13 lat więzienia dla Brunona Kwietnia. "Charakter terrorystyczny" przestępstw

Polska
13 lat więzienia dla Brunona Kwietnia. "Charakter terrorystyczny" przestępstw
PAP/Jacek Bednarczyk
Brunon Kwiecień

Sąd skazał Brunona Kwietnia na karę łączną 13 lat więzienia. Wyrok jest nieprawomocny.

Sąd za nakłanianie dwóch studentów do współpracy ws. przeprowadzenia zamachu skazał Kwietnia na po 8 lat kary pozbawienia wolności. Ponadto oskarżony został skazany na 7,5 roku za przygotowywanie ataku terrorystycznego na organy konstytucyjne Rzeczpospolitej, na 5 lat za nielegalne posiadanie broni i po 2 lata za handel nią. Łączna kara za te przestępstwa to 13 lat pozbawienia wolności. Prokuratura także wnioskowała o karę 13 lat więzienia.

 

- Oczywiście wyrok jest nieprawomocny i przysługuje od niego apelacja do Sądu Apelacyjnego w Krakowie - mówiła odczytująca wyrok sędzia Aleksandra Almert i dodała, że we wniosku o apelację należy wskazać, czy chodzi o odwołanie od całego wyroku, czy od niektórych jego części.

 

"Zamach stanu"

 

Oskarżonemu zarzucono popełnienie 9 przestępstw, w tym przeciwko Rzeczpospolitej Polskiej, bezpieczeństwu powszechnemu oraz porządkowi publicznego. Przestępstw handlu bronią, posiadania broni. Trzy z tych przestępstw miały charakter terrorystyczny - mówiła sędzia w uzasadnieniu wyroku.

 

- Po raz pierwszy sąd w Polsce zetknął się z przestępstwem zamachu stanu, a takie czyny zarzucono oskarżonemu Brunonowi Kwietniowi - dodała Almert.

 

Nie chciał się wycofać

 

Według odczytującej wyrok sędzi Kwiecień był zdeterminowany w dążeniu do przeprowadzenia zamachu. - Po analizie zgromadzonego materiału sąd z całą stanowczością stwierdza, że oskarżony dopuścił się popełnienia wszystkich zarzucanych mu czynów. Nie ma dowodu, że Brunon Kwiecień był namawiany, nakłaniany, prowokowany do zamachu na Sejm. Nie ma dowodu, że ktoś groził oskarżonemu lub jego rodzinie, by nakłonić go do zamachu na Sejm. Nie ma dowodu, że chciał się wycofać - mówiła.

 

Sędzia broniła także działań ABW. - W ocenie sądu wszystkie procedury zostały zachowane i działania ABW były legalne. Sąd z urzędu dopuścił dowód z opinii fonoskopijnej Instytutu Ekspertyz Sądowych - jest on dowodem, że czynności operacyjne zostały przeprowadzone w sposób rzetelny. Nikt oskarżonego Brunona Kwietnia do niczego nie namawiał, nie nakłaniał, nie inspirował, nikt oskarżonemu nie podsunął zamachu na Sejm, Hannę Gronkiewicz-Waltz, Monikę Olejnik. Wszystkie koncepcje pochodziły od Brunona Kwietnia, nie możemy mówić o żadnej prowokacji ABW - mówiła Almert.

 

Kwiecień proponował "Oskara dla agentów"

 

- Prowokacja miała miejsce i agenci nie siedzą i nie będą siedzieć w więzieniu, a ponieważ ktoś musi, ja siedzę w więzieniu. Jakaś równowaga musi być - powiedział we wtorek w zeszłym tygodniu podczas mowy końcowej oskarżony o przygotowywanie zamachu terrorystycznego Brunon Kwiecień.

 

Kwiecień odpowiadał przed sądem za przygotowywanie od lipca do listopada 2012 r. ataku terrorystycznego na konstytucyjne organy RP, nakłanianie w 2011 r. dwóch studentów do przeprowadzenia zamachu oraz nielegalne posiadanie broni i handel nią.

  

Na poprzedniej rozprawie prokurator wnosił o uznanie winy Brunona Kwietnia i wymierzenie mu kary łącznej 13 lat więzienia. Podnosił, że "plan Brunona Kwietnia był realny i możliwy do przeprowadzenia", a także, że "dysponował niezbędną wiedzą, możliwościami i urządzeniami, dokonał niezbędnych ustaleń i przygotowań".

  

Obrońcy wnosili o uniewinnienie oskarżonego -  twierdzili, że padł ofiarą nielegalnej gry operacyjnej ABW. Z ostrożności procesowej, gdyby sąd uznał inaczej, wnosili o nadzwyczajne złagodzenie kary.

 

- Pan prokurator jest podobno przerażony, że do wybuchu mogło dojść, ale zapomniał o tym, że gdyby nie aktywna postawa agenta, to zamachu by nie było - powiedział Brunon Kwiecień, proponując "Oskara dla agentów". Powołał się na "dowody nieprawidłowości", jakie jego zdaniem wyszły podczas procesu przed sądem - tj. "fałszerstwa i manipulacje ABW przy zeznaniach świadków".

 

Według śledczych Brunon Kwiecień, doktor chemii, ówczesny pracownik naukowy Uniwersytetu Rolniczego w Krakowie, zamierzał zdetonować w pobliżu Sejmu 4 tony materiałów wybuchowych na bazie saletry, umieszczonych w pojeździe SKOT. Do eksplozji miało dojść podczas posiedzenia z udziałem prezydenta, premiera i ministrów - w trakcie rozpatrywania w Sejmie projektu budżetu.

 

Polsat News, PAP 

pr/
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Komentarze

Przeczytaj koniecznie