Jesteśmy pokerową potęgą. To paradoks - w Polsce praktycznie nie można w niego grać

Polska

O grze, która staje się na świecie coraz bardziej popularna i polskich przepisach, które skazują pokerzystów na emigrację - Jan Derengowski.

Czeska Praga, zaledwie 150 kilometrów od polskiej granicy. Na dwa tygodnie w roku stolica naszych południowych sąsiadów staje się mekkę pokerzystów. Gracze zjeżdzają tu tłumnie z całego świata, by zagrać na European Poker Tour, czyli największym i najbardziej znanym cyklu turniejów pokerowych na świecie.


- Kiedyś, pamiętam, interesowaliśmy się, ilu Polaków zagra na tych największych turniejach na świecie. Cieszyliśmy się, jak ich tam było kilku. Dzisiaj tak na prawdę nie ma festiwalu pokerowego bez polskich sukcesów - mówi Paweł Majewski, dziennikarz pokerowy.

 

W Pradze polscy pokerzyści znów święcili triumfy. Jarosław Sikora w jednym z turniejów zajął drugie miejsce i wygrał 378 tysięcy euro. Inny turniej na czwartym miejscu zakończył Dima Urbanowicz i zgarnął 285 tysięcy euro. A to tylko dwa najbardziej spektakularne przykłady.

 

W Pradze był też Piotr Franczak i grał w najbardziej prestiżowych turniejach z największym wpisowym. Franczak założył kilka miesięcy temu pierwszą polską drużynę zawodowych pokerzystów. - Po to, żeby promować tę grę i tę dyscyplinę sportu. Silent Sharks jest już zauważalną marką na świecie, mówi się o nas. Do naszego teamu chcą dołączyć nawet gracze zza granicy - mówi.


Turnieje pokerowe odbywają się już nawet nie w kasynach, a najczęściej w dużych salach konferencyjnych w największych hotelach na świecie w obecności kamer, telewizji i dziennikarzy.

 

- Rozmawiamy z graczami z innych krajów i wszyscy pytają, dlaczego tego typu festiwale nie są organizowane w Warszawie, a były... - przypomina Franczak.

 

Nieprzemyślana ustawa

 

Polska zniknęła z pokerowej mapy świata w 2009 roku. Po tzw. aferze hazardowej w wielkim pośpiechu przygotowano nową ustawę. Poker został wrzucony do jednego worka z grami kasynowymi. - Poker nie jest grą losową, jak to czytamy w obecnej redakcji ustawy hazardowej, ale jest grą umiejętności, która ma tylko elementy losowe - przekonuje jednak Paweł Purski ze stowarzyszenia Wolny Poker.

 

- Element losowy, czyli to, jakie mamy karty, można porównać do literek w Scrabble, które losujemy, czyli pan ma inne literki, ja mam inne. Ja mogę podczas jednej partii cały czas losować literkę A i nie ułożę żadnego słowa. Natomiast w ciągu 50 partii na pewno wygra lepszy. Tak samo jest z pokerem turniejowym - dodaje Franczak.

 

W Polsce poker został zamknięty w kasynach i obłożony wysokim podatkiem, który sprawia, że gra jest nieopłacalna zarówno dla graczy, jak i organizatorów turniejów. Ustawa hazardowa jest niezwykle restrykcyjna - złamaniem prawa jest gra w pokera nawet w domowym zaciszu ze znajomymi o choćby najmniejszą stawkę.

 

Duże pieniądze w grze

 

Według wyliczeń stowarzyszenia polski budżet mógłby zarabiać na opodatkowaniu pokera około czterystu milionów złotych rocznie. - Zyskałyby inne branże, takie branże jak hotelowe, czy po prostu najzwyczajniej w świecie polska gospodarka z tego tytułu, że tutaj przyjeżdżałyby setki graczy i rozgrywałyby turnieje, które byłyby legalne i normalne transmitowane - przekonuje Purski z Wolnego Pokera.

 

Do tej pory Ministerstwo Finansów było głuche na te argumenty tłumacząc, że najważniejsza jest ochrona społeczeństwa przed hazardem. - Wszyscy się tego boją. Boją się słowa hazard i to jest słowo-klucz, które blokuje działania - mówi były poseł Artur Górczyński, który był największym sojusznikiem pokerzystów w poprzedniej kadencji Sejmu. Jego walka o zmianę przepisów był bezskuteczna, ale były poseł widzi szansę na zmianę sytuacji. - Myślę, że rząd PiS przyjży się tej ustawie i jeszcze nie raz w tej kadencji będziemy o tym mówić - twierdzi.

 

Polsat News

pr/
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Komentarze

Przeczytaj koniecznie