Życie po zamachach. Wysłannik Polsat News o sytuacji w Paryżu
Paryżanie gromadzą się w miejscach, w których doszło do ataków i tam składają kwiaty, zapalają znicze i zostawiają wzruszające listy - relacjonuje reporter Polsat News, Stanisław Wryk, który jest w Paryżu. Dodaje jednak, że reszta miasta sprawia wrażenie opustoszałej. Prezydent Francji prosił, żeby nie wychodzić z domów. Jest strach i obawa, że ataki mogą się powtorzyć.
Na Placu Republiki, gdzie po styczniowych zamachach na redakcję "Charlie Hebdo" nawet 100 tys. ludzi manifestowało swój sprzeciw wobec terroryzmu, dziś jest o wiele mniej osób. Francuskie władze wprowadziły zakaz manifestacji.
Na dzisiejszy wieczór zaplanowana jest msza. O godz. 18:30 do Katedry Notre-Dame może przyjść nawet kilkadziesiąt tysięcy ludzi.
Paryżanie, z którymi rozmawiał reporter Polsat News mówili, że muszą się przygotować i przyzwyczaić do życia w strachu. – To dla nas nowe uczucia – podkreślał jeden z rozmówców.
Poszukiwania bliskich
Tożsamość wielu ofiar piątkowych zamachów w Paryżu nie została jeszcze potwierdzona. Zdesperowane rodziny szukają swych zaginionych bliskich w szpitalach, a także za pośrednictwem internetu i mediów społecznościowych.
Władze potwierdziły, że zginęło w nich 129 osób, a 352 zostały ranne. Aż 89 osób zginęło w sali koncertowej Bataclan. Identyfikacja wszystkich ofiar potrwa co najmniej kilka dni.
Od dwóch dni bliscy zaginionych szukają ich w szpitalach, wypytują na komisariatach. Ministerstwo spraw wewnętrznych uruchomiło specjalną stronę internetową, na której można zgłosić poszukiwania. Policja kontaktuje się z każdym, kto zamieści zgłoszenie.
Czytaj więcej