejestrowały liczne przypadki naruszania regulaminu pracy. Najbardziej spektakularny przykład, to niedawny skandal z San Remo, gdzie kilkudziesięciu pracowników urzędu miejskiego zostało zatrzymanych za notoryczne uchylanie się od obowiązków. Postawiono im zarzuty oszustw i przywłaszczenia publicznych pieniędzy.
Symbolem ich bezkarności było nagranie przedstawiające strażnika miejskiego, który podbija kartę w slipkach i podkoszulku, a potem wraca do służbowego mieszkania znajdującego się w tym samym budynku.
Sylwestrowa "choroba" straży miejskiej
Przed rokiem w noc sylwestrową nie przyszło w Rzymie do pracy 83 procent wyznaczonych na patrole funkcjonariuszy straży miejskiej. Nieobecność wytłumaczyli nagłą chorobą. "Chorzy" zaraz po sylwestrze wrócili do pracy.
Według przedstawionych przez rząd danych na 7 tysięcy podjętych w ciągu roku prób dyscyplinarnego zwolnienia, do końca udaje się doprowadzić nieco ponad 200 takich spraw. Z tego około 100 urzędników zostaje wyrzuconych z pracy za ciągłą nieobecność. To jedna z głównych przyczyn wręczania wypowiedzenia obok kradzieży.
Czytaj więcej
Komentarze